Szukaj Pokaż menu
Witaj nieznajomy(a) zaloguj się lub dołącz do nas
…BO POWAGA ZABIJA POWOLI

Miłość i bomba: jak mieszkaniec Kijowa prawie zabił 176 osób z powodu problemów rodzinnych

16 366  
118   10  
17 sierpnia 1988 r. z Kijowa do Kujbyszewa (obecnie Samara) wyleciał samolot Tu-154B, na pokładzie którego znajdowało się 176 osób. Wśród nich była 46-letnia Larisa Grib. Razem z córką poleciała odwiedzić siostrę Polinę.

Mógł to być zwykły rodzinny wyjazd, gdyby nie przyćmiło go jedno nieprzyjemne wydarzenie. W bagażu kobiety z Kijowa znaleziono zaimprowizowany ładunek wybuchowy. Kto i dlaczego to tam umieścił?

Nieoczekiwany bagaż

17 sierpnia na lotnisku w Kujbyszewie wylądował samolot z Kijowa. Na przybywające z Kijowa kobiety czekała córka siostry Larisy, Gala. Razem udały się do domu, gdzie kobieta natychmiast zaczęła rozpakowywać bagaże, aby rozdać prezenty bliskim. Wiozła ze sobą deficytowe wówczas towary: mięso, masło, kiełbasę i ser. Całkowita waga bagażu wynosiła około 15 kilogramów.


Kiedy kobiety otworzyły walizkę, zamiast produktów ze stolicy zobaczyły wewnątrz pudełko z desek zabite gwoździami. Bagaż przed wyjazdem pakował mąż Larisy. Ale dlaczego włożył do środka jakieś pudełko? „Coś jest nie tak” – zdecydowała kobieta z Kijowa i zaczęła rozchylać deski. To, co znajdowało się w środku, przeraziło niczego nie podejrzewające kobiety. Dziwne tykające urządzenie z drutami, cylindrem i workami z jakimś płynem przypominało bombę, którą wcześniej widziały jedynie na filmie. Larisa pomyślała, że na lotnisku pomylono bagaże, więc wzięła pudełko i poszła wyjaśnić, gdzie są jej artykuły spożywcze. Kiedy kobieta przybyła na miejsce, natychmiast zajęły się nią milicja i służby specjalne.

Wzorowy obywatel

Podczas przesłuchania od razu stało się jasne, że sama pasażerka nie miała pojęcia, że w jej bagażu jest bomba. Następnie śledczy zaczęli rozważać inne wersje, wśród których był atak terrorystyczny z powodu antysowieckich poglądów, motyw problemów małżeńskich i choroby psychicznej podejrzanego.


Pierwszym na liście osób, które prawdopodobnie brały udział w podłożeniu bomby, był mąż Larisy, Wasilij Grib. Biografia mężczyzny charakteryzowała go jako wyjątkowo sumiennego obywatela sowieckiego: emerytowany wojskowy, służący na Dalekiej Północy, odznaczony medalem „Za nienaganną służbę”, pracował jako inżynier w kijowskim zakładzie „Generator”, był członkiem KPZR. Co prawda śledczy nie byli w stanie znaleźć niczego go dyskredytującego lub podejrzanego, mimo to zdecydowano się na inwigilację mężczyzny.

Pozbyć się dowodów

Już następnego dnia, dowiedziawszy się, że samolot, którym leciała jego żona i córka, wylądował bezpiecznie, Wasilij w pośpiechu wyjechał gdzieś swoim samochodem. Na szczęście z powodu podekscytowania nawet nie zauważył, że podąża za nim kilka aut.

Wasilij Grib dzień po wyjeździe żony i córki

Jadący z tyłu śledczy widzieli jak na dłoni, jak mężczyzna wyrzuca jakieś przedmioty na pobocze, a następnie wjeżdża w głąb lasu i powtarza tę czynność jeszcze kilka razy. Po zbadaniu przedmiotów funkcjonariusze byli już pewni, że to Wasilij Grib zorganizował atak terrorystyczny. Ale dlaczego?!

