Szukaj Pokaż menu
Witaj nieznajomy(a) zaloguj się lub dołącz do nas
…BO POWAGA ZABIJA POWOLI

Podglądam ludzi w pracy – XIII – Fin!

44 891  
492   36  
To ostatni odcinek. Serio, serio! Opisałem już wiele historii, które Was rozbawiły, zdumiały lub zaskoczyły, ale coś tam w pamięci jeszcze się zachowało, więc dzielę się ostatnią porcją przygód Sklepowego Detektywa.

#1. No Homo


Mam wolne. Dzwoni do mnie „sklep”. Oczywiście, głupi ja, odbieram.
- Panie Stefanie, kolesie mi właśnie pakują dżaka do plecaka!!! – słyszę kierowniczkę Justynę.
- Widzi to pani?
- Tak, idą na lodówki!
- Ilu ich jest?
- Dwóch. Jeden niski, garbaty, drugi wyższy i łysy! Idę!
- Pani odpuści – instruuję – nie ma co się szarpać! Proszę użyć napadówki i zadzwonić na policję!
- Czekaj... – mówi kierowniczka.– O, cię, chuj, pakują kolejne flaszki...
- Pani odpuści, serio!
- A, nie, kurwa – słyszę sapanie – jebani mają sześć flaszek w plecaku i idą z jakąś wodą do kasy...
- Proszę zrezygnować z interwencji!!! – krzyczę.
Znam babkę, wiem że potrafi być ostra i się w tańcu nie..., ale...
Słyszę w słuchawce sapanie i inne dźwięki. Chyba biegnie, bo odgłosy dochodzące z telefonu tak sugerują.
(stenogram):
[KIEROWNICZKA] - Ty, chuju, oddawaj to!
[ODGŁOSY](szmer, szelest, coś tam)
[MĘSKI GŁOS] - Ale ja nic nie mam!
[ODGŁOSY](szarpanina, szelest, szmer)
[KIEROWNICZKA] - Widziałam, jak cię kolega ładował od tyłu!

W tym momencie, ja, ten przy telefonie wyjebał orła, ale – jak się okazało – ten ujęty też. Ze śmiechu.
Facet grzecznie oddał flaszki i jeszcze przeprosił.

#2. Maestro

Uważam siebie za całkiem dobrego gościa od tych rzeczy. Nie najlepszego, nie mistrza, ale znam swój fach i jestem pewny tego, co robię. I przyszedł czas, że miałem okazję pracować kilka dni z gościem, który miał szósty zmysł do tej pracy i szczerze powiem, że bladłem przy nim.
Otrzymałem pod opiekę sklep gdzieś koło Brzegu (czyli nad morzem). Standardowa sytuacja, pełne badanie i szukanie kto, co, jak, kiedy. Przydzielili mi faceta, który rzekomo jest „tak dobry” jak ja. Tego, takich to ja już widziałem i tradycyjnie postanowiłem liczyć tylko na siebie. Mateusz był młodszy, typ milczka, co tylko gapi się te monitorki i coś tam sobie mruczy pod nosem.
Zaczynamy pracę: zapoznanie się z układem sklepu, kamerami itd. a gość odpala „wsteczny”, coś tam mruczy, klika, przewija. Dziesięć minut pracy, a on już „widział” trzy kradzieże. Szczęka mi opadła i pozostało mi patrzeć i podziwiać. Nie minęło pół godziny, gość wyłącza „wsteczny” i przechodzi na „bieżący”, trzy minuty ledwie patrzy i wskazuje palcem faceta przy lodówce z serami.
- Ten – mówi cicho.
Yyyyy.
- Co ten?
- Ten kradnie masło.
Facet w monitorze jeszcze nic nie zabrał do koszyka. Zadumałem się.
- Jesteś pewny? Jak to wywinie?
- Zaraz przejdzie za róg i wpakuje masło do „nerki”.
I faktycznie, tak się stało. Koleś zabrał pięć kostek masła i schował do „nerki”.
Mózg rozwalony. W ciągu kolejnych dziesięciu minut miał trzy ujęcia. Przez tydzień zrobił taką robotę, że czułem się jak statysta. Ale przyznam, był to dobrze spędzony czas i zazdrościłem skilla.

