Szukaj Pokaż menu
Witaj nieznajomy(a) zaloguj się lub dołącz do nas
…BO POWAGA ZABIJA POWOLI

Podstawy Ekonomii Politycznej

22 186  
4   25  
Chcesz porysować? To kliknij!Niejeden z Was pewnie zauważył, iż ukończenie szkoły nie jest równoznaczne z nabyciem umiejętności rozwiązywania problemów jakie się w niej przydarzają. Przykładem niech będzie poniższa opowiastka.

Gdzieś na początku lipca w 27 numerze "Wprost" Maciej Rybiński cytował arcyciekawe zadanie z podręcznika do matematyki szkoły podstawowej. Ponoć autentyk:

"Jasio ma 12 kredek, którymi maluje kolorowe obrazki. Zosia, Stasio, Wacuś i Kazio mają po jednej kredce i nie malują tylko płaczą. Ile kredek trzeba odebrać Jasiowi żeby też miał jedną kredkę (w domyśle: też szlochał)?”

Jako człowiek wielce zadufany w walory swej umysłowości zobaczywszy tak proste zadanie uśmiechnąłem się pobłażliwie. Gdybym tylko na owym uśmiechu poprzestał – wszystko byłoby w porządku. Diabli mnie jednak podkusili by spróbować udzielić odpowiedzi.
I tak się zaczęło...

Nikt nie mógł przypuszczać, iż ktoś kto bez wysiłku przeskakiwał kolejne stopnie edukacji zdobywając tytuł za tytułem, brylując na intelektualnych salonach, mający w głowie półtorej przeciętnej biblioteki wojewódzkiej potknie się na problemie z jakim muszą się zmagać berbecie z najnowszej wersji homo sapiens.

Na dodatek już na drugi rzut oka można było zauważyć, że nie wystarczy zabrać Jasiowi 11 kredek i zostawić szczeniaka zryczanego jak bawół w towarzystwie reszty załkanego chóru.
Z odebranymi kredkami wypadałoby coś zrobić. Ale co?
11 na 4 (Zosia, Stasio, Wacuś i Kazio) podzielić się nie daje. Nawet gdyby w imię częściowej redystrybucji dóbr dołączyć Jasia do grona beneficjentów - toże żopa. 11 na 5 też się nie dzieli.

Za czasów mojego ojca i dziadka czwórka młodych mężczyzn bez wahania przydzieliłaby sobie po trzy kredki nadliczbową oddając damie tak, ze miałaby ona cztery. Nikogo by to nie zdziwiło, wręcz przeciwnie, młodociani dżentelmeni byliby dumni z wyróżnienia kobiety przebywającej w ich towarzystwie.
No tak, kiedyś...

Dziś, kiedy normalny mężczyzna zaczyna ze strachem chodzić po ulicach, przemykając się od bramy do bramy z obawy przed bojówkami feministek pod wodzą nieudanego prototypu o nazwie Kazimiera S. lub , co gorsza Izabeli Jarugi, za przeproszeniem, Nowackiej taka sytuacja jest niemożliwa.

Od czasu gdy zostałem nazwany seksistowskim mizoginicznym dinozaurem (w wolnym przekładzie : męska szowinistyczna świnia) przez inteligentnie na oko wyglądającą niewiastę podczas próby ustąpienia jej miejsca w środku komunikacji miejskiej, nawet ja o tym nie myślę. Wiem, ze jakiekolwiek wyróżnianie jest be.
A kredki czekają...

Gdyby tę nadliczbową przydzielić któremuś z chłopców byłoby to jawne pogwałcenie elementarnej zasady równości startu , najmodniejszego ostatnio zaklęcia wśród partii politycznych maści wszelakiej. Na dodatek byłby to asumpt do zdecydowanych wystąpień feministek jako ewidentny dowód samczych skłonności do dyskryminacji pań. Jakimś wyjściem byłoby wprawdzie gdyby Stasio czy Kazio reprezentował mniejszości seksualne ale , Państwo wybaczą, trudno to stwierdzić u sześciolatka.

Oddanie jednej kredki jakiejś organizacji charytatywnej nie wchodzi w rachubę gdyż towarzystwo jest nieletnie a więc z ograniczoną zdolnością do czynności prawnych i nie może stawać przed sejmową komisją śledczą dokąd niewątpliwie zaprowadziłaby ich taka darowizna.
Oddanie kredki wychowawczyni z daleka jedzie korupcją więc godne jest napiętnowania już w fazie pomysłu.

Nasuwający się nachalnie pomysł by tę uciążliwą cholerę gdzieś... tak po prostu...no... zgubić należy odpędzić jak natrętną muchę gdyż matematyka charakteryzuje się tym właśnie, ze nic w niej nie ginie choćby ostatecznym wynikiem zadania miało być zero.

Ustanowienie rzeczonego przedmiotu „kredką przechodnią” i przydzielanie jej kolejno każdemu dziecku w inny dzień tygodnia też się nie sprawdzi jako, że trzeba by określić kto i wg jakich kryteriów miałby dokonywać oceny stopnia zużycia kredki w trakcie przekazywania. Dodatkowo nie wiadomo jak zareagowaliby rodzice dzieci, których kolejka wypadłaby jak raz w jakieś święto kościelne bądź , nie daj Boże, Jom Kippur.

Zdesperowany nierozwiązywalnym problemem na poziomie pierwszej klasy szkoły podstawowej zwróciłem się do znajomego polityka widząc w nim swoją ostatnią nadzieję i dostrzegając w problemie niejaką analogię do prac komisji sejmowych w okresie prac nad budżetem państwa. Jak dzielić?
- Ależ to żaden problem – odpowiedział zdziwiony moim nieuctwem.
Bez słowa wręczył gówniarzom po jednej kredce, resztę schował do kieszeni i oddalił się raźnym krokiem.

No proszę! Najbardziej oczywiste rozwiązanie nie przyszło mi do głowy! Rezultaty przeszły moje najśmielsze oczekiwania !
Teraz każde z dzieci ma po jednej kredce. Wszystkie siedzą i ryczą.
Obrazków nie maluje nikt.

Oglądany: 22186x | Komentarzy: 25 | Okejek: 4 osób

Dobra, dobra. Chwila. Chcesz sobie skomentować lub ocenić komentujących?

Zaloguj się lub zarejestruj jako nieustraszony bojownik walczący z powagą
Najpotworniejsze ostatnio
Najnowsze artykuły

19.04

18.04

Starsze historie

Sprawdź swoją wiedzę!
Jak to drzewiej bywało