Dalekie podróże - kto o nich nie marzy? Ja zacząłem na poważnie na studiach, postanowiłem, że po odebraniu dyplomu jadę po górską Koronę Bałkanów. Niby osiem szczytów rozrzuconych po półwyspie, niby blisko, no i to niby zrobiło swoje.
Zadanie okazało się trudniejsze, niż mogłem przypuszczać, zwłaszcza że ruszyłem mając
10 USD i 20 EUR w kieszeni… W trakcie pierwszej wyprawy w lipcu 2018 roku zdobyłem 4 z 8 szczytów. Kolejne dwa rok później. W 2020 miałem zamiar dokończyć koronę, jednak wiadomo… Do Grecji nie udało się nawet wjechać. Więc odwiedziłem Turcję, kołek Grekom w… plecy, a najlepiej ciupaga.
Ale nie o tym miałem pisać, miało być o technicznej stronie podróżowania z
wykorzystaniem środka transportu o nazwie „autostop”.
Wychodzisz z domu bladym świtem czy kiedy ci tam pasuje, idziesz na drogę, przeważnie na znany ci tzw. „wylot”, stajesz na drodze z 20 kg plecakiem i kartonem wyciągniętym ze śmietnika, na którym kilka minut wcześniej napisałeś nazwę pierwszej miejscowości, do której chcesz dotrzeć.
Ludzie cię mijają, patrzą się jak na wariata, bo o co chodzi? Co on, nie ma fury? Może bezdomny? Niektórzy z niewiadomych powodów pokazują ci „OK” albo „fuck” i jadą dalej - myślisz sobie -
biedni ludzie, związani kredytami i zobowiązaniami, nie rozumieją, nie wiedzą, co to wolność… W duszy tłumaczysz sobie, że to nic takiego, przecież „oni” cię nie znają.
Zatrzymuje się pierwsze auto, miejsce dyskusyjne, bo obszar wydzielony z ruchu na wyjeździe ze stacji benzynowej - krótka pogadanka z kierowcą
„czy jedzie pan do/przez” albo „czy mógłbym z panem do/gdzieś po drodze” i albo jedziesz, albo masz niefart i łapiesz dalej. Czasami lądujesz wieczorem Bóg wie gdzie i musisz sobie znaleźć jakiś nocleg, może przystanek autobusowy, choć miejsce niezbyt, bo ktoś może cię zobaczyć i zacząć robić problemy, a jak się trafi jakaś „wesoła” gromada, to
spanie w takim miejscu może się skończyć nawet i bitką…
To może do lasu albo na pole? O, to jest już jakiś plan, las lepszy, bo jest gdzie powiesić plandekę, a jak mamy, to i hamak.
Spanie na polu to już ostateczność, nie wiadomo co może w nocy przyleźć albo przypełzać, ale jak nie ma wyjścia, to i
ściernisko dobre, choć nad ranem będzie wilgotno i rano stracisz jakieś dwie godziny na ogarnięcie tego gnoju.
W miejskiej dżungli zdarzało mi się spać na stercie kamieni, na falochronach, w krzakach w parku - różnie bywało.
A rano, cóż, jak już ogarnąłeś graty, to zostaje coś zjeść, umyć się (o ile masz gdzie) i ruszać dalej. Jak masz stację benzynową
albo jakieś inne miejsce gdzie jest toaleta, to możesz się umyć i zrobić pranie - tak, potrafię się cały umyć w zlewie na stacji benzynowej i zrobić tam pranie…
A jak nie masz takiej miejscówki, to pozostaje tylko szukać jakiejś rzeki albo jeziora i tam się ogarnąć. Czasami
robią się z tego ciekawe akcje. Przychodzisz nad rzekę, zaczynasz się myć i nagle ktoś do ciebie krzyczy co tam odpi… robisz. Zaraz zaczyna się pogaducha w stylu skąd, jak, a czego w rzece/jeziorze, co ty domu nie masz itd. itp. I albo na tym się kończy, albo kończy się na jakimś poczęstunku.
