Szukaj Pokaż menu
Witaj nieznajomy(a) zaloguj się lub dołącz do nas
…BO POWAGA ZABIJA POWOLI

Mało kto wie, jak szlachetnym i odważnym człowiekiem był Göring! Tzn. jego brat

69 198  
533   45  
Dwóch niemieckich żołnierzy bez trudu rozpoznało w mężczyźnie przechadzającym się po Bukareszcie samego Göringa. Nieczęsto spotyka się tak wielką personę! Pokazowo zasalutowali mu i ryknęli głośne "zighaj!". Pozdrowiony Niemiec spojrzał na nich spode łba i mruknął pogardliwie: "A cmoknijcie mnie w dupę!".
Albert Göring był niesamowitym człowiekiem, który zasługuje na wielki szacunek. Trzeba tylko bliżej poznać jego historię.
Hermann Göring usłyszawszy wyrok skazujący go na śmierć, był ponoć bardzo zaskoczony. Nie czuł się winny deportacji setek tysięcy przymusowych robotników do Niemiec, uważał, że nie ponosił odpowiedzialności za prześladowania milionów Żydów, to nie on kierował grabieżą majątków od kierowanych do obozów śmierci obywateli najechanych przez Rzeszę państw, nie widział też swojego udziału w osobiście przez niego zleconych bombardowaniach polskich miast. W głębi duszy myślał, że alianci nie tylko przymkną oko na jego występki, ale i uczynią z niego ważnego dygnitarza w nowych strukturach niemieckich władz. Kiedy Hermann w swojej celi zastanawiał się czemu jego plan zawiódł, kat szykował stryczek, na którym miał zawisnąć jeden z najważniejszych budowniczych III Rzeszy.



Po korytarzach więzienia, w którym przetrzymywany był zarówno Göring, jak i inni sądzeni w Norymberdze zbrodniarze wojenni, niósł się łomot rytmicznego uderzania młotkiem w gwoździe i dźwięk piłowania grubych desek. Co bystrzejszy Niemiec doskonale wiedział, skąd te hałasy dochodziły. Hermann, jako facet nieprzeciętnie inteligentny, który zmuszony do odstawienia morfiny odzyskał pełną przytomność umysłu, musiał zdawać sobie sprawę, że dzień, w którym uciążliwe odgłosy ustaną, będzie jednym z jego ostatnich. Kat zakończy wówczas budowanie szubienicy w pobliskiej sali gimnastycznej i zacznie się wymierzanie sprawiedliwości. Göring miał plan. Nie chciał zginąć w tak hańbiący sposób, jakim było zawiśnięcie na sznurku. Wykorzystał swój wrodzony czar i uprzejmość, aby zdobyć zaufanie jednego z pracowników więzienia. Ten dostarczył mu kapsułkę z cyjankiem, którą Hermann 15 października rozgryzł. Lepiej umrzeć na własnych zasadach, niż dać się powiesić!



Hermann nie był jednak jedynym Göringiem, który trafił do pierdla i czekał na wyrok. W Norymberdze zeznawać musiał też Albert – jego młodszy brat. Ku zaskoczeniu przesłuchujących go sędziów, człowiek ten na dzień dobry podsunął im pod nos listę 34 osób, które udało mu się uratować przed śmiercią z rąk nazistów. Później okazało się, że liczba ta mogła być nawet i kilkukrotnie większa. Aliantom trudno było uwierzyć, że ktoś o nazwisku Göring mógł być nie tylko człowiekiem niezwykle szlachetnym, ale i ryzykować wiele, aby ratować ludzi z trybów śmiercionośnej machiny kierowanej m.in. przez własnego brata!

Albert przyszedł na świat w 1895 roku. Do dziś jego biografowie zastanawiają się, czy dziecko, które urodziła Franziska "Fanny" Tiefenbrunn na pewno było synem Heinricha Ernsta Göringa. W tamtym bowiem czasie kobieta miała romans z Hermannem von Epensteinem – wywodzącym się z arystokratycznego rodu lekarzem o żydowskich korzeniach, prywatnie ojcem chrzestnym pociech Heinricha. I chociaż stary Göring oficjalnie zaakceptował chłopca jako swojego potomka, to dzieciak był zastanawiająco podobny do faceta, z którym jego matka przyprawiała tatusiowi rogi.



