Szukaj Pokaż menu
Witaj nieznajomy(a) zaloguj się lub dołącz do nas
…BO POWAGA ZABIJA POWOLI

Historia po słowiańsku VI: Południca

32 541  
222   28  
W poprzednim odcinku dowiedzieliśmy się, czym było licho i w jaki sposób wpływało na codzienne życie naszych przodków. Tym razem zapoznamy się z jeszcze bardziej złowrogim demonem, jakim w ich świadomości była południca.
l_1848234b143dfc6poludnica_4.jpg

Dawniej na wsiach mawiano, że w południe lepiej nie wychodzić w pole. Dlaczego? Oprócz palącego o tej godzinie słońca można było natknąć się również na kobietę, która mogła uśmiercić śmiałka za pomocą swoich żelaznych zębów. To właśnie południca, starożytny demon, który straszył jeszcze nasze prababcie.

Południcą stawała się niedoszła mężatka. Kobieta, która zmarła podczas ślubu lub w bliskim mu czasie, nie trafiała do Nawii, słowiańskich zaświatów, tylko stawała się demonem. Najczęściej ukazywała się ludziom w swojej naturalnej postaci młodej dziewczyny, ubrana albo w postrzępione resztki sukni ślubnej, albo w białą szatę. Jako że południca ujawniała się przede wszystkim w okresie żniw, legendy mówią, że była widywana z sierpem w dłoni. Jej włosy zazwyczaj były koloru pszenicy, rozpuszczone w nieładzie wokół twarzy z niewidzącymi, pełnymi obłędu oczami. Południcę można było poznać także po tym, że była przeraźliwie chuda.

l_18482356a03f5e5poludnica_3.jpg

Inny wizerunek zachował się na Podlasiu. Według mieszkańców tamtego regionu Polski południca miała być "babą o żelaznych zębach". Dawni mieszkańcy Podlasia wierzyli, że mogła ona, oprócz ranienia i zabijania sierpem weselników, porwać dzieci bawiące się w ich pobliżu. Południca miała kilka innych nazw, pod którymi była znana w różnych miejscach. Mówiono o niej jako o przypołudnicy, rżanej babie lub właśnie dziewce/babie o żelaznych zębach.

Natomiast chłopi wielkopolscy udział południc widzieli w zjawisku falowania zboża w czerwcu i lipcu, nawet w bezwietrzne dni. Jako że w żaden sposób nie potrafili racjonalnie wytłumaczyć tego faktu, przypisywali go właśnie żeńskiemu demonowi. Kiedy łany zboża się poruszały, wiadomo było, że południca już tam jest. Szczególnie lubiła przebywać wśród łubinu. Podobnie jak w przypadku licha, przed południcą nie dało się obronić. Należało jej unikać, przestrzegając restrykcji i nie włócząc się po polu w południe. Zalecanym miejscem na odpoczynek był cień, do którego południce nie miały dostępu. Zależnie od regionu, w jakim wierzenia występowały, południcę opisywano na różne sposoby. Istniały miejsca, gdzie wyobrażano ją sobie jako młodą i piękną dziewczynę przepasaną złotym lub srebrnym pasem. Gdzie indziej miała być starą, brzydką i złośliwą kobietą.
W każdym przypadku bezapelacyjnie budziła strach, nawet jeśli kryła się w nim nutka pożądania.

Demon ten symbolizował zakaz pracy w samo południe, kiedy jest najgoręcej, jego demoniczny wizerunek miał zmuszać chłopów do powstrzymania się od wysiłku. Od poszukiwań południc i pieszych wycieczek o południu miały odstraszać możliwe konsekwencje jej spotkania. Wierzono też bowiem, że południca może porywać dzieci, pozostawione w miedzy przez pracujących rodziców. Z niechęci do nich zresztą słynęła. Zabierając dzieci, najchętniej wkładała je do worka. Zależnie od kaprysu, mogła sprowadzić na najmłodszych członków rodziny omdlenia, bóle głowy i mięśni. Śpiących, dzieci lub dorosłych, południce biły tak dotkliwie, że ci nie mogli się później samodzielnie podnieść... Lub dusiły, sprawiając, że nie podnosili się już nigdy. Były też zdolne zsyłać koszmary senne chłopcom drzemiącym po drugim śniadaniu i sprowadzać bóle kręgosłupa pracujących żniwiarzy. Niekiedy wykazywały się jednak znacznie większą kreatywnością. Ze spotkanymi ludźmi grały w zagadki, stawiając na szali ich życie. Najczęściej pytania były tak trudne, że tylko nieliczni odpowiadali prawidłowo. Jeśli południca występowała pod postacią atrakcyjnej dziewczyny, miała też kusić młodych żniwiarzy, przedstawiając im wizje cielesnych rozkoszy. W zamian żądała jedzenia robactwa i oczywiście nie spełniała swojej części umowy, drwiąc z naiwności młodzieńców.

l_1848230ea84cf77poludnica_2.jpg

Południce mogły pojawiać się pojedynczo bądź w grupach. Jeśli było ich kilka, często zajmowały się tzw. demonicznym tańcem. Osoba zbyt długo przyglądająca się, zostawała do niego włączona, a później umierała z wycieńczenia. Żaden śmiertelnik nie był bowiem w stanie konkurować z południcami, jeśli chodzi o siłę. W niektórych regionach Polski, gdzie nazywano je "diabłami południowymi", wierzono, że mogą napadać na samotnych przechodniów, przekraczających miedzę. Takim piechurom łamały ręce i nogi, wpędzały w obłęd bądź sprowadzały inne ciężkie, nierzadko śmiertelne choroby. Zachowały się też informacje o tym, jakoby południce odbierały ludziom serca, wypijając (!) je lub spalając. Istniał też inny, bardziej racjonalny powód straszenia południcą. Najprawdopodobniej była personifikacją udaru słonecznego, którego oczywiście starano się na polu za wszelką cenę uniknąć.

