Szukaj Pokaż menu
Witaj nieznajomy(a) zaloguj się lub dołącz do nas
…NIECODZIENNIK SATYRYCZNO-PROWOKUJĄCY

Niezbyt domyślny facet, wujek śmieszek i inne anonimowe opowieści

52 503  
265   46  
Dziś będzie m.in. o przegapionych urodzinach, niezbyt domyślnym facecie, wujkach śmieszkach i docenieniu w pracy.


#1.

Na studiach mieliśmy wykładowcę z ekonomii, który był najbardziej zatwardziałym szowinistą, jakiego znam. Jego pogarda dla płci pięknej była wręcz absurdalna. Złośliwe uwagi na temat kobiet, niestosowne żarty i tyrady na temat niedoskonałości kobiecego umysłu – to była norma i w zasadzie nikt się tym nie przejmował, bo facet w gruncie rzeczy był naprawdę znakomitym nauczycielem. Raz jednak zrobił numer, który na trwałe zapisał się w historii naszej uczelni.

Jako że wykład był dość późno, razem z grupą znajomych zgadaliśmy się na przerwie, aby kolektywnie dać dyla z zajęć. Nasze narady usłyszało paru innych chłopaków i wkrótce z gromadki pięciu kumpli zrobiła się wataha 20 facetów. W rezultacie cała męska część naszego roku, która miała uczestniczyć w zajęciach, pomaszerowała na piwo, zostawiając na pastwę wykładowcy same dziewczyny.

Profesor wszedł do auli, starł tablicę, otworzył dziennik, wyciągnął z szafki książki i położył je na swoim biurku, dostojnie odchrząknął i powoli przejechawszy wzrokiem po sali, mruknął: „A co to? Nikt nie przyszedł?”. Następnie zamknął dziennik, schował książki do szafki i bez słowa wyszedł z sali… Podobno dziewczyny przez dłuższą chwilę siedziały w ciszy, próbując zrozumieć co się właśnie stało.

#2.

Moi rodzice nigdy za bardzo o mnie nie pamiętali, zajęci byli moim starszym bratem.
Wczoraj były moje 18. urodziny, nie wyprawiałam żadnego przyjęcia, bo nie mam zbyt wielu znajomych. W domu nikt nawet nie pamiętał, niezbyt się tym zmartwiłam. Zadzwoniła do mnie moja babcia, która jako jedyna o mnie pamiętała, powiedziałam jej, że nie świętuję tego dnia, więc zaprosiła mnie do siebie. Gdy do niej przyjechałam, dała mi 100 zł, nie chciałam przyjąć tego prezentu, bo wiem jak ciężko jest utrzymać się z renty. Babcia nalegała, więc szybko skoczyłam do sklepu obok, kupiłam wino i czekoladki.

Od babci wróciłam dziś rano. Od razu jak weszłam, moja mama czekała na mnie w salonie, myślała, że wracam z jakieś imprezy, a że było mi to zabronione, zrobiła mi awanturę. Padły słowa:
- Jak będziesz miała 18 lat, to będziesz mogła sobie wychodzić.
Więc uświadomiłam jej, że od wczoraj jestem już pełnoletnia.
Strzeliła buraka, a jej mina była nie do opisania :)

#3.

Lubię kawę. I to do tego stopnia, że jedną z szafek w kuchni poświęciłem na kolekcję moich kawowych zdobyczy. Są tu odmiany naprawdę bardzo rzadkie, z różnych zakątków świata, prażone w odpowiedni sposób, mielone, ale też np. różne egzotyczne mieszanki. Do tego pokaźny zestaw mleczek, słodzików, a nawet kilka specjalnych kubeczków. O tej pasji wie mój pięcioletni syn, który ostatnio bardzo tematem się interesuje, więc wyjaśniłem mu, że kawa to taki napój, który piją dorośli i że ja osobiście bardzo lubię zarówno jego smak, jak i energetyzujące działanie kofeiny. Powiedziałem mu też, że jak już będzie starszy, to dam mu spróbować.

