Szukaj Pokaż menu
Witaj nieznajomy(a) zaloguj się lub dołącz do nas
…BO POWAGA ZABIJA POWOLI

Podglądam ludzi w pracy - cz. VI - Pokażę ci cycki!

88 396  
658   61  
Jestem najlepszy. Jestem mistrzem świata i okolic, Astrą i Omegą. Nie ma rzeczy, których nie wiem i nie widziałem. Po prostu jestem NAJ. Po 6 latach pracy można pomyśleć, że się serio wie wszystko, albo wszystko widziało. Ale od czego są ludzie? Oni zawsze pokażą, że jeszcze wiele muszę się nauczyć.

#1. Jebaniutki - komentarz roku


Przyjechałem do wezwania na obiekt, który nie podlega ochronie. Po prostu nic się tam nie dzieje, a straty roczne z tytułu kradzieży wynoszą około 7 tysięcy. Czyli bardzo niewiele. Jednak zdarzyło się, że „coś się zadziało” i kierowniczka regionu poprosiła o sprawdzenie. Faktycznie – wpadł gość i wyniósł cały wózek produktów. Trzy razy. Zgrywam materiał, przygotowuję informacje dla policji. Jak to bywa w sklepach, gdzie nie ma nadzoru ochrony, moja wizyta jest „wydarzeniem” i zazwyczaj mam wianuszek kobiet nad głową. Tego dnia stanęły nade mną panie ze stoiska mięsnego. Nihil novi.
Odtwarzam moment kradzieży OD TYŁU.
I słyszę komentarz szoku, zdziwienia i niedowierzania:
- Patrz, kurwa, jebaniutki odkłada wszystko!
Na wszystkie bóstwa świata – nie pozbierałem się ze śmiechu przez dobrą godzinę.

#2. Zuzia, pomóż!

Innego dnia pojechaliśmy grupą do sklepu pozbawionego ochrony. Tutaj propsy dla załogi, bo wyczaiła „że coś się dzieje” sama z siebie – zobaczyli, iż wiele produktów znika z półek, mimo braku sprzedaży. Po kilku godzinach intensywnej pracy namierzyliśmy kilku złodziei – stałych klientów. Jedna babka zasadniczo wynosiła dwa razy dziennie całe siatki. I tu mega ciekawostka – sąsiadka kierowniczki. Mieszkają w tej samej klatce, na tym samym piętrze, drzwi obok siebie. Jak już było jasne, że mamy na „sąsiadkę” 17 kradzieży, trzeba było ją ująć. A jako że przychodziła dwa razy dziennie, sprawa była przesądzona. Przyszła, ukradła, została ujęta. Prowadzę ją do kierowniczki. I się zaczyna:
- Zuzia, pomóż, ten pan kłamie! – woła „sąsiadka” i zanosi się płaczem.
- Nie, pani sąsiadko, pani mnie... NAS okrada od dawna!
- Jak tak możesz mówić? Ja bym nigdy nic nie ukradła! Ten facet jest podły!
- Ten „facet” właśnie mnie uświadomił, że jesteś złodziejką! – odpiera kierowniczka.
- Ależ Zuziu, kochana moja, ten łotr kłamie! On ciebie kłamie!
Zuzanna, czyli kierowniczka, spuściła głowę. Widać wkurw, bo pięści zacisnęła, ale nic nie mówi. Sąsiadka łka i wpiera kobiecie, że mi się ubzdurało. Przyjechała policja – wiadomo, sprawa do sądu. I wtedy sąsiadka zabłysnęła:
- Zuziu, pomóż mi proszę, oni się zmówili!!!

#3. Pokażę ci cycki!


