W dzisiejszym odcinku pośmiejemy się z TVP i ich haseł, które wyciekły, dostaniemy nowe wieści na temat opłaty reprograficznej, a na koniec zamontujemy do samochodu czarną skrzynkę.
W Świebodzinie to chyba lubią wydawać pieniądze na niepotrzebne
nikomu rzeczy. W ostatnim czasie w internecie dość głośno zrobiło się z powodu
dość dziwnej inwestycji. Burmistrz miasta Świebodzin wraz z radą miejską
zadecydowali, że mieszkańcy koniecznie potrzebują do życia… inteligentnych
śmietników. I to nie byle jakich, ale takich, w przypadku których koszt
instalacji wynosił 12 mln złotych.
Najnowszy zakup jest częścią tzw. Systemu Indywidualnej
Segregacji Odpadów. Chodzi w nim generalnie o to, że każdy mieszkaniec miasta
posiada swoje indywidualne konto z przypisanym unikalnym kodem QR. Będzie go
musiał zeskanować przed umieszczeniem śmieci w pojemniku. Pojemnik następnie
zważy śmieci i określi zawartość worka.
W komentarzach pod artykułem w
Gazecie Lubuskiej aż huczy od głosów niezadowolenia. Jedni twierdzą, że to
pogwałcenie prywatności, inni, że jest to bezsensowny wydatek, bo za takie
pieniądze to można byłoby wyposażyć dwa takie miasta w inne, równie dobre
systemy gospodarki odpadami.
Burmistrz jednak upiera się, że nowoczesność kosztuje, a w
ogóle to miasto nie wydało za dużo, bo 11,4 mln z tej kwoty pochodziło z
programu Polski Ład. No tak, standardowe myślenie. Przecież to „nie nasze”
pieniądze, więc nie żal wydawać.
Dokładnie wczoraj (6 lipca) zaczęły obowiązywać
przepisy, w
myśl których wszystkie nowo homologowane pojazdy na terenie UE muszę być wyposażone
w tzw. czarne skrzynki oraz inteligentnego asystenta prędkości. Co to oznacza?
Oznacza to na pewno tyle, że samochody staną się po prostu droższe. Producenci
nie będą przecież brali na siebie dodatkowych wydatków, tylko przerzucą je na
klienta. Od lipca 2024 roku te wszystkie nowości trafią również do tych
samochodów, które były homologowane wcześniej.
O co jednak chodzi z tą czarną skrzynką? To urządzenie, które
pozwoli rejestrować dane na temat zdarzeń drogowych. Dodatkowo nowe samochody
mają posiadać cały zestaw systemów, wśród których wymienić można m.in.:
- ułatwienia w zakresie montażu alkomatów blokujących zapłon;
-
ostrzeganie o senności i spadku poziomu uwagi kierowcy;
-
zaawansowany system ostrzegania o rozproszeniu uwagi
kierowcy;
-
awaryjny sygnał stopu;
-
system wykrywania obiektów przy cofaniu.
Część pomyśli pewnie, że to bardzo dobrze, bo przecież zwiększy
to bezpieczeństwo na drodze. Znajdą się na pewno i tacy, którzy stwierdzą, że
jest to zamach na naszą wolność. Być może i jedna, i druga grupa będzie miała
rację, jednak w tym miejscu należy się zastanowić: co będzie następne? Systemy
automatycznie zgłaszające nas na policję w sprawie popełnienia wykroczenia? Czy
może automatycznie nakładające na nas mandaty, żeby nie trzeba było zawracać
głowy organom ścigania?
Chiński rząd się nie cacka. Ostatnio wydali nowe
wytyczne
dla streamerów i influencerów i brzmią one… cóż, trzeba przyznać, że w pewnych
punktach całkiem rozsądnie. Oczywiście są i takie, których stanowczo nie
chcielibyśmy u siebie, ale to przecież Chiny.
