Szukaj Pokaż menu
Witaj nieznajomy(a) zaloguj się lub dołącz do nas
…NIECODZIENNIK SATYRYCZNO-PROWOKUJĄCY

Spędziłem pół roku w dwóch szpitalach psychiatrycznych i chcę opowiedzieć, jak do tego doszło

35 407  
236   104  
OSTRZEŻENIE: Treści mogą być nieodpowiednie dla wielu i wywołać niepokojące myśli. Linki do pomocy w takiej sytuacji są na końcu tekstu.

Mr_Sceptyk pisze: Byłem jakiś czas w psychiatryku. Miało być około miesiąca, skończyło się na 6. Od początku...

Mój najlepszy przyjaciel zmarł nagle na początku 2020 r. To mnie wpędziło w narastającą depresję. Muszę tu nadmienić, że jestem chory na chorobę afektywną dwubiegunową. To jest ciekawa choroba z powodu naprzemiennych faz manii i depresji. Gdy jest faza manii, wszystko jest możliwe, człowieka rozpiera nieskończona pozytywna energia, nie ma rzeczy niemożliwych, nie ma potrzeby snu, nie ma zmęczenia, cały czas na 100 procent, bez wysiłku. Gdy jest faza depresji, to nie ma zmiłuj... To jest masakra – brak energii, brak chęci do życia. Taka osobista masakra niczym nie wytłumaczalna, totalna destrukcja. Jak wspomniałem, depresja zaczęła się na początku 2020 r. Stopniowo... Podstępem. Powoli, bez ostrzeżenia, dni podobne do siebie, ale tygodnie już nie. Doszły problemy z pracą, ale poprawiły się warunki, za sprawą zastrzyku finansów z niespodziewanego źródła.

Zamykałem się na ludzi, na telefony, na kontakty. Doszło do tego, że wyłączałem telefon, aby nikt mi nie truł. Sporadyczne rozmowy były w zasadzie o niczym. Ludzie, z którymi wtedy rozmawiałem, mówili, że byłem totalnie zrezygnowany, nie chciałem dialogu ani rozmowy. Twierdzili, że odnosili wrażenie, że nie chcę z nimi rozmawiać. Bo tak było. Nie chciałem. W pewnym momencie, około czerwca 2021, myśl o samobójstwie stała się w mojej głowie jedyną. Wcześniej też istniała, ale nie z taką siłą. Nic, dokładnie nic nie miało tak silnego przebicia jak myśl o tym, aby się zabić. Nie widziałem żadnego rozwiązania swoich problemów zarówno z pracą, jak i finansowych. Poczytałem w Internecie o sposobach zabicia się. Przez przypadek znalazłem na forum dla samobójców post o **** ****. W dużej ilości powoduje zatrzymanie akcji serca. No idealna sprawa. Poszukałem artykułów medycznych w tej sprawie. Znalazłem tylko jeden, w którym opisano przypadki samobójstw i zmierzone stężenia we krwi. Na tej podstawie wyliczyłem, że aby skutecznie się zabić, potrzeba około 20 cm 15 proc *******. Na tych analizach spędziłem dobre kilka dni. Wyniki były więc bliskie prawdy.

Kupiłem go na Allegro. W aptece kupiłem kilka igieł i strzykawki. Zastanawiałem się jakiś czas, czy dobrze robię. Nie było odpowiedzi. Pewnego wieczoru pomyślałem, że albo teraz, albo nigdy. W sumie co mi to mogło zaszkodzić? Napisałem kilka maili pożegnalnych do moich najbliższych znajomych i używając funkcji wysłania z opóźnieniem w Gmailu kliknąłem wyślij. Maile miały dotrzeć za 3 dni. Strzykawka, igła, ja, desperacja, chęć zakończenia życia...


Ubrałem się w jakąś koszulę, spodnie, buty – aby nie wyglądać jak debil, gdy mnie znajdą nieżywego... Próba wkłucia się w żyłę okazała się dla mnie zbyt trudna. Próbowałem około 12 godzin. Nie mogłem trafić igłą w żyłę. Pokłuty, obolały, dałem spokój. Wycofałem z wysyłki maile. Nie zniechęciłem się. Jutro też jest dzień.... Odespałem swoje. Rano pierwsza myśl – zabić się. Powtarzałem to około miesiąca. Maile, ubranie się, próba wkłucia, rezygnacja, sen, do jutra, może się uda.

