Szukaj Pokaż menu
Witaj nieznajomy(a) zaloguj się lub dołącz do nas
…BO POWAGA ZABIJA POWOLI

Pozwy sądowe, które wymykają się wszelkiej logice. 7 ciekawych przypadków

78 682  
213   21  
Wydawałoby się, że absurdalne pozwy to typowo amerykańska domena, ale choć i tych ze Stanów Zjednoczonych na poniższej liście nie zabraknie, to przyjrzymy się również przypadkom z zupełnie innych podwórek.

#1. Student, który kończył przedwcześnie



Na co może liczyć student tak zdolny, że zwyczajowe jedenaście semestrów nauki i sześćdziesiąt egzaminów jest w stanie zaliczyć w ciągu jakichś dwudziestu miesięcy, odbębniając przy tym jeszcze staż w banku? Na większości uczelni świata – gratulacje od rektora, a nierzadko także i propozycję objęcia stanowiska, by przypadkiem nie wypuścić z rąk wyjątkowego talentu. Chyba że rzecz dzieje się w Niemczech. Wówczas nagrodę może… stanowić pozew sądowy.

Takim właśnie, opiewającym na 3772 euro, uraczyła Marcela Pohla Szkoła Ekonomii i Zarządzania z Essen. Pieniędzy, podkreślając przy tym, że to tylko namiastka kwoty, jakiej powinna żądać, domagała się z tytułu „utraty zarobków w formie czesnego i innych opłat, jakie ponoszą studenci spędzający w murach uczelni ustawowy czas”. To dopiero przyjazny system edukacyjny!

#2. O jedno zerknięcie w czeluść za daleko



Badanie per rectum nie należy do przyjemności w żadnym z „klasycznych” przypadków, choć pewnie znaleźliby się i miłośnicy. Niemniej jednak kiedy już przychodzi co do czego, a lekarz robi, co musi, większość pacjentów wolałaby, żeby zostało to w możliwie ograniczonym gronie. W imię nauki niektórzy pacjenci zgadzają się jednak, by badanie obserwowali studenci medycyny i szpitalni stażyści – gdzieś przecież doświadczenie zdobywać trzeba. I podobnie nauce przysłużyć się chciał pewien Kanadyjczyk, który wyraził zgodę na obecność dwojga obserwatorów.

Jakież było jego zdziwienie, kiedy jakiś czas później wspomnianą dwójkę zobaczył… wśród aktorów serialu medycznego Saving Hope. I nie był tym faktem zachwycony. Do tego stopnia, że wystosował pozew sądowy, domagając się odszkodowania w wysokości 100 tysięcy dolarów za zatajenie informacji i doprowadzenie do niekorzystnego rozporządzania własnym tyłkiem. Czy jakoś tak…

#3. Ktoś mógłby pomyśleć, że VitaminWater jest zdrowa…



W 2010 roku jedna z organizacji non-profit, zajmująca się na co dzień ochroną konsumentów przed nieuczciwymi praktykami korporacji, zdecydowała się pozwać Coca-Colę. Produkt, którego dotyczył pozew, nazywał się VitaminWater i intensywnie reklamowany był między innymi w telewizji – jako bardzo dobry dla zdrowia. I w tym przypadku sam fakt założenia sprawy sądowej dziwić nie powinien.

VitaminWater okazała się wodą z ogromną ilością cukru i śladowym dodatkiem syntetycznych witamin, samo zaś picie napoju było dla zdrowia równie korzystne co sięgnięcie chociażby właśnie po Colę. Dziwi natomiast linia obrony, jaką przyjęli prawnicy korporacji. Próbowali dowodzić, że… „przecież nikt rozsądny nie mógł poważnie pomyśleć, że VitaminWater jest zdrowa”.

#4. Jak ci źli Boy Scouts of America mogli nie przyjąć dziewczynki



W 1997 roku do Sądu Najwyższego w Kalifornii wpłynął pozew oskarżający o dyskryminację organizację Boy Scouts of America. Autorka pozwu, Katrina Yeaw, zezłościła się na skautów za to, że nie przyjęli jej w swoje szeregi – choć znajdował się w nich już jej brat bliźniak. Sprawa zyskała wielki rozgłos, mimo że największe ruchy walki z bardzo różnie pojmowaną dyskryminacją płciową miały dopiero przed sobą czas szczególnie intensywnej aktywności. I zapewne tylko dlatego Yeaw nie zdołała wygrać.