Co jest novum ostatnio, to że małotaly kradną na potęgę. Bywały mniejsze akcje, ale nigdy w takiej skali. Ostatnio (4 maja, po długim weekendzie) miałem dwie dziewczyny w sklepie, które coś kombinowały. Dziewczyny skromnie ubrane, lat circa 14... ale tutaj pewny nie jestem. Obie zwinęły po piwie. Zatrzymałem je w asyście kierowniczki.
- Jezu, koleś, to tylko małe piwo! Puść nas! – Krzyczy dziewczyna w czarnych włosach.
Ja się nie odzywam. Kierowniczka asystująca też specjalnie się nie kwapi, aby się odezwać. Czekamy na policję.
- No, facet, ja cię proszę, kurwa, puść mnie!
- Nie. Trzeci raz kradniesz piwo w tym tygodniu... Jako nieletnia...
- Pokażę ci cycki, tylko puść mnie!
Patrzę na dziewczę...
- Nie mam czasu czekać, aż urosną.
Sprawa skierowana do sądu dla nieletnich. Natomiast co do mojej ciętej riposty, to sam sobie muszę przyznać, że dowaliłem do pieca.

#4. Bo ci jebnę


Zatrzymałem gościa, który wynosił czekolady. Stawiał się słownie, ale dał się zebrać bez użycia siły. W drodze na magazyn zaczął odgrażać się, że „mi jebnie”. Myślę, a co tam – dawaj. Stoimy pod kamerami.
- I co, jebniesz mi czy nie?
- No, jebnę ci zaraz.
- To czekam.
- To sobie czekaj – odpowiada.
Mija parę minut.
- Nie patrz tak na mnie, bo ci zajebię, serio – informuje mnie zatrzymany.
- Rozumiem. Powtarzasz się.
- Zajebię ci solidnie, kutasie.
- Ale na co czekasz, aż ci jaja wyrosną?
Cisza.
Przyjeżdża policja. Informuję, że typ groził, że mi jebnie. Na co policjant:
- To następny razem jak coś powie, to mu przypierdol.
- ???
- Tak jak mówię.
Gość spuścił głowę i ani razu nie spojrzał na mnie.

#5. Karma wraca


Do sklepu weszła całkiem elegancka młoda dama, która w niesamowity sposób zrobiła burdel na półkach. Półkach, które były wspaniale poukładane. W poszukiwaniu kartonu (bo to teraz modne) wywaliła z regału karton konserw i je wyjęła wszystkie, odkładając puszki gdzie popadnie. Ale to nie koniec. Ten karton jej nie pasował, więc go pierdykła w regał, przestawiając przy tym słoiki. Poszła ciut dalej, zabrała z półki kolejny, wypełniony słoikami z ogórkami, te wyjęła i także pierdykła jak popadnie. Zrobiła taki bałagan, że szkoda było na to patrzeć. No, ale nie mogę nic zrobić poza „pogadanką”. Tymczasem akcja się rozwija, bo i ten karton jej „nie przypasował”, więc wzięła litrowe mleka i je wyjęła. Karton chyba był już okej. Nałożyła do niego „Fasolkę po bretońsku”, słoiki 0,7 l w ilości pięciu sztuk. I tak uzbrojona poszła do kasy. Tam zapłaciła. Ja postanowiłem grzecznie z nią pogadać, ale nie na sklepie, tylko udając „klienta”.

Wychodzę. Kobieta idzie i taszczy ten karton, aż podchodzi do samochodu (wielkie, białe BMW) i chcąc wygrzebać kluczyk z płaszcza, wywraca zawartość kartonu na ziemię. Wszystkie słoiki poszły się kochać. To był tak piękny widok, że zrezygnowałem z rozmowy. Jej wkurw był EPICKI.