Jakiś czas temu zostałem wezwany przez panią dyrektor z przedszkola, do którego Młody uczęszcza. Okazało się, że od kilku dni moja pociecha rozpowiadała na lewo i prawo, że jestem wielkim amatorem kokainy, która działa na mnie energetyzująco. Nie omieszkał też dodać, że jak dorośnie, to tata poczęstuje go tym specyfikiem...

#4.

Właśnie zdałem sobie sprawę, jak to jest być przegrywem.

Na Facebooku napisała do mnie znajoma z zapytaniem, jak powinna poderwać kolegę.
Zażartowałem kilka razy, że "na kasztana", "małe kotki w piwnicy" etc... To dla niej krępująca sytuacja, bo od zawsze wszyscy się w niej zakochiwali i bardzo mnie bawiło, że trafiła wreszcie kosa na kamień. Jak już byłem usatysfakcjonowany poziomem zażenowania koleżanki, pomyślałem poważnie co mogłaby zrobić.
Wpadł mi do głowy pomysł, żeby zaprosiła go do siebie, pod pretekstem pomocy w odkręceniu kolanka, wymiany żarówki, zamontowania szafki czy czegokolwiek innego i zagrała trochę na jego poczuciu męskości.
Wiecie, taka szopka w stylu "niewiasta w opałach".
Wtedy coś zrozumiałem...

Kilka miesięcy temu inna koleżanka zaprosiła mnie do siebie, żebym jej pomógł w zawieszeniu w pokoju tablicy korkowej.
No to ja hyc, wiertarka pod pachę, poziomnica do plecaka, wkręty i kołki w kieszeń i jadę.
Na miejscu pukam. Ona w makijażu i z pięknie ułożonymi włosami. Wchodzę i widzę zawieszoną tablicę korkową.
- A, bo wiesz, jakoś sobie poradziłam. Ale skoro już tyle się najechałeś, to może się chociaż kawy napijesz?
A ja, jako tępa strzała, odpieram:
- Nieee no, wiesz, w zasadzie już piłem. Nie będę ci zawracał głowy i w ogóle.
- Okej...
I poszedłem.

Ironii dodaje fakt, że trochę się w niej wtedy podkochiwałem. Znajoma, która chciała pomysłów na podryw się uśmiała, a ja ostrzegłem ją, żeby przed użyciem tej metody upewniła się, że podrywany nie jest baranem.
Pamiętajcie, dziewczyny, mężczyźni równie często są pomocni, co niedomyślni.

#5.

Mój tata uraczył mnie taką oto historią, która przydarzyła się jego wujkom.
Oboje noszą sztuczne szczęki, co jest dość istotne w kontekście historii.

Pojechali razem nad morze, wiadomo, plaża, Bałtyk, do wody wejść trzeba. Jako że fale były tego dnia dosyć duże, jeden z wujków przewrócił się i zgubił... nie, nie kąpielówki, okulary czy cokolwiek, właśnie swoją szczękę.
Zaskoczenie, panika, bo jak to tak, bez zębów?!

Woła do pomocy drugiego wujka:
- Włodek, zęby zgubiłem! Chodź, pomóż mi szukać!
A że wspomniany Włodek to taki śmieszek, postanowił zrobić drugiemu żart. Wyjął swoje zęby, włożył do wody, demonstracyjnie wyjął i krzyknął:
- Patrz, Józek! Mam! Znalazłem!
Józek ucieszony, wkłada szczękę, ale coś mu nie pasuje, wiadomo, każda szczęka pasuje tylko właścicielowi.
- Łe tam, nie moja - rzekł, po czym wyrzucił ją, daleko, daleko w morze...

Żadna ze szczęk się nie znalazła, obydwaj do końca wakacji byli skazani na zupki i budynie :D

#6.

Jak swojej teściowej jakoś specjalnie nie lubię, to szanuję za to, jak potrafi sobie wszystko poukładać.

A było to tak: zadzwonili do niej jacyś ludzie, że ma szkodę na działce (to nic, że teściowa nie nie ma żadnej działki), bo się okazało, że działkę jej ktoś niby przekazał czy coś tam. I teściowa od razu kapnęła się, że to jakiś przekręt, ale postanowiła pociągnąć temat. Poinformowali ją, że musi wpłacić jedynie 800 zł na jakieś ubezpieczenie i będzie wszystko OK. Powiedziała, że wpłaci, ale ma tymczasowo zablokowany telefon i musi go odblokować, aby zrobić przelew...
I kolesie zapłacili jej kartę pre-paid na telefon za 25 zł.