Sąd ustalił, że Boy Scouts of America mieli prawo odmówić wstępu dziewczynce – ale przez to jedynie, że nie zostali uznani za organizację biznesową. Gdyby było inaczej, dziewczynka w świetle obowiązującego prawa mogłaby zostać chłopcem. To znaczy… skautem.

#5. Disney nie wahał się zasadzić kopa w tyłek… przedszkolakom



Można by odnieść wrażenie, że trudno byłoby znaleźć firmę bardziej przychylną dzieciom niż Disney. To właśnie z tej wytwórni pochodzą bajki, na których wychowywaliśmy się my sami i na których wychowują się kolejne pokolenia. Postacie Disneya są rozpoznawalne na całym świecie, towarzysząc niejednemu szczęśliwemu dzieciństwu. Nic tylko cieszyć się z czynionego dobra! Guzik prawda… dla Disneya to tylko biznes, czemu dał wyraz pozywając trzy przedszkola na Florydzie za naruszenie praw autorskich. Czyżby przedszkolaki wypuściły do kin własną bajkę, zapożyczając co nieco od Disneya? Nie.

Chodziło o 1,5-metrowe rysunki postaci z bajek Disneya, które zdobiły ściany przedszkoli, umilając czas dzieciom. Czy to standardowa praktyka biznesowa i nie ma co się dziwić? Bynajmniej. Universal – druga wcale nie mała wytwórnia – nie widzi najmniejszego problemu w tym, by przedszkola i inne dziecięce ośrodki wykorzystywały wizerunki takich postaci jak Scooby-Doo, Flinstonowie czy bohaterowie innych bajek duetu Hanna-Barbera.

#6. Banki też nie czytają drobnych druczków



Klient ma obowiązek wiedzieć, co podpisuje – zapoznać się ze wszystkimi informacjami zamieszczonymi drobnym druczkiem, bo w momencie złożenia autografu odwrotu już nie ma. Pewien Rosjanin postanowił jednak sprawdzić, czy w drugą stronę działa to analogicznie. I kiedy bank przesłał mu pocztą formularz zawarcia umowy wraz z kartą kredytową, Dmitrij Agarkow odesłał… nieco zmodyfikowaną (na swoją korzyść, rzecz jasna) wersję w dwóch egzemplarzach, którą podpisał przedstawiciel banku.

Kiedy po około dwóch latach bank chciał wypowiedzieć umowę Agarkowowi, przy okazji domagając się sądownie 45 tysięcy rubli kary, spotkał się z niespodzianką. Kontrpozwem na 24 miliony rubli – a wszystko w zgodzie z podpisaną umową. Batalia trwała naprawdę długo, aż wreszcie obie strony zdecydowały się wycofać swoje roszczenia. Sam klient uznał przy tym, że coś, co miało być tylko żartem, zaszło zdecydowanie za daleko.

#7. Najsłynniejszy numer telefonu w historii rocka



„Dirty Deeds Done Dirt Cheap” to utwór, którego nie trzeba przedstawiać nikomu, kto tylko odróżnia rock od roku, sklasyfikowany zresztą jako 31. najlepszy hard-rockowy utwór wszech czasów według VH1 – kolejny dowód na geniusz australijskiej grupy AC/DC. Skąd jednak jego obecność na tej liście? To „zasługa” tekstu, który już w pierwszej zwrotce zachęca „Just ring | 36 24 36 hey”. Bardzo nie przypadło to do gustu pewnej parze z Illinois, którzy pozwali zespół i wytwórnię Atlantic Records o odszkodowanie za… całe mnóstwo niechcianych telefonów, dodając przy tym, że końcowe „hey” brzmi jak „eight”, co w połączeniu z wcześniej wymienionymi liczbami tworzyło ich domowy numer.

Popularność piosenki naraziła parę na niechciane kontakty ze strony osób składających bardzo specyficzne propozycje… Amerykanie domagali się zarówno odszkodowania, jak i zobowiązania zespołu do nagrania nowej wersji utworu – z innym numerem. Sąd zdecydował jednak, że nie ma podstaw, by uznać roszczenia.
4

Oglądany: 78682x | Komentarzy: 21 | Okejek: 213 osób

Dobra, dobra. Chwila. Chcesz sobie skomentować lub ocenić komentujących?

Zaloguj się lub zarejestruj jako nieustraszony bojownik walczący z powagą
Najpotworniejsze ostatnio
Najnowsze artykuły

25.04

24.04

Starsze historie

Sprawdź swoją wiedzę!
Jak to drzewiej bywało