#6. Kłamca, kłamca


Właściwie to „kłamczyni, kłamczyni”. Natrafiłem na obecność stałej złodziejki. Ładna kobieta, 31 lat, na imię Marta (skąd wiem, zaraz napiszę). Prześledziłem zasięg CCTV i miałem na nią pięć kradzieży – temat był trudny, bo raz była z dzieckiem (dziecko lat 3), raz bez, raz ubrana tak, raz siak, raz włosy związane w kuc, raz puszczone luzem itd. Normalnie kameleon. Więc tak na szybko ustaliłem te pięć wizyt i drapnąłem ją, wraz z kierowniczką, jak wsiadała do samochodu. Tutaj wykazała się niebywałym sprytem, bo 3,14zda, przesypała zawartość sporej torby do jeszcze większej torby i zamieszała tam, niczym kołem fortuny. Oczywiście, mogłem tylko zgadywać co wynosiła, bo działała dość szybko, więc na gorąco nie miałem możliwości stwierdzić, co wynosiła. Wtem kierowniczka przejęła rozmowę:
- Dobra, puścimy cię, tylko oddaj rzeczy, które zabrałaś ze sklepu.
Kobieta oddaje nam 2x masło 300 g i 2x jogurt 500 ml. Zapewnia, że tylko to. Przeprasza itd., itp. Wtedy kierowniczka robi zdjęcie samochodu, wraz z dzieckiem, i informuje, że sprawa zostanie zgłoszona na policję. Inna rzecz jest taka, że NIE MOGĘ zatrzymać kobiety z dzieckiem siłą (jeśli nie stanowi ona zagrożenia dla życia lub zdrowia innych osób). Puszczamy ją. Okazało się, że tego dnia wyniosła rzeczy o wartości 89 zł.
Wracam na obiekt – jestem uparty, bo namierzam jej wizyty. Po kilku godzinach mozolnego dłubania w kamerach mam kolejne trzy. Wartość skradzionego towaru to 370 zł (wliczając próbę ujęcia). Wtem na zaplecze wpada ONA.
- Chciałam powiedzieć, że sama zgłosiłam się na policję i polecili zapłacić za rzeczy, które ostatnio skradłam – oznajmia wartko.
Yyyyy... okej. Może tak być.
Pokazuje dowód osobisty. Oddaje rzeczy, które ukradła (wszystko się zgadza z tym, co ustaliłem po zdarzeniu).
Teraz mam powód, by ją przetestować. Czasem złodziej jest uczciwy, czasem nie. Ona była zdecydowanie „nie”.
- Czy były inne zdarzenia, kradzieże? – pytam.
- Może... w marcu byłam u rodziców i tutaj, w sklepie.
- Jest pani pewna?
- Przecież przyszłam, płacę! Jestem pewna.
Idę w stronę „dobrego gliniarza”.
- Jeśli pani mnie kłamie, to puszczę zawiadomienie na policję, sprawa skończy się w sądzie, będzie miała pani masę problemów...
- Przysięgam, że nie kłamię. Może pan sobie wszystko sprawdzić. Zapłacę, dostanę mandat i więcej tego nie zrobię.
Wiedziałem, że kłamie. Poszła sobie. A ja wróciłem do pracy. Łącznie namierzyłem dziewięć jej wizyt. Ale to nie wszystko. Pogadałem z OFI z dwóch sąsiednich sklepów. Ci prześledzili zasięg CCTV, wiedząc kogo szukać, i w obu sklepach było łącznie 9 kradzieży. Z moimi dziewięcioma kwota urosła do ponad tysiąca trzystu złotych. A to już dobry kwit.
Happy end. Przywiozła ją policja, celem porównania zeznań. Dlaczego? Pasowała do opisu (sposób działania, zdjęcia) babki, która w innym mieście w ciągu miesiąca urobiła sklepy na trzy tysie. A to podobno początek sprawy... Okazało się, że to jakaś mocna sprawa i babę poszukuje prokurator i kilka komisariatów.

W poprzednim odcinku

7

Oglądany: 88396x | Komentarzy: 61 | Okejek: 658 osób

Dobra, dobra. Chwila. Chcesz sobie skomentować lub ocenić komentujących?

Zaloguj się lub zarejestruj jako nieustraszony bojownik walczący z powagą
Najpotworniejsze ostatnio
Najnowsze artykuły

20.04

19.04

Starsze historie

Sprawdź swoją wiedzę!
Jak to drzewiej bywało