Ze swoim ojcem chrzestnym Albert miał jeszcze jedną wspólną cechę. Umiał cieszyć się życiem, bawić się i beztrosko trwonić czas na głupoty. Zanim naziści doszli do władzy, młodzieniec oddawał się hulankom i rozwijał swoją pasję, jaką było kręcenie filmów. Zupełnie odwrotnie niż jego starszy brat, nie widział on w ideologii nazistowskiej nic dobrego. Podczas gdy Hermann powoli piął się po szczeblach swojej politycznej kariery, Albert bardzo otwarcie głosił swoją odrazę dla poglądów, które tłoczyła do niemieckich głów partia Adolfa Hitlera.

Nie da się ukryć, że wiele występków, których dopuszczał się młody Göring, uchodziło mu na sucho dzięki protekcji jego starszego brata. Pewnego dnia, na przykład, Albert widząc na ulicy grupę Żydówek, które oficer SS zmuszał do szorowania ulicy, ostentacyjnie dołączył do nich, aby sprowokować reakcję żołnierza. Kiedy ten sprawdził dokumenty mężczyzny i przekonał się, że ma do czynienia z bratem samego Hermanna, czym prędzej kazał kobietom rozejść się. Zmusić Göringa do pracy fizycznej? Za takie poniżenie osoby blisko spokrewnionej z partyjnym dygnitarzem można bardzo surowo beknąć.



Albertowi uchodziły też na sucho takie numery, jak paradowanie po ulicach Wiednia z tablicą, na której widniał napis „Jestem żydowską świnią!”. Szyld ten Göring zarekwirował pewnej starszej pani, którą prawdopodobnie zmuszono do noszenia tego plugawego przedmiotu. Mężczyzna nie tylko odmówił zdjęcia z siebie afiszu, ale i wdał się w bójkę z członkami Oddziałów Szturmowych NSDAP, którzy łazili za nim bezskutecznie prosząc, aby ten „nie robił przypału”.

Brat nazistowskiej szychy przeniósł się do Wiednia, zgorszony prześladowaniami ludzi, jakie miały miejsce w Niemczech. To był dobry wybór – w Austrii nazizm nie był jeszcze tak silny, a tam też znajdowało się studio braci Pilzerów – cenionych żydowskich filmowców.
Szef wytwórni, Oscar, dał Göringowi pracę i panowie zaprzyjaźnili się. Niestety, w 1936 roku toksyczna ideologia zaczęła zbierać swoje żniwo także i w Austrii. Oscar dostał ultimatum – miał zwolnić wszystkich żydowskich pracowników i podpisać dokument o nadaniu mu „honorowej” przynależności do rasy aryjskiej. Właściciel studia nie zgodził się na tę propozycję. Za karę odcięto go od dostępu do konta bankowego. Żeby tego było mało, bracia Pilzerowie nie mogli już liczyć na jakiekolwiek kredyty, za które mogliby produkować kolejne filmy.



W tej sytuacji Albert czym prędzej udał się do Włoch i namówił tamtejszego dyrektora generalnego kinematografii, Luigiego Freddiego, do pomocy przy wyprodukowaniu musicalu pt. „Opernring”. Udało się! Za kamerą produkcji stanął sławny włoski reżyser Carmine Gallone, a główną rolę zagrał polski aktor i wspaniały tenor – Jan Kiepura!
Kiedy film został nakręcony, a taśmy trafiły do sali montażowej, studio zostało zamknięte przez Josefa Goebbelsa, a Oscara Pilzera oraz jego rodzinę aresztowano i pierwszym możliwym transportem wysłano do obozu koncentracyjnego w Dachau. Tym razem nie pomogło wstawiennictwo Göringa u swego brata. Trzeba więc było improwizować. Albert ukradł Hermannowi samochód i osobiście pofatygował się do obozu, skąd wywiózł Oscara. Takich kursów zrobił jeszcze kilka, raz za razem zabierając do auta kolejnych członków rodziny właściciela studia. Wszyscy trafili do Włoch.

Hermann dowiedziawszy się o tej szalonej akcji, całkiem skutecznie sprawę zamiótł pod dywan. „Jeśli chodzi o rodzinę, to miał on bardzo dużo troski” - tak podczas rozprawy w Norymberdze mówił o swoim bracie Albert. - „Dopóki mógł, pomagał mi w tych przedsięwzięciach”.



Przesłuchujący Alberta sędziowie nie mogli uwierzyć w zeznania mężczyzny. Inaczej zaczęli do niego podchodzić dopiero kiedy pojawiły się konkretne dowody. Jednym z nich był na przykład list napisany przez Kurta, jednego z braci Pilzerów, którzy dzięki pomocy tego niemieckiego antynazisty zorganizowali sobie azyl w USA. Mężczyzna zaklinał się, że Albert to człowiek o wielkim sercu i niemałej odwadze w ratowaniu Żydów przed hitlerowskimi oprawcami.

