Szukaj Pokaż menu
Witaj nieznajomy(a) zaloguj się lub dołącz do nas
…BO POWAGA ZABIJA POWOLI

Wielki wojownik zabity przez... własne pachy? – nieprawdopodobne wydarzenia z życia Bruce'a Lee

28 050  
177   13  
W czasach, kiedy na ringu ścierają się ze sobą patostreamerzy, lewicowi poeci i aspirujące do roli wpływowych mentorek przedstawicielki najstarszego zawodu świata, brakuje nam takich mistrzów jak Bruce Lee. Ludzi, którzy wynieśli okładanie się po mordach do rangi sztuki. Ten mały, żylasty zabijaka jest martwy od prawie połowy wieku, a jego legenda ciągle rośnie. Jednym z jej kluczowych elementów jest mnóstwo mitów i nieprawdopodobnych historii, które na temat Lee krążą. Przyjrzyjmy się niektórym z nich.

1. Był za słaby, aby służyć w amerykańskiej armii? Musiał przyjmować sterydy, aby nabrać muskulatury?

Gdy Bruce ukończył edukację na wyższej uczelni w Seattle, liczącym sobie 23 lata młodzieńcem zainteresowała się armia. W tamtym czasie trwała rekrutacja żołnierzy, którzy mieli zostać wysłani do Wietnamu. Faktem jest, że Lee został jednak odrzucony podczas komisji lekarskiej. Nie wynikało to jednak z tego, że późniejsza gwiazda kina była słaba fizycznie. Nic z tych rzeczy – Bruce praktycznie całe życie był w świetnej formie. Powód był tu zupełnie inny. Otóż młody rekrut miał pewną przypadłość, która przekreślała jego „karierę” w wojsku. Mowa o wnętrostwie, czyli o wadzie rozwojowej objawiającej się tym, że jedno z jąder pozostaje w jamie brzusznej, a nie w mosznie.


Wnętrostwo nie prowadzi jednak do zaburzeń hormonalnych, bezpłodności czy potrzeby stymulowania się anabolikami, aby nabrać masy mięśniowej. Mimo to do dziś trwają dyskusje, czy gwiazda „Wejścia smoka” przypadkiem nie wspomagała się sterydami lub zastrzykami z testosteronu.

2. Bruce był znakomitym tancerzem

Oglądając filmowe pojedynki Małego Smoka, można odnieść wrażenie, że ma się do czynienia z tańcem, a nie z walką. Lee zapałał taką samą miłością do pląsania na parkiecie, jak i do mordobicia. W latach 50. świat oszalał na punkcie kubańskiego tańca cha-cha wywodzącego się z rumby i mambo. Moda ta trafiła także do Hongkongu, gdzie szybko zachwyciła się nim lokalna młodzież. Małoletni Bruce, który w tamtym czasie uczył się już kung-fu pod czujnym okiem Ip-Mana, a nawet wygrywał medale na sportowych, międzyszkolnych turniejach bokserskich, szybko złapał „czaczowego” bakcyla i już w 1958 roku wygrał duży, krajowy konkurs.


Podobno później, będąc już wielką gwiazdą kina kopanego, Lee nadal trzymał w swoim portfelu kartki z notatkami zawierającymi opisy aż 108 różnych kroków tanecznych.

3. Mógł dostać wpierdziel od Robina, ale… odmówił

Prawdziwą trampoliną dla aktorskiej kariery Lee była jego rola w realizowanym przez telewizję ABC serialu „Green Hornet”. Produkcja ta najpierw jednak miała swoją premierę jako cykl radiowych słuchowisk, których to popularność sprawiła, że w latach 40. powstały dwa kinowe seriale o przygodach zamaskowanego bohatera i jego azjatyckiego pomagiera. Najbardziej jednak znaną odsłoną perypetii „Green Horneta” jest telewizyjna wersja, w której rolę Kato – wspomnianego pomocnika tytułowego herosa, zagrał Bruce Lee.