Noclegi to w ogóle długi temat, czasami człowiek wyląduje pod mostem 4 m nad autostradą albo pół metra nad rwącym górskim potokiem, ale zdarzało się też spać w dobrych hotelach całkiem za darmo, bo ktoś chciał po prostu nam pomóc - miałem dwie takie akcje, jedną w Tiranie, a drugą w Bułgarii.
Najciekawiej zaczyna się robić jak już gdzieś wyjedziemy i lądujemy w kraju, w którym nie idzie się dogadać po angielsku… Pokazywanie na mapie gdzie chcemy dojechać, pokazywanie, że nie mamy gotówki na płatny transport, a zagadywanie kierowców to już w ogóle - albo się dogadasz, albo ktoś ci pomoże chociaż dotrzeć w lepszą miejscówkę, a jak się nie dogadasz, to trudno.
A, zapomniałbym, zagadywanie kierowców… Następny dobry temat. Lądujesz na jakimś parkingu obok stacji benzynowej i zaczynasz ogarniać co stoi, co zaraz będzie ruszać, co dopiero podjechało i zaczynasz chodzić i zagadywać, starając się kulturalnie, ale treściwie zaprezentować swoją osobę i to
czego od kogoś oczekujesz, przy okazji robiąc maksymalnie pozytywne wrażenie. Sztuka zagadywania to jest jedna z tych rzeczy, których większość nie jest w stanie przeskoczyć, kontakt z obcym człowiekiem zdemotywował do takich podróży już niejednego, a jeśli jeszcze w obcym języku, to o matko i córko…
Wracając do plecaka - 20 kg lub coś w tych okolicach, z czego około 2 kg to woda. Plecak nie musi być jakiś super duper, ale musi posiadać dwie cechy: zmieścić wszystko co potrzebne i być absurdalnie wytrzymały. To co jest w środku to indywidualna kwestia każdego podróżnika, ja
upodobałem sobie plecak z Tesco,
który mam już 5 lat, do tego tak samo stary i złachany śpiwór z tego samego marketu, karimata bundeswehr, plandeka, która zastępuje namiot, kurtka kupiona w sklepie z artykułami BHP, jedne długie spodnie typu bojówki i jedne krótkie - zrobione ze starych bojówek, trzy pasy skarpet, tyle samo gaci, dwa t-shirty, bluza z kapturem i w sumie tyle. Reszta to takie pierdoły jak menażko-manierka, im bardziej kompaktowa tym lepiej, jakaś czołówka, nóż z ostrzem stałym, krzesiwo, bo zapalniczka zawsze może się zepsuć, kompas, który już kilka razy w górach
uratował mi moje przemoczone i zmarznięte dupsko, no i apteczka samochodowa albo nawet mniejsza. Tyle, tylko i aż tyle. Przeważnie jeżdżę w góry, więc musi być lekko, nie wejdę na grań np. Bośniackiego Maglicia ze zbyt dużym tobołem na garbie, tak samo na nasze Rysy, za ciężki plecak może się źle skończyć.
Jedzenie to kolejna kwestia techniczna warta poruszenia. Nigdy nie robię zapasów na trasę, kupuję jedną, może dwie „zupki chińskie z Radomia” albo jedną konserwę i zawsze mam paczkę orzechów i 1,5 l wody w plecaku, a kolejne 0,5 l w kieszeni. Dlaczego
nie bierze się dużych ilości żarcia na zapas na dłuższą podróż - bo po pierwsze, po co to targać, a po drugie z wyjątkiem strefy EUR za granicą ceny są takie jak u nas lub cenowo korzystniejsze, no i po trzecie jak coś się w plecaku popsuje, to możemy mieć spory problem z usunięciem niechcianego zapachu. Gdyby się wam rozwaliła puszka z makrelą, to jak myślicie, kiedy kierowca by was
wyp... wyrzucił z auta?
Źródła:
1,
2
Dobra, dobra. Chwila. Chcesz sobie skomentować lub ocenić komentujących?
Zaloguj się lub zarejestruj jako nieustraszony bojownik walczący z powagą