No to przyjrzymy się najciekawszym wytycznym. Przede
wszystkim influencerzy i streamerzy dostali kategoryczny zakaz wypowiadania się
na tematy takie jak finanse, ekonomia, medycyna czy prawo, jeśli nie posiadają
odpowiednich do tego kwalifikacji. Za to należą się brawa. Przydałoby się coś
podobnego u nas. Dość ciekawie brzmi również zarządzenie, w myśl którego
influencerzy nie mogą epatować swoim bogactwem, pokazywać ekstrawaganckiego
stylu życia i umniejszać grupom o niskich dochodach. Nie mogą też korzystać z
deepfake’ów, co zapewne stanowiło u nich pewien problem.
Dalej jednak jest już nieco mniej ciekawie. Influencerzy nie
mogą bowiem krytykować reform wolnorynkowych, nie mogą też nadawać
niewłaściwego tonu w orientacji politycznej swoim wypowiedziom. Dodatkowo
zobowiązani są oni do aktywnego ucieleśniania podstawowych wartości
socjalistycznych.
Pilnować porządku ma specjalna policja internetowa, która
jak na razie liczy sobie 50 tys. funkcjonariuszy.
Pamiętacie jeszcze wielką aferę o tzw.
podatek od smartfonów? Chodzi o podniesienie cen elektroniki odpowiednio o kilka
procent, aby ta kwota trafiła do artystów, którzy są przecież poszkodowani, bo
za pomocą tejże elektroniki zabieramy im chleb, kopiując i powielając ich wiekopomne
dzieła. To tak w dużym skrócie i uproszczeniu.
Generalnie wokół całej sprawy narosło sporo kontrowersji,
pojawiło się kilka petycji, ludzie stanowczo nie chcieli wprowadzenia
nowelizacji do ustawy reprograficznej, a artyści oczywiście chcieli. Twierdzili
oni bowiem, że producenci w ramach walki o klienta na wolnym rynku wezmą te
dodatkowe kilka procent na siebie, a ceny nie wzrosną nawet o grosz.
Każdy trzeźwo myślący człowiek zapewne doskonale zdaje sobie sprawę
z tego, że tak nie będzie, a ostatecznie te dodatkowe kilka procent
zostanie przerzucone na klienta końcowego, czyli na nas.
Udało się w końcu dojść do ładu z całym tym bałaganem
i stwierdzono, że na listę nie trafią smartfony. Trafią na nią natomiast
komputery, tablety oraz telewizory. Z jakimi podwyżkami trzeba się liczyć? Od 1
nawet do 4%. Budżet państwa ma zyskać dzięki temu 560 mln zł rocznie, które
rozdysponowane będzie w 49% dla Funduszu Wsparcia Artystów Zawodowych, a pozostałe
51% trafi do organizacji zbiorowego zarządzania prawami autorskimi.
Co dalej? Wiele organizacji wciąż jest za tym, aby danina
objęła również smartfony. Tak się prawdopodobnie jednak nie stanie. Projekt w
takim stanie, jaki opisałem powyżej, ma trafić do Sejmu w najbliższych miesiącach.
Telewizja Polska zaliczyła kolejną wpadkę. Kilka dni temu na
antenie TVP Info w godzinach wieczornych pojawiło się ujęcie stanowiska
pracowniczego. Można było ujrzeć tam uwijającą się w pocie czoła pracowniczkę
telewizji, wiszący na tablicy wizerunek papieża Jana Pawła II oraz godło
naszego kraju. Niby nic, jednak uwagę niektórych przykuło coś innego.
Była to biała tablica, na której zapisywano pisakiem różne
rzeczy. Pech chciał, że wśród nich znalazły się… loginy i hasła. Do czego? Tego
niestety nie wiadomo. Wygląda jednak na to, że TVP zaliczyło lekką wpadkę.
Jak widać, 2 miliardy z budżetu państwa są rozdysponowywane we
wzorowy wręcz sposób. Warto w tym miejscu zaznaczyć, że idą one m.in. na
szkolenia pracowników w kwestiach cyberbezpieczeństwa. Cóż, jaki kraj, taka
telewizja publiczna.
Dobra, dobra. Chwila. Chcesz sobie skomentować lub ocenić komentujących?
Zaloguj się lub zarejestruj jako nieustraszony bojownik walczący z powagą