W 1966 roku, kiedy premierę miał ten serial, na domowych ekranach brylował też inny zamaskowany kizior. Mowa o Batmanie, w którego postać wcielał się Adam West! Obie produkcje często były do siebie porównywane. Tym bardziej że za ich powstanie odpowiadała ta sama stacja telewizyjna. W końcu więc powstał odcinek „Batmana”, w którym spotykają się bohaterowie obu hitów i… zaczynają tłuc się ze sobą. Podczas gdy Mroczny Rycerz staje do pojedynku z Green Hornetem, ubrany w waginosceptyczne spodenki Robin (w tej roli Bruce Ward) okłada się z Kato.
Według pierwotnego planu przydupas Nietoperka miał złoić skórę Kato, jednak Lee przeczytawszy scenariusz, rzekł krótko: „Nie zrobię tego” i odmaszerował, nie dając nawet dojść do słowa producentom serialu. Trzeba więc było szybko zmienić ten element fabuły, aby pojedynek zakończył się przed jednoznacznym wyłonieniem zwycięzcy.
Warto dodać, że Bruce Ward był uzdolnionym karateką i posiadaczem czarnego pasa w tej dyscyplinie.


4. Roman Polański podejrzewał, że Bruce Lee mógł być zamieszany w zabójstwo Sharon Tate

Ta intrygująca historia została przytoczona przez magazyn Esquire niedługo po premierze filmu „Dawno temu w Hollywood”. Otóż Bruce Lee, oprócz występów przed kamerą, prowadził też personalne treningi, a jego klientami były największe gwiazdy kina. Za godzinne spotkanie Lee pobierał ponoć opłatę w wysokości 1000 dolarów! Uczył on technik walki zarówno Steve’a McQueena, jak i samego Jamesa Coburna. Na lekcje wpadał też do niego Roman Polański i jego żona Sharon Tate.

W 1969 roku członkowie sekty Charlesa Mansona dostali się do domu polskiego reżysera i dokonali krwawej rzezi na obecnych tam osobach. Jedną z ofiar była ciężarna wówczas Sharon.


Parę miesięcy po tej tragedii Polański wrócił do treningów u boku Bruce’a. Podczas jednego z nich Lee wspomniał reżyserowi o swoich… okularach. Mistrz zgubił je i absolutnie nie mógł sobie przypomnieć, gdzie się one podziały. To, z pozoru niewinne, wyznanie sprawiło, że Polański zaczął łączyć pewne fakty. Otóż na miejscu zbrodni w jego domu policja znalazła czyjeś okulary. Podobno twórca „Dziecka Rosemary” miał absolutną obsesję na ich punkcie i za punkt honoru postawił sobie znalezienie ich właściciela. Kupił nawet specjalne urządzenie, za pomocą którego sprawdził, jaką wadę wzroku miała osoba, która okulary te nosiła.
Kiedy więc Bruce opowiedział o swojej zgubie, Polański nabrał pewnych podejrzeń.
Nie chciał jednak niczego dać po sobie poznać i zaproponował swemu nauczycielowi, że zabierze go do znajomego okulisty, który zbada mu wzrok i przepisze nowe patrzałki. Lee, nie spodziewając się tego, że polski reżyser bierze pod uwagę jego udział w morderstwie swej żony, z chęcią udał się z nim do lekarza. Na szczęście okazało się, że wada wzroku Bruce’a nie zgadzała się z wadą posiadacza okularów, które znaleziono w pobliżu zwłok Tate…


5. Lee miał bardzo słabą głowę do alkoholu

Mało kto miał okazję napić się z tym gwiazdorem piwka, bo Lee stronił od alkoholu, twierdząc, że prowadzi zdrowy tryb życia, a do tego napoje wyskokowe są paskudne w smaku. Co zaskakujące – w 2013 roku firma Johnny Walker Whiskey wypuściła na chiński rynek reklamę swojego produktu, w której to dzięki CGI ożywiono zmarłego cztery dekady wcześniej gwiazdora! Efekt był... no powiedzmy – taki sobie.



Według biografów mistrza, Bruce pił bardzo rzadko i zazwyczaj kończyło się to źle. Po kilku łykach dowolnego alkoholu Lee robił się czerwony na twarzy oraz zaczynał się intensywnie pocić i mieć nudności. Znany kickbokser Joe Lewis wspominał, że podczas wizyty w jego domu aktor napił się lekkiego koktajlu przygotowanego przez żonę gospodarza, a następnie efektownie się porzygał. Można by się śmiać, że Lee był kozakiem tylko w kwestiach spuszczania łomotu, ale już w temacie prawdziwego „męskiego” sportu, jakim jest chłeptanie procentów, gwiazdor ssał po całości.


