Plotka raz rzucona w obieg zazwyczaj krąży po świecie przez całe
dekady, a sprostowanie takiej fałszywej (aczkolwiek zazwyczaj –
bardzo wstrząsającej) informacji graniczy z cudem. Tłumaczyć
można, że to nie tak, że to tylko miejska legenda, ale kto w to
uwierzy? Jeśli ploteczka jest odpowiednio mięsista i skandaliczna,
to nikomu nie jest na rękę, aby ją dementować. A co jeśli w
takich historyjkach jest jednak odrobinę prawdy? A co jeśli Charles
Manson naprawdę napisał parę kawałków dla Beach Boys, a Keith
Richard faktycznie wciągnął do kichawy prochy własnego taty?
#1. Lou Reed zmusił dzieci do płaczu, mówiąc, że ich matka nie żyje
Legenda głosi, że
Lou Reed - słynny amerykański wokalista, potrzebował jakiegoś
elementu, który dodałby jeszcze więcej dramatyzmu do utworu pt.
„The Kids”. Kompozycja sama już w sobie była cholernie smutna –
w końcu to opowieść o rozpadającym się małżeństwie i
skrzywdzonych dzieciakach. Artysta uznał jednak, że dorzucenie
ścieżki ze szlochającymi małolatami sprawi, że
jego dzieło
będzie kompletne. Za płaczące chórki posłużyły pociechy Boba
Ezrina – producenta albumu „Berlin”, na którym to wspomniany
numer miał się znaleźć. I faktycznie – dziatwa ryczy, aż miło.
Plotka głosi, że Reed wywołał u dzieciaków rozpacz, mówiąc im,
że ich matka nie żyje.
To, na szczęście,
tylko legenda i nic poza tym. W rzeczywistości to sam Ezrin
zarejestrował wrzaski swojego potomstwa. Histeryczne wycie, które
słyszymy w utworze, jest niczym innym, jak głośnymi protestami
dziatwy, która kategorycznie wzbrania się przed… pójściem spać.
#2. Charles Manson
przygotował utwór dla The Beach Boys
Manson w historii
nie zapisał się najlepiej. Psychopatyczny lider sekty, której
członkowie dokonali rzezi w domu Romana Polańskiego, miał jednak
pewien talent. Jako że ów talent był znacznie mniej szkodliwy, niż
czyny, dzięki którym zwyrodnialec ten stał się sławny, wszyscy
życzylibyśmy sobie, aby to właśnie na jego rozwoju Charles się
skupił. Manson spokojnie mógłby się odnaleźć na rynku
muzycznym! Na dobre jednak komponować zaczął, siedząc już w pierdlu. Ba,
sprzedając swoje nagrania, odkładał pieniądze na własnych
adwokatów. W 1968 roku, czyli dobry rok przed krwawym mordem w willi
polskiego reżysera, Charles miał okazję poznać i zaprzyjaźnić
się z Dennisem Wilsonem – perkusistą popularnej grupy The Beach
Boys. W jaki sposób doszło do tego spotkania? Wilson zabrał kiedyś
do swojego samochodu dwie autostopowiczki,
które jak się okazało –
były członkiniami sekty Mansona.
Charles chciał
wykorzystać tę znajomość i podrzucił gwiazdorowi parę kartek z
rozpisanym utworem dla jego zespołu. Denis uznał, że kompozycja ta
jest całkiem fajna, więc bezczelnie sobie ją przywłaszczył,
uprzednio zmieniając jej całą warstwę tekstową. W odwecie
członkowie sekty Mansona zdewastowali artyście jego dwa samochody.
Mimo to numer "Never Learn
Not to Love" ostatecznie trafił na stronę B płyty zawierającej
jeden z singli nagranych przez The Beach Boys.
#3. Roy Orbison był
ślepy
Czarne okulary
dopełniały wizerunku mrocznego muzyka, na jakiego ewidentnie
lansował się Roy Orbison. Pewna plotka głosi, że piosenkarz ten był
równie ślepy, co autor „I Just Call to Say I Love You”, ale
fakt ten starał się ukryć przed fanami. Prawda jest jednak taka,
że mimo wady wzroku, Orbison wcale nie widział źle. Oczywiście pod warunkiem,
że nosił okulary z dość grubymi szkiełkami. Podobno podczas
jednej z europejskich tras koncertowych u boku The Beatles, Roy
zostawił swoje pingle w samolocie i
zorientował się za późno,
aby po nie wrócić.
Tymczasem jedyną zapasową parą okularów, jaką wtedy posiadał, były te stosunkowo rzadko używane - przeciwsłoneczne. Na scenę więc wyszedł, mając na
nosie te właśnie patrzałki. Już następnego dnia, dziennikarze
okrzyknęli Orbisona mianem „muzyka w czarnych okularów”.
Artysta uznał więc, że ta „przypadkowa” stylówa całkiem mu
pasuje i już do końca swej kariery nosił przyciemniane szkła.
#4. Van Morrison nagrał
bełkot, aby wywiązać się z umowy, którą podpisał z wydawcą
swoich płyt
Irlandzki artysta
Van Morrison popełnił kiedyś wielki błąd i podpisał wyjątkowo
niekorzystną dla siebie umowę z pewną wytwórnią płytową.