Innym człowiekiem, który zabrał głos w obronie Göringa był Victor Parker – żydowski uchodźca. Jego ciotka przeszła na wiarę chrystusową i wzięła ślub ze znanym kompozytorem Franzem Lehárem. Tymczasem cała rodzina Lehárów znalazła się na 15. pozycji listy uratowanych przed zagładą ludzi, którą to aliantom przedstawił Albert. Victor nie tylko mógł zaświadczyć o jego czynach, ale i los sprawił, że zjawił się on w Norymberdze jako jeden z przesłuchujących! Mało tego – z bezpośrednich relacji słyszał o akcjach, jakie młodszy z Göringów robił, aby wyciągnąć ludzi z obozów koncentracyjnych!

Nagle fantastyczne zeznania brata jednej z najważniejszych postaci w III Rzeszy przestały brzmieć jak wyssane z palca bzdury.



Ale jak to? Wypuścić Göringa? Kto to widział? Kłopoty Alberta nie skończyły się. Władze Czech domagały się bowiem skazania go za kolaborowanie z okupantem. Tym jednak razem z pomocą mu przyszli byli członkowie ruchu oporu, którzy pracowali w fabryce Skody. Göring przez jakiś czas był jednym z dyrektorów tej placówki. Zorientowawszy się, że wśród zatrudnionych są działacze antynazistowskich bojówek, osobiście przekazywał informacje pomagające im uniknąć kłopotów ze strony niemieckich funkcjonariuszy. Mało tego – w piwnicy fabryki zorganizował schronienie dla 300 praskich Żydów.

Czyny, których dopuszczał się Albert w czasie wojny, przysporzyły mu sporo kłopotów. Z aresztu regularnie wyciągał go Hermann, który – trzeba to przyznać – miał sporo cierpliwości do swojego szalonego brata. Raz został on zatrzymany po tym, jak jego sekretarka zeznała, że portret Adolfa Hitlera, który zgodnie z narzuconymi przez Niemców zasadami powieszony został w czeskim gabinecie Alberta, regularnie był opluwany zarówno przez pracowników fabryki, jak i samego dyrektora. Czasem też krnąbrny Göring strzelał do "naściennego" Führera ze swego rewolweru…

W tym też czasie Albert namówił swojego osobistego lekarza Laszlo Kovacsa do otworzenia specjalnego konta w banku, aby móc wpłacać tam pieniądze, za które szmuglował ukrywających się Żydów do Lizbony.



W 1947 roku Albert odzyskał wolność. Wrócił do ojczyzny. Niestety, niesława jego nazwiska wisiała nad nim niczym czarna chmura, a że sam nie lubił przechwalać się swoimi szlachetnymi czynami, w oczach większości był nikim innym, jak bratem zbrodniarza wojennego. Przez lata pracował jako tłumacz oraz pisarz, żyjąc w prostym, niewielkim mieszkaniu. Pod koniec swojego życia dostawał rentę od państwa. Zanim Albert dokonał swego żywota, zrobił jeszcze jeden dobry uczynek. Wiedząc, że po jego śmierci renta automatycznie przejdzie na żonę, wziął ślub z panią, która przez lata sprzątała jego lokum. W ten sposób chciał jej zapewnić dostatek. W 1966 roku, dokładnie tydzień po ceremonii, zmarł.

Historia dokonań „dobrego” Göringa nigdy nie została należycie nagłośniona. Dopiero w ostatnich latach coraz częściej mówi się o jego antynazistowskiej działalności. Być może niedługo też ruszy procedura prowadzona przez Instytut Pamięci Męczenników i Bohaterów Holocaustu, a Albert znajdzie się na zaszczytnej liście Sprawiedliwych Wśród Narodów Świata.



Źródła: 1, 2, 3, 4, 5
2

Oglądany: 69198x | Komentarzy: 45 | Okejek: 533 osób

Dobra, dobra. Chwila. Chcesz sobie skomentować lub ocenić komentujących?

Zaloguj się lub zarejestruj jako nieustraszony bojownik walczący z powagą
Najpotworniejsze ostatnio
Najnowsze artykuły

20.04

19.04

Starsze historie

Sprawdź swoją wiedzę!
Jak to drzewiej bywało