Szukaj Pokaż menu
Witaj nieznajomy(a) zaloguj się lub dołącz do nas
…BO POWAGA ZABIJA POWOLI

DiDia 150 - najdroższy samochód lat 50. i 60.

53 449  
370   61  
O samochodzie tym usłyszałem kiedyś podczas jednego z programów z serii Jay Leno's Garage. Jay napomknął o nim, że był najdroższy i że został jako taki wpisany do Księgi rekordów Guinnessa. Postanowiłem zgłębić temat. I okazało się, że wszystko jest prawdą!

#1.

Prace nad projektem zaczęły się w roku 1953. Projektant mody, niejaki Andrew DiDia, zapragnął stworzyć samochód. Ale nie byle jaki samochód. Miał to być najbardziej futurystyczny samochód - z takimi udogodnieniami, o jakich się nie śniło współczesnym. Jak postanowił tak zrobił. Projektował owe cudo w ciszy i spokoju. Aż do momentu, w którym zatrudnił Edwarda Francoise, który był projektantem w Chryslerze. Prace nad samochodem postępowały żwawo, ale w roku 1957 nastąpił przełom.

#2.

Andrew DiDia poznał Bobby'ego Darina podczas koncertu tego drugiego w Detroit właśnie w 1957 roku. Darin był wówczas dość znanym piosenkarzem. Obaj wkrótce zostali przyjaciółmi, a DiDia udostępnił szkice opracowywanego samochodu. Darin przedstawił kilka własnych propozycji projektowych i obiecał, że jeśli uda mu się zrobić auto jego marzeń, kupi samochód DiDii. W roku 1958 powstał model z gliny, projekt został zaakceptowany i rozpoczęła się żmudna budowa pojazdu w Detroit Clarkaiser Customs. Samochód miał zostać zaprezentowany na wystawie samochodowej w Detroit w roku 1960. Na kilka tygodni przed wystawą był gotowy. Koszt jego produkcji to ówczesne 93 000 dolarów. Darin był zachwycony. Dotrzymał słowa i samochód kupił w roku 1961. Wypisał DiDii czek na 150 000 dolarów (obecnie to 1 500 000 dolarów). Auto wpisano do Księgi rekordów Guinnessa jako najdroższy sprzedany samochód do roku 1961.

#3.

Co wpłynęło na tak dużą cenę? No to po kolei.

#4.

Pierwsza niezwykła rzecz to reflektory. Na pierwszy rzut oka wydaje się, że są schowane za ogromną chromowaną atrapą. Otóż nie, nie są.

#5.

Były one rzeczywiście schowane, ale w górnej części pasa przedniego. Po naciśnięciu przełącznika reflektory zjeżdżały w dół. Niesamowite rozwiązanie i nie jedyne takie w tym samochodzie.

#6.

Kierownicę zaadoptowano z Plymoutha. Jednak to co niezwykłe, to jej kształt. Jeśli myślicie, że spłaszczona u góry i u dołu kierownica to wymysł ostatnich lat, to nic z tych rzeczy. Kierownica była regulowana na wysokość, a układ kierowniczy zaadoptowano z Forda. Taki regulowany układ był nowinka w tamtych latach.

#7.

Cztery niezależne fotele pochodziły z Pontiaca. Każdy fotel posiadał zapalniczkę, popielniczkę i ukryty głośnik, którego głośność pasażerowie lub kierowca mogli regulować niezależnie.

#8.

W samochodzie zainstalowano klimatyzację regulowaną termostatem. Była to pierwsza na świecie klimatyzacja, która utrzymywała w miarę stałą temperaturę we wnętrzu. Taki prekursor dzisiejszych automatycznych klimatyzacji. Licznik jak widać też był niesamowity. Jego skala namalowana była na przezroczystym szkle i można było przez licznik obserwować drogę. Dziś za takie cuda odpowiedzialny jest wyświetlacz HUD, wtedy pomysł zerżnięto z samolotów wojskowych.

Wycieraczki przedniej szyby także nie były zwykłe. Uruchamiały się automatycznie, gdy szyba była wilgotna. Dziś czujniki deszczu są bardzo powszechne, ale wtedy to był jedyny samochód na świecie, który miał takie rozwiązanie. Jednak większość elementów była wykonana specjalnie dla tego samochodu.

#9.

Początkowo DiDia chciał, aby cały dach aż do słupka B był szklanym monolitem otwierającym się automatycznie ku przodowi podczas otwierania drzwi. Niestety żaden z ówczesnych zakładów nie podjął się zrobienia takiej szyby, dlatego DiDia musiał się zadowolić tym, co było na rynku i wybrał przeszklenie od Chryslera (zarówno szybę przednią, jaki i boczne, uchylane okienka oraz szyby drzwiowe.

#10.

