W dzisiejszym odcinku twórca Gremlinów będzie miał pretensje o Baby Yodę, obejrzymy sobie nowy zwiastun „Rodu Smoka”, a na koniec sprawdzimy, jak często Polacy chodzą do kina.
Do premiery serialu „Ród Smoka”, będącego jednym ze
spin-offów serialu „Gra o tron”, zostało już coraz mniej czasu. W związku z tym
producenci coraz mocniej podgrzewają atmosferę. Robią to choćby za pomocą wypuszczanych
co jakiś czas zwiastunów, które sukcesywnie coraz mocniej uchylają rąbka
tajemnicy.
Nie inaczej jest i w tym wypadku. Tym razem możemy sobie
nieco dokładniej obejrzeć smoki, które pojawią się w produkcji.
Dla przypomnienia dodam, że premiera serialu zaplanowana
została na 22 sierpnia tego roku na platformie HBO Max.
https://youtu.be/FGf-WUIlesI
Krajowy Instytut Mediów (KIM) postanowił przeprowadzić
badania, których celem było ustalenie, jak często Polacy chodzą do kin, teatrów
i na koncerty. W tych najnowszych wzięto pod uwagę 12 miesięcy poprzedzających
badania.
Udało się w ten sposób ustalić, że najczęściej do kin chodzą
osoby w przedziale wiekowym 16-24. W ciągu ostatniego roku 58,8% z nich wybrało
się przynajmniej na jeden seans. Im Polacy starsi, tym mniej chętnie chodzili
do kina. Najgorzej oczywiście przedstawia się to w grupie 65+, gdzie zaledwie
5,4% badanych obejrzało w ciągu ostatnich 12 miesięcy przynajmniej jeden film w
kinie.
Z badań wynika również, że osoby z wykształceniem wyższym
znacznie częściej chodziły do kina, a najrzadziej te z wykształceniem
zawodowym. Dodatkowo w kinach pojawiali się znacznie częściej mieszkańcy miast
niż mieszkańcy wsi.
Jeśli chodzi o teatr, to ten przybytek odwiedziło zaledwie
4,8% badanych. Jeśli chodzi filharmonię lub operę, to tutaj jest jeszcze gorzej.
Tylko 1,9% badanych skorzystało z tych dóbr kultury w ciągu ostatnich 12
miesięcy.
Z koncertami jest nieco lepiej, bo aż 11,3% Polaków brało
udział w przynajmniej jednym tego typu wydarzeniu. Największy odsetek można
zanotować oczywiście wśród ludzi młodych.
Pamiętacie jeszcze Gremliny? To te „urocze” stworki, których
nie wolno karmić po zmroku i polewać wodą, bo w przeciwnym razie zaczynają się
mnożyć i wychodzą z nich „złe” Gremliny. Spora część młodego pokolenia zapewne
nie słyszała o serii filmów z Gremlinami w roli głównej, za to na pewno
słyszała o Baby Yodzie i Mandalorianie. Co jednak ma wspólnego ten stary film z
serialem z uniwersum Gwiezdnych Wojen? Okazuje się, że całkiem sporo.
Tak przynajmniej
twierdzi
Joe Dante – reżyser Gremlinów. Mężczyzna twierdzi, że wizerunek małego Yody
jest bezczelną kopią wizerunku stworzonych przez niego stworków.
Uważam, że „długowieczność” tych filmów jest
uzależniona od Gizmo, który w gruncie rzeczy jest dzieciakiem. I to mnie
prowadzi oczywiście do tematu Baby Yody, który jest żywcem skradziony z naszego
filmu i bezpośrednio skopiowany. To moim zdaniem bardzo bezwstydne zachowanie.
Dante chyba zapomniał, że mały Yoda (czyli Grogu) jest inspirowany
raczej dorosłym przedstawicielem swojego gatunku (samym mistrzem Yoda), który
pojawił się w pierwszym filmie jeszcze w 1980 roku (a więc cztery lata przed
Gremlinami).
Zresztą sam Jon Favreau (twórca serialu z małym Yodą)
stwierdził, że inspiracją dla niego była postać kosmity E.T., a nie żaden gremlin
Gizmo.
Millie Bobby Brown swoją popularność zdobyła wcielając się w
rolę Jedenastki w serialu „Stranger Things”. Mało kto zdaje sobie z tego
sprawę, ale dziewczyna grała w znacznie większej liczbie produkcji niż tylko w
serialu Netflixa, choć nie ukończyła jeszcze nawet 20 roku życia.
Brown mogliśmy zobaczyć w filmach „Godzilla vs. King Kong”
czy „Enola Holmes”, gdzie wcieliła się w błyskotliwą siostrę znanego detektywa.
Netflix szykuje już aktorkę do roli w drugiej części filmu, za co ma otrzymać
astronomiczną kwotę
10 mln dolarów.
Sprawi to, że Millie Bobby Brown ustanowi historyczny rekord
wynagrodzenia dla aktorki poniżej 20 roku życia. Początkowo kwota, jaką miał
zaproponować Netflix, wynosiła 7,5 mln dolarów, jednak ogromny sukces
ostatniego sezonu „Stranger Things” sprawił, że producenci zmienili zdanie.
Po ostatnim sezonie serialu wielu widzów zaczęło spekulować,
jakoby Will Byers (Noah Schnapp) podkochiwał się w swoim najlepszym przyjacielu
Mike’u Wheelerze. Oznaczałoby to, że w produkcji tak naprawdę obecny jest jeszcze
jeden wątek LGBT (oprócz tego z Robin) i to wśród aktorów pierwszoplanowych
obecnych od pierwszego sezonu.
Wszelkie spekulacje postanowił uciąć sam aktor wcielający
się w rolę Willa (Noah Schnapp) w niedawnym
wywiadzie:
To chyba oczywiste? To się zaczęło już w pierwszym sezonie
pewnie, zawsze można było to tłumaczyć tym, że dorasta po prostu trochę wolniej
od swoich kumpli. Ale teraz wszyscy są już starsi, więc i to jest bardzo
prawdziwe. Jest na 100% gejem i kocha Mike'a. Ale to powolny proces. Musiał
taki być, żeby był wiarygodny i piękny.
Widzowie byli zachwyceni tą informacją, twierdząc często, że
postać Willa jest doskonale napisana i z przyjemnością obserwuje się jej rozwój
na przestrzeni kolejnych sezonów.
Dobra, dobra. Chwila. Chcesz sobie skomentować lub ocenić komentujących?
Zaloguj się lub zarejestruj jako nieustraszony bojownik walczący z powagą