W dzisiejszym odcinku będziemy hejtować nowe Diablo, znajdziemy miejsce, gdzie kupimy tanie karty graficzne, a na koniec zobaczymy gameplay z nowej gry Kajko i Kokosz.
#1. Najgorsza część serii Commandos też dostanie swojego
remastera
Po remasterze HD pierwszej i drugiej części kultowej serii
gier Commandos, przyszła pora na czarną owcę w rodzinie. Chodzi oczywiście o
grę Commandos 3. Do tej pory nie wiadomo było, czy firma Kalypso Media (będąca
w posiadaniu licencji na serię Commandos) zdecyduje się na odnowienie tej
części. W końcu przez wielu uważana jest ona za najgorszą ze wszystkich.
Minęło jednak trochę czasu i Kalypso oficjalnie potwierdziło
prace nad trójką.
https://youtu.be/fxo6A2mFlyg
W grze klasycznie pokierujemy działaniami sześciu różnych
specjalistów w swoim fachu. Do dyspozycji dostaniemy aż 12 misji.
Nie podano jeszcze konkretnej daty premiery gry. Wiemy
jedynie, że możemy spodziewać się jej jeszcze we wrześniu tego roku na Steamie
oraz w usłudze Xbox Game Pass.
#2. Pierwszy gameplay z gry Kajko i Kokosz
Seria Kajko i Kokosz przeżywa obecnie drugą młodość. Nie
dość, że nad twórczością Janusza Christy pochylił się sam Netflix, to na
dodatek oryginalne serie komiksów są wciąż wznawiane, a producenci gier też nie
próżnują i przygotowują obecnie co najmniej kilka tytułów z sympatyczną parką wojów
w roli głównej.
Jedną z takich gier jest hack’n’slash zatytułowany Kajko i
Kokosz: Na plasterki, nad którym pracują ludzie ze Starving Pixels. W sieci
właśnie pojawił się pierwszy materiał z gry, będący gameplayem z bardzo
wczesnej wersji produkcji pre-alpha.
I trzeba otwarcie przyznać, że nie wygląda to za dobrze. Wprawdzie
grafika jest miła dla oka, muzyczka cieszy ucho przez kilka pierwszych minut, a
połączenie gry komputerowej z zasadami z papierowej gry RPG brzmi wspaniale, to
na litość boską mamy 2022 rok, a widząc ten materiał, czujemy się, jakbyśmy
grali w odnowionych Polan 2, albo inną grę rodem z 2006 toku.
Muzyka jest zapętlona i zaczyna po czasie po prostu męczyć,
grafika wprawdzie całkiem ładna i bajkowa, ale szału nie robi, a głos postaci jest
za cichy. A to dopiero początek. Problemów jest znacznie więcej, a większość z
nich wytknęli widzowie w komentarzach pod filmem. Liczba łapek w dół w stosunku
do łapek w górę też mówi sama za siebie (484 w dół i 187 w górę).
https://youtu.be/mk0doPVl2dQ
Twórcy oczywiście mają jeszcze czas, aby dopracować to i
owo, ale czy to zadowoli graczy i sprawi, że będą chcieli kupić grę? O tym
przekonamy się w 2023 roku, bo właśnie na wtedy została przewidziana premiera Kajko
i Kokosza.
#3. Pierwszy hejter Diablo: Immortal trafnie zrecenzował grę
Pamiętacie Blizzcon 2018 i gościa w czerwonej koszulce, który
podszedł do mikrofonu i jako pierwszy wyraził swe niezadowolenie z faktu
zaprezentowania Diablo: Immortal? Koleś zapytał wtedy wprost, czy to „spóźniony
żart na prima aprilis?”.
Wiele osób czekało na jego opinię na temat gry i się
doczekało. Dontinquire – bo takim pseudonimem na Twitterze posługuje się
mężczyzna – napisał już 1 czerwca, że nie hejtuje gry, ma już 20. poziom i ciekawi
go endgame.
Minęły dwa tygodnie i doczekaliśmy się kolejnego wpisu:
Recenzja Diablo Immortal. Gra spełniła moje oczekiwania.
Odinstalowałem ją.
Na szczęście pod spodem pojawiło się rozwinięcie wypowiedzi:
Nie wiem, czy oceniłbym grę w taki sposób.