Natomiast kopuła tylna to nie był ruch na skróty. Została ona wykonana z pleksiglasu na specjalne zamówienie i kosztowała wtedy 1500 dolarów. Dziś byłby to koszt 15 000 dolarów, a więc za kwotę za jaką wtedy kosztowała szyba uwzględniając inflację można by już pomyśleć o zakupie małego samochodu miejskiego. Albo całkiem fajnego Fiata. Nowego. Wtedy tyle kosztował między innymi Mini, czy Garbus, a dodając koło 200 dolarów można było stać się posiadaczem Forda Falcona.

#11.

Silniki. Liczba mnoga, bo były dwa. Początkowo był to zmodyfikowany silnik Cadillaka 365-cu.in. V8, czyli małolitrażowy sześciolitrowy silnik o mocy 407 KM. Ponieważ samochód był eksploatowany zgodnie z zasadą: Masz auto, to nim jeździj, to silnik Cadillaka okazał się niewystarczający. Przez przeróbki był bardzo kapryśny i nie można było wykorzystać jego potencjału, bo się psuł jak się go wyżej wkręciło, więc de facto miał za mało mocy. W połowie lat 60. Ford postanowił zaprezentować samochód na swoim torze testowym i pożyczył go od właściciela. I wtedy to silnik wyzionął ducha. Dlatego też w porozumieniu z właścicielem zamontowano o wiele bardziej wydajną jednostkę od Lincolna. Był to znany już wtedy i cieszący się dobrą opinią Fordowski V8, 427-cu.in. (7 litrów). Silnik również został grzebnięty przez specjalistów z Ford Racing i miał moc około 450 KM. Jak bardzo około to było - nikt podać nie chciał. I ten silnik można było już kręcić ile fabryka dała.

Jako ciekawostka: Darin jechał samochodem na galę rozdania Oscarów w roku 1961. I na galę nie dotarł, bo silnik w DiDii się przegrzał. Ale jak mówił - nie żałuje. Bo każda chwila spędzona w samochodzie dawała mu niewysłowioną radość. Jak się okazało DiDia wiedział, że auto będzie się przegrzewać i zamontował tam dwa dodatkowe wentylatory włączane osobnym wyłącznikiem. Niestety nie powiedział o tym Darinowi i ten ugotował silnik w korku. Co do całej historii, to DiDia opowiadał o niej tak, że o możliwości przegrzania silnika dowiedzieli się na krótko przed sprzedażą auta Darinowi. Zamontowali więc na szybko dwa dodatkowe wentylatory elektryczne włączane przełącznikiem. Auto miało także standardowy wentylator, który okazał się niewystarczający w korkach. DiDia nie pamiętał, czy powiedział przyjacielowi o tym prowizorycznym rozwiązaniu (które miało być poprawione tak, by wentylatory włączały się samoczynnie, ale nie było na to czasu przed sprzedażą auta). Więc tknięty złymi przeczuciami pojechał taką drogą jaką musiał Darin odbyć od swojego domu do miejsca Oscarowej gali. No i zastali Darina z ugotowanym autem uśmiechniętego i coś popijającego. Nie miał absolutnie za złe, że samochód się zepsuł, powiedział, że rozumie, że takie rzeczy zdarzyć się muszą, bo jak stać na poboczu, to najlepiej robić to z klasą.

#12.

Co do tyłu - tu też było wesoło. Tylne lampy zamontowane na skrzydłach i w zderzaku skręcały wraz ze zmianą kierunku jazdy. Nikomu do niczego nie potrzebny, ale strasznie fajny gadżet.

#13.

Pogadajmy o kolorze samochodu, bo jest on bardzo modny dziś. Jak uzyskano taką głębię i tak szałowy kolor w roku 1960? Przepis jest prosty. Do lakieru trzeba było dodać jedynie diamentowy pył. I nanosić go warstwa po warstwie każdorazowo delikatnie matując powierzchnię. I tak 30 razy. Jak naniesiona została ostatnia, 30. warstwa, lakier został spolerowany. I to wszystko. Prawda, że banał?

#14.

W 1970 roku Darin podarował samochód Muzeum Transportu w St. Louis, gdzie można go zobaczyć po dzień obecny. Andrew DiDia nie zaprojektował już nigdy żadnego samochodu. Zmarł on w wieku 96 lat w lutym 2014 roku. A ja zostawiam Was jeszcze sam na sam z tym niezwykłym samochodem.

#15.

#16.

#17.

Źródła: 1, 2, 3
2

Oglądany: 53449x | Komentarzy: 61 | Okejek: 370 osób

Dobra, dobra. Chwila. Chcesz sobie skomentować lub ocenić komentujących?

Zaloguj się lub zarejestruj jako nieustraszony bojownik walczący z powagą
Najpotworniejsze ostatnio
Najnowsze artykuły

28.03

27.03

Starsze historie

Sprawdź swoją wiedzę!
Jak to drzewiej bywało