#3. Kradzież zdalna


Zapnijcie pasy, usiądźcie. To będzie mission impossible kradzieży.
Na jednym sklepie ginęły konkretne półlitrówki. Wezwali mnie, abym ustalił, kto kradnie. Siedziałem szesnaście godzin i przebadałem ponad dwa tysiące klientów. I nic. Kompletnie nic. Jak to dyrektor stwierdził – jak ja nic nie mam, to znaczy, że nikt nie kradnie. Ale następnego dnia coś mi nie dawało spokoju. Ot, takie dziwne przeczucie, że coś przeoczyłem. To znaczy... mogłem przeoczyć, ale to było tak głupie, że sam się walnąłem w czoło.
Pamiętacie Maestro, z którym pracowałem? Gość miał szósty zmysł, więc w drugim dniu zaufałem swojej intuicji i postanowiłem – jak on – postawić na swoje „instynkty”. Przejrzałem jeszcze raz papiery, wróciłem do przeglądania monitoringu i...
Jedna rzecz mi nie pasowała. Zasadniczo – jeden klient. Facet miał sztuczną lewą rękę. Brał flaszkę, pakował do wózka, płacił. Wszystko się zgadzało, ale to przy nim mój „instynkt” mówił, że coś jest nie tak. Się czepiłem tego inwalidy i nawet zjebki dostałem od kierownika, bo to był właściciel lokalnego komisu, taki dziany chłop, co go wszyscy znali w rejonie. Zastawiłem kilka pułapek jeszcze tego samego dnia. Jak wróciłem w sobotę, miałem klarowną sytuację. Ten gość faktycznie kradł!
Teraz – do rzeczy.
Facet miał sztuczną rękę. Tę lewą. Prawą brał dwie flaszki – ale miał taki zajebisty ruch, że jak sięgał po nie, to jedną układał wzdłuż przedramienia (i jej nie było widać nawet w kamerze), a drugą normalnie chwytał. I tę, co sobie ładnie układał, pakował w sztuczną rękę. Wyglądało to tak, że jakby się drapał, a że flaszka przeźroczysta, schowana za przedramieniem, to jednym ruchem znikała.
I teraz co następuje, bo na tym nie koniec.
Jak już skończył się „drapać”, flaszka znikała w sztucznej ręce. Przy kasie jego troskliwa żona zawsze poprawiała mu protezę, a jak nie udało się (to była też taka sztuczka), to żona brała protezę, z flaszką wewnątrz, i ją wynosiła. Oczywiście scena wyglądała tak wiarygodnie, że nikt by się nie zorientował.
I teraz sobie wyobraźcie, że musiałem zatrzymać kobietę, która trzymała sztuczną rękę swojego męża, w której ten schował butelkę wódki.

#4. Shorty sklepowe:

Firma montuje kamery na sklepie. Zasadniczo, wg nowych standardów bezpieczeństwa, kamery lądują dosłownie wszędzie, nawet na wejściu do szatni. Wychodzi starsza kobieta, pracownica, ogląda monitor i komentuje:
- Pięknie, kurwa, nawet tutaj jest kamera. Może jeszcze w piździe mi zamontujecie!?
(nagle słychać komentarz kierowniczki)
- Pan Stefan nie jest z działu archeo...

Pracownica pomaga klientowi, coś tam tłumaczy, jest zaangażowana. Klient dopytuje o detale produktu.
- Czy ten ekspres to nie jakaś taniocha?
- Proszę pana, to jest całkiem dobra rzecz. Sama używam. Dałabym sobie rękę uciąć, że będzie pan zadowolony!
Facet podnosi prawy... kikut. Bo nie ma ręki.
- Wie pani, ja nie mam tego komfortu, więc muszę być pewny.

Trochę makabryczne.
Musieliśmy zadzwonić do ojca naszej pracownicy i wyjaśnić, że potrącił ją samochód. W sklepie. Gdy pracowała na stanowisku kasowym. Tego nie da się „ot tak” wyjaśnić...

Pewna firma z Chin zaprezentowała nam system CCTV, który poza rozpoznawaniem twarzy badał także sylwetkę i ruch obiektu. Do tego trzeba było ustawić konkretnie kamerę itd. Zamontowali serwer w jednym sklepie, tam działał kilka dni, potem przenieśli system do innego sklepu. Jakież było nasze zdziwienie, gdy system „wskazał” ten sam obiekt! Okazało się, że pracownica drugiego sklepu robiła „zakupy” w mieście obok. Przyznam, że byłem pod wrażeniem sprzętu.

Kręcę się przy kasie i zagaduje mnie młoda kasjerka:
- Jest pan żonaty?
- Tak.
- Szkoda.
- Też żałuję...
Nastała niezręczna cisza...

#5. Rada wujka Stefana

Nigdy nie podałem, dla jakiej sieci pracuję. Ale wierzcie mi na moje słowo: myjcie warzywa, które przynosicie ze sklepu. Po prostu róbcie to.
Mam tę przyjemność pracować w sklepach, które dbają tak bardzo o zaplecze, że jestem także klientem tej sieci. Po prostu – dbają jak o swoje i jest mi niezmiernie miło, że są firmy w naszym kraju, które dobro klienta mają na piedestale. Natomiast to, co klienci wyprawiają na sklepie i co się dzieje z warzywami, to jest takie kurwajapierdoleżeocięchuj. Tak że tego, no – myjcie warzywa!

Dziękuję za czytanie!
Stefan

W poprzednim odcinku

7

Oglądany: 44891x | Komentarzy: 36 | Okejek: 492 osób

Dobra, dobra. Chwila. Chcesz sobie skomentować lub ocenić komentujących?

Zaloguj się lub zarejestruj jako nieustraszony bojownik walczący z powagą
Najpotworniejsze ostatnio
Najnowsze artykuły

19.04

18.04

Starsze historie

Sprawdź swoją wiedzę!
Jak to drzewiej bywało