Prawda jest jednak taka, że za alkoholową awersją Bruce’a stała nie jego „słaba głowa”, ale… genetyka. Okazuje się bowiem, że aż 40% Azjatów ma duży problem z metabolizmem alkoholu. Odpowiada za to genetyczna mutacja, która objawia się brakiem aktywności jednego z enzymów uczestniczących w tym procesie. W rezultacie u osoby z taką przypadłością podczas przyjmowania procentowego napoju momentalnie odkłada się aldehyd octowy, a towarzyszą temu procesowi silne nudności, wystąpienie reakcji alergicznej i zaczerwienienie twarzy.
Według badaczy z Chińskiej Akademii Nauk mutacja ta mogła się wykształcić w momencie, kiedy pierwsi rolnicy na tamtych ziemiach zaczęli uprawiać ryż, z którego, jak wiadomo, można też produkować napój alkoholowy. Najwyraźniej natura chciała chronić Chińczyków przed zgubnym nałogiem…

6. Za śmierć gwiazdora mogły odpowiadać jego gruczoły potowe. A raczej – ich brak

Jakkolwiek dziwacznie by to nie brzmiało – Lee naprawdę przeszedł taką procedurę. Aktor był wielkim perfekcjonistą i w swoje popisy przed kamerą wkładał bardzo dużo fizycznego wysiłku. A ten zawsze idzie w parze z litrami wylanego potu. Gwiazdor uważał jednak, że mokre plamy pod pachami są nieestetyczne i że nie chciałby, aby te odwracały uwagę widzów od jego kopniaków i wyskoków.
W 1973 roku Bruce skorzystał z pomocy chirurga, który usunął jego gruczoły potowe znajdujące się pod pachami. W ten sposób Lee miał z głowy problem obleśnych plam, ale także utrudnił swojemu organizmowi możliwość ochładzania ciała, co w przypadku tak wysportowanego mężczyzny, jak Bruce Lee, było tylko proszeniem się o kłopoty.


Parę tygodni przed śmiercią gwiazdor stawił się w studiu, aby dograć ścieżki dialogowe do „Wejścia smoka”. Technicy, nie chcąc, aby na taśmie zarejestrowały się zakłócenia, wyłączyli klimatyzację w pomieszczaniu. W rezultacie temperatura podniosła się. Po 30 minutach przebywania w duchocie Bruce stracił przytomność i trafił do szpitala, gdzie stwierdzono u niego potężny obrzęk mózgu. Mało brakowało, a tego dnia Lee straciłby życie.
Chociaż popularna teoria mówi, że w śmierć Bruce’a zamieszani byli mnisi z Shaolin, którzy wykończyli gwiazdora „ciosem wirującej pięści”, to według współczesnych biografów za jego zgon mogła odpowiadać wspomniana procedura chirurgiczna. 20 lipca 1973 roku w Hongkongu panował nieznośny upał – 32 stopnie w połączeniu z wysoką wilgotnością powietrza sprawiły, że Bruce dostał kolejnej zapaści. Jego kochanka Betty Ting Pei dała mu środek przeciwbólowy, po przyjęciu którego Lee zasnął. Z drzemki już się nie wybudził.


Sekcja zwłok aktora wykazała, że ten był odwodniony, a jego mózg miał silny obrzęk, co może wskazywać na śmierć w następstwie udaru cieplnego.
Mimo że Lee zmarł podczas pracy na planie „Gry śmierci, to film ten nakręcono do końca, a miejsce mistrza zajął dubler z topornie nałożonym na oblicze zdjęciem twarzy przedwcześnie zmarłej gwiazdy. Twórcy tej produkcji byli nawet na tyle bezczelni, że umieścili w swoim dziele autentyczne zwłoki gwiazdora.


Źródła: 1, 2, 3, 4, 5, 6
4

Oglądany: 28050x | Komentarzy: 13 | Okejek: 177 osób

Dobra, dobra. Chwila. Chcesz sobie skomentować lub ocenić komentujących?

Zaloguj się lub zarejestruj jako nieustraszony bojownik walczący z powagą
Najpotworniejsze ostatnio
Najnowsze artykuły

24.04

23.04

Starsze historie

Sprawdź swoją wiedzę!
Jak to drzewiej bywało