Skąd brały się południce? Tutaj opinie są podzielone. Pewne kroniki wskazują na wierzenia w lęgnięcie się ich z dusz kobiet zmarłych w krótkim czasie od swoich zaręczyn lub ślubu, inne, że rodzą się z łez i potu ludzi pracujących w polu. Źródła wiary w południce możemy też upatrywać w naturalnych zjawiskach. W lecie około południa można zaobserwować charakterystyczne wiry powietrzne, powodujące falowanie zboża i zwiastujące nadchodzącą burzę. Niektórzy eksperci od słowiańskich wierzeń przekonują, że mogły zostać spersonifikowane i w rezultacie skojarzone z demonami. Być może mają z tym związek wierzenia wielu ludów w złowrogi charakter południa, które uważano za czas sprzyjający demonom, duchom, bóstwom i wszelkim zjawiskom nadprzyrodzonym. Wierzono też, że kiedy pora żniw mija, południce schodzą pod ziemię i zapadają w sen zimowy, z którego budzą się w czerwcu kolejnego roku.

l_184823290ae9dc3poludnica_5.jpg

Południce miały być szczególnie groźne dla osób w jakiś sposób związanych z ich śmiercią. Takich ludzi, zwłaszcza niedoszłych małżonków, jeśli przyłożyli rękę do śmierci żony, piętnowano w szczególny sposób. Południce prześladowały ich i doprowadzały do skrajnego przerażenia, co niejednokrotnie prowadziło do późniejszych samobójstw. Jako że był to ważny demon, był poważnie traktowany przez ludzi. Południc bali się wszyscy bez wyjątku, a ten strach pozostał aż do dziś w wielu dziełach kultury.

Kazimierz Grześkowiak w piosence ludowej "W południe" przedstawiał je tak:

Słońce ziemią kołysze
Chmury z nieba wytarło
Zda się słychać jak w ciszy
Z kłosów sypie się ziarno
Babom łydki bieleją
W podkasanych spódnicach
Ziemia pęka nadzieją
Rodzi się południca

Ptaki w jej warkoczach drzemią
Gdy spełniona słońcem ziemią
Jak ta wola, co od boga
Chodzi gdzieś po swoich drogach

Warto też zwrócić uwagę na opowiadanie "Południca" Marii Rodziewiczówny ze zbioru "Czarny chleb", wydanego po raz pierwszy w 1914 roku. Autorka przytacza cytowane poniżej (w oryginalnej pisowni) spotkanie z południcą, możemy dowiedzieć się nieco więcej o wspomnianych zagadkach zadawanym ludziom, a także porównać wiarę w demony osób z różnych środowisk. Przeczytacie je za darmo w Wikiźródłach, podobnie jak cały zbiór opowiadań.

Przychodzi do niego niby dziewczyna, niby malowanie, i pozdrawia: Pochwalony! Inny parobczak możeby dziewusze żart dał, ale on uchylił kapelusza i odpowiada: Na wieki. A ona: Ktoś ty? A on rzecze: Sierota. A ona: Skąd ty? Z tej-ci ziemi. A czyj ty? Tej-ci ziemi. A komu robisz? Tej-ci ziemi. A kto ci płaci? A ot, słonko! Tak odpowiedział składnie, a ona chwilę przy nim postała, coś śpiewając. Wtedy jego niby lęk zdjął i oczu od niej nie mógł odwrócić, a potem za nią śpiewać zaczął. A wtem przepadła, jak w ziemię, a on patrzy: łąka, co na trzy dni była, skoszona. Tedy zrozumiał, że z południcą gadał i śpiewał. Ano pieśni zapomniał i ze strachu odchorował.

Na południce możemy natrafić też w pierwszej części trylogii gry "Wiedźmin". We wsi Odmęty poznajemy historię Aliny i Celiny. Alina to młodsza córka sołtysa, szykująca się do ślubu z bogatym kupcem. Celina, jej siostra, wiedziona zazdrością o lepszy los Aliny, przypadkowo ją zabija. Martwa Alina powraca jako południca, a gracz w międzyczasie bierze udział w wielowątkowym śledztwie, dzięki któremu wychodzą na jaw tajemnice Odmętów. Całe zadanie jest mocno inspirowane zarówno słowiańską mitologią, jak i "Balladyną" Słowackiego. Słowem dygresji, do "Wiedźmina" warto zresztą powrócić, bo nawet pierwsza gra z tej serii, która wyszła w 2007 roku, dalej świetnie bawi.

l_1848237431dbb44poludnica_wiedzmin.jpg
Od lewej: Celina, Jaskier i Alina

Fani folku i folk metalu mogą kojarzyć też utwór Magdaleny Przychodzkiej o oczywistym tytule.

Tym melodyjnym sposobem dotarliśmy do końca dzisiejszej opowieści. W kolejnym odcinku opowiem o słowiańskim opiekunie łaźni, banniku.


Źródła: 1, 2, 3, 4, 5, 6, 7
1

Oglądany: 32541x | Komentarzy: 28 | Okejek: 222 osób

Dobra, dobra. Chwila. Chcesz sobie skomentować lub ocenić komentujących?

Zaloguj się lub zarejestruj jako nieustraszony bojownik walczący z powagą
Najpotworniejsze ostatnio
Najnowsze artykuły
Sprawdź swoją wiedzę!
Jak to drzewiej bywało