Ostatecznie udało mu się nawiązać współpracę z Warner
Brothers, jednak w dalszym ciągu zobligowany był do zarejestrowania
ponad 30 kompozycji dla swojego starego wydawcy. Zamiast rozpaczać
nad swoim losem, artysta poszedł do studia i za jednym posiedzeniem
nagrał 36 kawałków. W praktyce, brzdąkając sobie na gitarze, wyśpiewał zaimprowizowane
pieśni na temat grzybicy, Duńczyków
oraz zaległych tantiemów. Wręczywszy zaskoczonym właścicielom
wytwórni nośnik z tym bełkotem, Van Morrison wywiązał się z
kontraktu, mimo że jego „dzieło” absolutnie nie nadawało się
do publikacji.
#5. Keith Richard
regularnie robił sobie transfuzje krwi, a raz wciągnął nosem
prochy swojego ojca
Oto całkiem żywy
dowód na to, że ekstremalne ilości alkoholu i narkotyków są w
stanie zamienić człowieka w wysokofunkcjonującą mumię, która
może nie prezentuje się zbyt apetycznie, ale za to spokojnie może przetrwać wybuch bomby atomowej, a nawet cały tydzień urlopu w Zgierzu!
Spośród wielu legend na temat Richarda szczególnie popularna jest
ta dotycząca rzekomych transfuzji krwi, od których to gitarzysta
miał być uzależniony. Plotkę tę wprowadził do obiegu sam muzyk,
który w pewnym momencie zmęczony już był dziennikarskimi
pytaniami dotyczącymi wlewów dożylnych będących częścią swego programu odwykowego. Uzależniony więc owszem był - ale od heroiny.
Artysta
regularnie poddawał się takim "detoksykacyjnym" zabiegom i niezdrowe zainteresowanie
tym tematem przekuł w legendę miejską,
która krąży po świecie
do dziś.
Podobnie jest z
historią o tym, jak skremowane szczątki swojego ojca, Richards miał
wciągnąć do nosa, niczym ścieżkę najlepszego koksu.
Tu już
jest nieco więcej prawdy – w jednym z wywiadów gitarzysta odniósł
się do tej plotki i przyznał, że faktycznie zdarzyło mu się
„skosztować” swojego ojca. Muzyk dodał niewielką ilość
popiołu z urny do kokainy, którą zamierzał przyjąć do nosa.
Podobno tata muzyka nie miałby nic przeciwko takiemu „pożegnaniu”.
#6. Rod Stewart –
orgia z marynarzami i żołądek pełen spermy
Ta plotka ma już
wiele dekad, a nadal przywoływana jest, kiedy tylko, gdzieś na
imprezie, jakiś ramol puści kawałek Roda Stewarta.
„A wiesz, że
on lubi mężczyzn i kiedyś wziął udział w orgii zorganizowanej
przez gejowskich marynarzy? Następnego dnia trafił do szpitala,
gdzie zrobiono mu płukanie żołądka i wypompowali z niego kilka
litrów spermy! Tak było! Prawdę mówię!”. Przez lata muzyk nie komentował tej historii, co
tylko dodawało plotce pewnej pikanterii, jednak w 2012 roku, w swojej
autobiografii
przedstawił rodowód tej historii.Jej autorem był Tony Toon – długoletni
asystent piosenkarza, który min. odpowiedzialny była za
przekazywanie do mediów tekstów prasowych o Stewarcie. Kiedy Toon
został przez artystę zwolniony, postanowił się zemścić i
rozesłał do gazet paszkwil na temat swego byłego pracodawcy.
„Mówcie sobie, co
chcecie o Tonym. Niech Bóg ma jego duszę w opiece, ale jedno trzeba
mu przyznać – skubaniec był dobry w tym, co robił…” -
wspominał Toona Stewart.
#7. Przeklęty
apartament, w którym zmarły dwie wielkie gwiazdy
W 1974 roku Cass
Elliot – mocno otyła piosenkarka z grupy The Mamas and the Papas
miała umrzeć, zadławiwszy się hamburgerem. To plotka, która
narodziła się po tym, jak policjanci znaleźli w miejscu zgonu
artystki, kawałek bułki z fastfoodowej restauracji. W
rzeczywistości jednak wokalistka odeszła z tego świata w wyniku
„zwykłego” zawału. Cztery lata później, w dokładnie tym
samym mieszkaniu, napruty alkoholem Keith Moon – perkusista The Who,
nażarł się kilkudziesięciu tabletek nasennych i… no, cóż –
poszedł spać.
Snem wiecznym.
Mieszkanie to
należało do wokalisty - Harry’ego Nilssona, który był tak
przerażony tragicznymi wydarzeniami, które w jego skromnych progach
się wydarzyły, że czym prędzej pozbył się tego ciężaru.
Apartament kupił Pete Townshend – frontman The Who, który nie
chciał, aby „przeklęta” nieruchomość stała się miejscem
pielgrzymek fanów grupy oraz miłośników spraw paranormalnych.
Źródła:
1,
2
Dobra, dobra. Chwila. Chcesz sobie skomentować lub ocenić komentujących?
Zaloguj się lub zarejestruj jako nieustraszony bojownik walczący z powagą