Doszedłem do wniosku, że to nie jest dobry sposób, bo rany na zgięciach łokciowych były coraz większe i bardzo bolesne. Na prawym dorobiłem się martwicy strasznie bolesnej. Oczywiście nie poszedłem z tym do lekarza, bo i po co ? Przecież najwyższym priorytetem było zabicie się. Łokieć był bolesny. Niewyobrażalnie bolesny. Nie trafiłem w żyłę, ale to, co udało mi się zrobić, dało ból przekraczający granicę 10 pkt. To po prostu jest nie do wytrzymania. Dlatego powstał pomysł z powieszeniem się i zakup liny. Pomyślałem, że trzeba to zrobić na klamce od drzwi. Zrobiłem pętlę na szyję i uchwyty na klamkach. Ubranie, maile... Spróbowałem... Natura wygrała. Nogi same mnie podniosły z zawisu na linie. Instynkt wygrał. Po kilku dniach wyniosłem się do lasu. Pomyślałem, że gdy powieszę się na drzewie, to nie będę mieć szansy na ratunek, jak w mieszkaniu. Kupiłem namiot, wziąłem linę, trochę rzeczy, gdyby mi się znów nie udało...

Wszystko mi się kojarzyło z powieszeniem się. Patrzyłem na bramę – jak tu na niej się powiesić. Na drzewo – to samo, itd... Zadzwonił do mnie kolega, gdy już byłem w lesie. Krótka rozmowa. Wylądowałem w szpitalu na oddziale psychiatrycznym. Nie ukrywam, ulżyło mi. Miałem wiarę w to, że mnie postawią na nogi. Rzeczywistość okazała się brutalna, do zajebania. Nie dość, że nie postawiono, to na dodatek wpędzono mnie w jeszcze większy dół. Jedyny plus to to, że poznałem na oddziale wspaniałą kobietę, też po próbie samobójczej, zagubioną, wrażliwą, delikatną i niezmiernie empatyczną.

Miesiąc na oddziale od strony medycznej wspominam jako coś najgorszego w moim życiu. Nikt nie interesował się moim stanem, nikt nie zadawał pytań o myśli samobójcze, postanowiono mi bez mojej zgody odstawić lorafen, od którego byłem uzależniony. Spowodowało to ataki paniki, na które nikt nie reagował. Koszmarny sen na jawie. Była raz taka sytuacja, że moja sympatia poszła w nocy zapalić papierosa w palarni i ją tam zamknięto.
Tak po prostu, bo można...

Po miesiącu ordynator mi mówi, że wypis. OK. Napisano w epikryzie, że nie stwarzam zagrożenia dla siebie ani dla otoczenia i nie mam myśli samobójczych. Ciekawe, na jakiej podstawie, bo nikt mnie nie pytał o takie. OK. W domu spędziłem 2 tygodnie. Wylądowałem w Warcie w szpitalu psychiatrycznym. Z rozpoznaniem z depresją wielką. I tam byłem 5 miesięcy. Postawiono mnie na nogi, byłem otoczony troskliwą opieką i zrozumieniem.


Okazało się, że podejście personelu medycznego jest zupełnie inne niż w pierwszym szpitalu. Sporo chodziłem po korytarzu, zamyślony, z głową w telefonie. Zatrzymywałem się czasem przy pokoju pielęgniarek i... gdy któraś wyszła na korytarz, to od razu padało pytanie, czy coś mi jest. No super. To jest opieka... Dwie panie psycholog były do dyspozycji, o każdej porze dnia lekarz, ze zrozumieniem i radą. Pełnia szczęścia. Tak można dochodzić do zdrowia. Łykałem około 25 tabletek dziennie. Sporo. Jednak to dało dobry, a nawet bardzo dobry efekt.

Takie coś trzeba przeżyć, aby zrozumieć ile jest warte ludzkie życie wśród ludzi, którym zależy na nas. A jeśli chodzi o moją dziewczynę z pierwszego szpitala... Miłość kwitnie i to mi daje siłę do życia. Nie te durne szpitale, ale naturalne, szczere uczucie bliskości, zrozumienia i potrzeby drugiego człowieka. Z tego jestem najbardziej zadowolony. Nie mam żadnych myśli samobójczych i z nadzieją patrzę w przyszłość. I tego Wam również życzę.

Gdzie szukać pomocy

Jeśli sami macie trudne chwile lub znacie kogoś, kto przez to przechodzi, nie wahajcie się skorzystać z pomocy! Jeśli na przykład korci cię, żeby podzielić się podobnymi przemyśleniami w komentarzu poniżej, to może znaczyć, że warto wykonać niezobowiązujący telefon i sprawdzić z doświadczoną osobą po drugiej stronie, czy aby nie warto skorzystać z szerszej pomocy, dowiedzieć się gdzie i jak. To żaden wstyd, oni są od odpowiadania na takie pytania.
Bo to może być chwilowe, a może poważne, samemu nie sprawdzisz. A z wszystkiego, z najczarniejszej dupy, da się wyjść z pomocną ręką.


