7 rzeczy, których prawdopodobnie nie wiedziałeś o popularnych filmach

#1. Wybuchowe Spectre

Kolejne filmy o przygodach agenta 007 wzbudzają ogromną sensację i trudno się dziwić – potężna machina marketingowa pracuje bezustannie, co przekłada się też na oczekiwania widzów. By im sprostać, autorzy Spectre niechcący ustanowili nowy rekord Guinnessa. Nakręcone w 2015 roku na marokańskiej pustyni sceny z wybuchu bazy Blofelda to największa filmowa eksplozja w historii. Wykorzystano wtedy niemal 8,5 tys. litrów paliwa i ponad 30 kg materiałów wybuchowych. Z oczywistych względów całość nakręcono za jednym podejściem.

#2. Uwaga, zwłoki

3 Oscary i wiele innych nagród – 1917 Sama Mendesa to film nakręcony z ogromnym rozmachem… choć przy jego powstawaniu nie zabrakło też dość specyficznych sytuacji. Bohaterowie 1917 mają za zadanie sforsować linie wroga i dostarczyć tajną wiadomość, dzięki której Brytyjczycy mogli będą uniknąć wpadnięcia w pułapkę. Jak to zwykle bywa, „jest wojna, muszą być ofiary”. W tym wypadku oczywiście „sztuczne”. I owych sztucznych kończyn, filmowych rekwizytów, porozrzucano w miejscach, gdzie kręcono ujęcia, że aż… konieczne było ustawienie ostrzegających przed tym faktem znaków, by przypadkowi spacerowicze nie podnosili alarmu za każdym razem.

#3. Recykling

Gdyby dla każdego filmu przygotowywać scenografię i rekwizyty całkowicie od podstaw, budżety niezbędne do nakręcenia większości produkcji musiałyby znacząco wzrosnąć. Dlatego naturalnym rozwiązaniem jest „recykling”, który łączy często zupełnie niezwiązane ze sobą produkcje. Bo i cóż wspólnego mają ze sobą Lśnienie Kubricka z Gwiezdnymi Wojnami: Imperium kontratakuje? Otóż… sztuczny śnieg. Większość tego, który zobaczyć można w Lśnieniu, to mieszanka soli i pokruszonego styropianu, który zaledwie chwilę wcześniej pokrywał planetę Hoth.

#4. Sabotażyści

Nie ma nic gorszego niż praca z ludźmi? Z pewnością niejedna osoba chętnie podpisałaby się pod takim stwierdzeniem… a czy byłoby bardzo przesadzone, to już zupełnie inna historia. Niemniej jednak twórcy Doktora Dolittle – wersji z 1967 r. – przekonali się, że zwierzęta również potrafią solidnie namieszać. Tym bardziej, że na planie pojawiła się całkiem solidna ich liczba, ponad 1200 sztuk. Przygód wobec tego nie brakowało, poczynając od kozy, która zeżarła scenariusz, przez papugę, która nauczyła się wykrzykiwać „cięcie!”, po kaczki, które… z jakiegoś powodu zapomniały, jak się pływa, i trzeba było popędzić im na ratunek.

#5. Kiedy producent wie lepiej

Patrol na pustyni to film, o którym mało kto dzisiaj pamięta – trudno, by po niemal 90 latach od nakręcenia wspominać nieszczególnie spektakularny dramat wojenny. Tak czy inaczej to dobry przykład tego, dlaczego nie należy słuchać producentów. Ponieważ sceny Patrolu kręcone były na pustyni w Arizonie, reżyser polecił, aby prace trwały wyłącznie rankiem oraz wieczorem, unikając tym samym lejącego się z nieba żaru. Producent miał na ten temat odmienne zdanie. Tak chciał przyspieszyć pracę ekipy, że sam wyszedł w środku dnia na otwartą przestrzeń, by udowodnić, że „reszta się tylko mazgai”. Rezultat? Udar cieplny, hospitalizacja i – choć to ostatnie akurat niepotwierdzone – jakaś nauczka.

#6. Wirujący sukces

Dirty Dancing to film, który zapisał się w historii kina – co do tego nie ma najmniejszych wątpliwości. W Polsce zasłynął – pomijając to, czym gdziekolwiek indziej na świecie – także jednym z najdziwniej przetłumaczonych tytułów w kinach. Nie sposób jednak nie docenić tego, jak wpłynął na ludzi… Sam w sobie okazał się sukcesem kasowym, podobnie ogromnym wzięciem cieszyły się płyty z muzyką na jego podstawie. Szkoły tańca w Ameryce przeżyły rozkwit, a co najciekawsze jeszcze do 2005 sprzedawało się ponad milion płyt DVD z Dirty Dancing rocznie! To zaskakujące z wielu względów – choćby takiego, że od premiery w 1987 film zdążył już osiągnąć pełnoletniość.

#7. Kosmiczna produkcja

Niby zwyczajny, rutynowy lot w kosmos, nic złego nie powinno się wydarzyć – a zatem to idealny moment do tego, aby wydarzyło się coś złego! Większość osób zapewne kojarzy jeszcze film Apollo 13 z Tomem Hanksem i Kevinem Baconem w rolach głównych. Produkcja z 1995 roku wypadła bardzo realistycznie i nic dziwnego, bo nagrywano ją w warunkach „zerowej grawitacji”, mianowicie na pokładzie samolotu nazywanego wdzięcznie Vomit Comet. Tego rodzaju maszyny wykorzystywane są do szkolenia astronautów w warunkach bliskich nieważkości. Na potrzeby filmu odbyto ponad 600 lotów, czyli… więcej niż przechodzą niekiedy prawdziwi astronauci.