Podsumowując: moja teściowa zrobiła scammerów na kasę :D

#7.

Pracuję w dużej, międzynarodowej firmie (pracują u nas ludzie dosłownie z całego świata). W firmie zdominowanej przez mężczyzn, poniekąd ze względu na charakter pracy, który powiązany jest z koniecznością posiadania uprawnień do obsługi różnych maszyn i pojazdów. Kobiet niebojących się takich wyzwań jest poza mną garstka, choć sporo jest kobiet od różnych prac biurowych.

Kiedy zwolniło się stanowisko osoby koordynującej pracę mojego działu, poszłam do szefa, aby przekonać go, że to właśnie ja najlepiej się na nie nadaję. Do rozmowy przygotowałam się dobrze, więc gdy szef początkowo próbował mnie zbyć, ani na chwilę nie spuściłam z tonu, podając kolejne argumenty poparte moimi konkretnymi osiągnięciami i dowodami ciężkiej pracy dla firmy. Dostałam to stanowisko. Ostrzyło sobie na nie zęby kilku mężczyzn, gdyby nie fakt, że szef jest zadeklarowanym gejem żyjącym w oficjalnym związku z mężczyzną, na 100% gadano by, że awans dostałam przez łóżko.
I tak nie obeszło się bez głupich uśmieszków i gadania za plecami, że pewnie wzięłam go na litość i sobie to wybłagałam.

Wszystko szło wzorowo, a ja radziłam sobie świetnie, mimo iż panowie zazdrośnicy co jakiś czas próbowali robić mi różne psikusy, żeby mi to utrudnić, ale nic z tego.
Każda kobieta o twarzy anioła i diabelskim charakterze wie, że od najmłodszych lat uczysz się jak sobie radzić z ludzką zawiścią i stereotypami, próbującymi upchnąć cię w szufladce słodkiego, głupiutkiego szczeniaczka (nawet mój mąż przyznaje, że takie miał skojarzenie, jak pierwszy raz zobaczył moje sarnie oczęta ;)).

Ale do sedna.

Pewnego dnia gorączka rozłożyła mnie na dobre, a że nastały już czasy "zostań w domu, nie zarażaj", spędziłam 3 długie tygodnie w domu. Summa summarum, szef musiał znaleźć kogoś na zastępstwo, pracy tej nie da się wykonywać zdalnie, poza tym czułam się naprawdę bardzo źle.

Oczywiście moi dawni konkurenci rzucili się w te pędy, udowodnić kto jest najlepszy. Szef każdemu dał szansę i okazało się, że żaden z nich się do tego nie nadaje. Mało tego, jeden tak namieszał, że firma poniosła sporą stratę finansową + opiernicz bardzo dużego kontrahenta, przyjeżdżali "garniaki z centrum dowodzenia" (z głównego zarządu) i wszystkim solidnie dostało się po uszach, było nawet straszenie zwolnieniami.

Kiedy wróciłam, nie było już uśmieszków. Parskania za plecami. Padło tylko "fajnie, że już jesteś".
Ktoś przyniósł czekoladki, ktoś kwiatki.

Morał z tego taki, że codzienne zapracowywanie się nie sprawi, że zostaniesz dostrzeżony. Zostaniesz dostrzeżony, jak cię zabraknie.

A o swoje trzeba w życiu walczyć, ale to chyba każdy już wie.

W poprzednim odcinku m.in. pierwszy pocałunek oraz powrót z imprezy

16

Oglądany: 52503x | Komentarzy: 46 | Okejek: 265 osób

Dobra, dobra. Chwila. Chcesz sobie skomentować lub ocenić komentujących?

Zaloguj się lub zarejestruj jako nieustraszony bojownik walczący z powagą
Najpotworniejsze ostatnio
Najnowsze artykuły

19.04

18.04

Starsze historie

Sprawdź swoją wiedzę!
Jak to drzewiej bywało