Antydepresyjny Telefon Forum Przeciw Depresji
tel. 22 594 91 00 (czynny w każdą środę – czwartek od 17.00 do 19.00)

Centrum Wsparcia dla osób w kryzysie emocjonalnym
tel. 800 70 2222 (czynny 7 dni w tygodniu, 24 godziny na dobę)

Telefon zaufania dla osób dorosłych w kryzysie emocjonalnym
tel. 116 123 (czynny 7 dni w tygodniu od 14:00 do 22:00)

Telefon Zaufania dla Dzieci i Młodzieży
tel. 116 111 (czynny 7 dni w tygodniu, 24 godziny na dobę)

ITAKA – Antydepresyjny telefon zaufania
tel. 22 484 88 01
Dyżury psychologów:
poniedziałek 15.00 – 20.00
wtorek 15:00 – 20:00
środa 10.00 – 15.00
piątek 10.00 – 15.00
niedziela 15:00 – 20:00
Dyżury psychiatrów:
czwartek 16:00 – 21:00
piątek 15.00 – 20.00

Całodobowy telefon zaufania
tel. 815 346 060

Strona samobójstwo.pl z listą numerów.


Dziwny przypadek - Jeff Foster (mądry internetowy ziomek) opublikował swoje przemyślenia o myślach samobójczych, poczytajcie tłumaczenie, to wyjątkowe spojrzenie:

To bardzo ważne, abyśmy otwarcie rozmawiali o samobójstwie, depresji i chęci śmierci. Abyśmy przełamali zaklęcie wstydu i strachu wokół tego wszystkiego i sprawili, że dla ludzi w każdym wieku bezpieczniejsze stanie się wyrażanie swoich najgłębszych, najczarniejszych myśli i uczuć. Abyśmy przyjmowali ich ból i wstyd ze zrozumieniem, współczuciem i empatią. Słuchać ich. Traktować je poważnie. I pomóc im uzyskać pomoc, jeśli jej potrzebują. Rozmawiałam z wieloma osobami na całym świecie, które czasami - lub często - myślą o zakończeniu swojego życia.

Pragnienie śmierci, tęsknota za odpoczynkiem w śmierci, przyciąganie Thanatosa i świetlistej pustki, to pragnienie tak stare i potężne jak samo życie. Znam to pragnienie z bliska. Spędziłem znaczną część mojego okresu nastoletniego i początków dwudziestego roku życia, myśląc o śmierci. Zawsze czułem, że coś jest ze mną nie tak. Czułem się zawstydzony. Czułem się samotny w swoim bólu. Myślałam, że tylko ja tak bardzo cierpię. Nie chciałam, aby ktokolwiek zobaczył ciemność, która we mnie tkwiła. Ukrywałem to wszystko. Ale mój ból nie był oznaką choroby. Była to część mnie, która po prostu tęskniła za miłością, zrozumieniem, życzliwą uwagą, bezpieczeństwem, domem.

Moje najgłębsze poczucie niegodności, moje najczarniejsze strachy, moje frustracje i lęki - kto by ich wysłuchał? Kto by objął niegodnego? Kto obdarzyłby niekochanego ciekawością? Objąłby ramionami tego, który zawiódł? Przytuli mnie jak dziecko, pozwoli mi płakać, wściekać się i odpocząć?
Kiedy spychamy nasze wewnętrzne dziecko - z jego uzasadnionymi łzami, wstydem i gniewem - coraz głębiej w ciemność nieświadomości, życie staje się coraz bardziej nie do przeżycia. Nieważne, jak "dobre" wydaje się nasze życie na pozór.
Nieważne, jak wiele sukcesów odnosimy, ile mamy pieniędzy, jakie uznanie zyskujemy, ilu ludzi nas uwielbia, jak bardzo wypełniamy nasze dni użytecznością i produktywnością. W końcu to, czego się w sobie wypieramy, zabije nas - przez uzależnienie, samobójstwo lub po prostu przez stres, wyczerpanie i nudę.
To też jest rodzaj samobójstwa: długa, powolna rezygnacja z życia.
Życie na wpół żywe, tłumienie naszego autentycznego "ja", naszej kreatywności i naszego poczucia radości.

Spójrzcie poza powierzchnię - każdy z nas ma wewnętrzne dziecko, które pragnie, aby mu sprostać.
A noc jest równie piękna jak dzień i ma taką uzdrawiającą moc, jeśli potrafimy wejść w nią ze świadomością i miłością.
- Jeff Foster
4

Oglądany: 35407x | Komentarzy: 104 | Okejek: 236 osób

Dobra, dobra. Chwila. Chcesz sobie skomentować lub ocenić komentujących?

Zaloguj się lub zarejestruj jako nieustraszony bojownik walczący z powagą
Najpotworniejsze ostatnio
Najnowsze artykuły

16.04

15.04

Starsze historie

Sprawdź swoją wiedzę!
Jak to drzewiej bywało