Trudny związek

Małżonkowie Grib byli razem od ponad 20 lat, wychowali dwie córki i, jak zapewniała Larisa, żyli „w doskonałej harmonii”. Jednak po rozmowach z kolegami i przyjaciółmi pary śledczy dowiedzieli się, że nie wszystko w ich rodzinie było tak różowe. Okazało się, że Wasilij został już kilkakrotnie przyłapany na zdradzie, co sprawiło, że Larisa była o niego bardzo zazdrosna, przeprowadzała regularne kontrole kieszeni, prosiła o zgłaszanie prawie każdego wydanego grosza i okresowo robiła awantury. W sumie trudno jej się dziwić. Larisa dowiedziała się na przykład, że kolega z Dalekiej Północy, z którym Wasilij nieustannie rozmawiał przez telefon, okazał się… kobietą. Romans z 32-letnią mieszkanką Igarki, Galiną Galaniną, rozpoczął się w okresie służby Wasilija i stopniowo nabierał poważnego charakteru. Kochankowie zdołali nawet razem zamieszkać i razem wychowali synów Galiny z poprzedniego związku. Ale wkrótce Grib musiał przejść na emeryturę i wrócić do Kijowa, gdzie czekała na niego inna rodzina.

Nagłówki gazet poświęcone tej historii

Podczas przesłuchania mężczyzna przyznał, że nie miał odwagi rozwieść się z żoną. Nie mógł też znieść jej wiecznej „zazdrości i wyrzutów”. Ponadto kochanka z Północy nalegała, aby ostatecznie zdecydował, z kim będzie mieszkał. Wtedy Wasilij postanowił podjąć ekstremalne środki.

Rozwiązanie problemu

W laboratorium w pracy zrobił bombę i umieścił ją w bagażu swojej żony. Urządzenie miało zostać zdetonowane, gdy samolot był w powietrzu, ale podobno jeden z przewodów odpadł podczas załadunku bagaży. Tak więc beztroska praca i nieodpowiedzialne rzucanie bagażami obsługi lotniska tym razem uratowało życie 176 osób. Jako dowód winy mężczyzny posłużyły jego własne słowa i lista literatury, którą Wasilij zabrał z biblioteki Domu Oficerów. Wszystkie książki były poświęcone produkcji urządzeń wybuchowych, a dzięki wykształceniu radiofizyka-inżyniera elektronika Wasilij z łatwością połapał się we wszystkich niuansach.

Lista literatury znalezionej w domu Wasilija

Wasilij kupił proch strzelniczy do materiałów wybuchowych od przyjaciela-myśliwego. Aby to zrobić, musiał pobrać z książeczki 25 rubli. Widząc ten zapis, Larisa zrobiła mężowi kolejną awanturę. Stała się ona „ostatnią kroplą, która przelała czarę goryczy”, jak przyznał później Wasilij. Jedynym celem jego czynu było wyeliminowanie żony i uniknięcie biurokracji przy rozwodzie i podziale majątku. Wasilij nie przejmował się pozostałymi osobami w samolocie, które zginęłyby „przy okazji” tak powiedział śledczym podczas przesłuchania. I choć żona Larisa broniła męża na rozprawie, twierdząc, że w to nie wierzy, otrzymał on karę 13 lat więzienia.

2

Oglądany: 16366x | Komentarzy: 10 | Okejek: 118 osób

Dobra, dobra. Chwila. Chcesz sobie skomentować lub ocenić komentujących?

Zaloguj się lub zarejestruj jako nieustraszony bojownik walczący z powagą
Najpotworniejsze ostatnio
Najnowsze artykuły

19.04

18.04

Starsze historie

Sprawdź swoją wiedzę!
Jak to drzewiej bywało