Jeśli chodzi o samą grę, to jest to jakieś 9. Jest po prostu
świetna. Potem dochodzisz do codziennych »miękkich« limitów, kretyńskiego
grindowania paragonów, nie możesz skompletować zestawu [wyposażenia - red.],
nie możesz zdobyć legendarnych klejnotów, musisz być w grupie, żeby cokolwiek
osiągnąć. I wtedy ocena gry spada aż do pieprzonego 0.
Wiele osób przyklasnęło i stwierdziło, że koleś trafił w
sedno. A co na to Blizzard? Zapewne właśnie wyglądają mniej więcej tak:
Diablo: Immortal przyniosło bowiem już spore zyski. W
zaledwie 2 tygodnie po premierze do kasy twórców wpłynęły 24 mln dolarów. Aż 13
mln od użytkowników iOS i pozostałe 11 milionów od użytkowników Androida. Machina
jednak się nie zatrzymuje i nadal zarabia.
#4. Rosjanie nie znikną z gry Battlefield 2042
W obecnym czasie, gdy Rosjanie na każdym kroku są „cancelowani”
z przestrzeni publicznej i usuwani z każdego możliwego miejsca, tego samego
oczekiwało się od twórców gry Battlefield 2042, gdzie przecież znajduje się rosyjska
frakcja. Studio DICE zapowiedziało jednak, że nie zamierzają oni podjąć
podobnych kroków, ponieważ to wszystko jest dla nich „bardzo trudne”.
Po pierwsze, w DICE byliśmy zaszokowani tak jak wszyscy,
budząc się 24 lutego i widząc informacje o wydarzeniach w Europie Wschodniej. Z
tego regionu pochodzi wielu naszych pracowników i musieliśmy sobie z tym
poradzić, by czuli się komfortowo
To było najważniejsze. Drugim zastrzeżeniem był fakt, że
mówimy o wojskowej strzelance, a dzisiaj Rosjanie są jedną z dwóch frakcji w
Battlefield 2042. Dokładnie przejrzeliśmy grę, by zachować jak największą
wrażliwość i szacunek we wszystkim, co robimy.
EA oczywiście nadal zamierza ponoć mieć całą sytuację na
oku, jednak w przyszłych sezonach nie przewidują oni tego typu drastycznych
kroków. Jest to przecież tylko „gra rozrywkowa”.
#5. Rynek zalewają tanie karty graficzne z Chin
Wartość bitcoina (i innych kryptowalut) spada, więc coraz
mniej opłaca się je wydobywać. Co za tym idzie coraz większa liczba górników decyduje
się na demontaż swoich koparek i sprzedaż poszczególnych elementów. Najbardziej
widoczne jest to w Chinach, gdzie organizowane są nawet specjalne aukcje, gdzie
można zakupić topowe procesory graficzne za ułamek ceny rynkowej.
Przykład? Na chińskich portalach aukcyjnych (takich jak Xianyou)
pojawia się coraz więcej ofert, gdzie można znaleźć topowe modele z serii RTX
3000 w cenach o połowę niższych niż obowiązujące obecnie ceny rynkowe. Taki RTX
3080 spokojnie można znaleźć za 3500 juanów (czyli około 2300 zł, gdzie cena w
polskich sklepach to obecnie 4500 zł).
Najbardziej aktywni górnicy, którzy mają w swoim posiadaniu
kilkadziesiąt lub nawet kilkaset kart graficznych, organizują specjalne streamy,
gdzie można licytować wystawiane na bieżąco karty graficzne. W ten sposób można
kupić je jeszcze taniej. Internauci donoszą, że upolowanie karty typu RTX 3060
Ti za cenę 300 dolarów (nieco ponad 1300 zł) to norma.
Czy dzięki temu nowe karty graficzne staną się nieco
bardziej przystępne dla przeciętnego Kowalskiego? Być może. Musi jednak minąć
trochę czasu, a zainteresowanie górników musi znacznie spaść.
Czy jednak kupowanie kart graficznych z taką historią jest
rozsądne? Niestety, ale jest to loteria. Nikt nie wie, w jaki sposób
użytkownicy dbali o swoje karty. Z reguły wykorzystywane są one niemal w 100%,
a wiele osób nie zapewnia im optymalnej temperatury pracy, czy choćby wentylacji
pomieszczeń, w których znajdują się koparki, co nie pozostaje bez wpływu na ich
kondycję. Kupujemy więc kota w worku.
Dobra, dobra. Chwila. Chcesz sobie skomentować lub ocenić komentujących?
Zaloguj się lub zarejestruj jako nieustraszony bojownik walczący z powagą