Szukaj Pokaż menu
Witaj nieznajomy(a) zaloguj się lub dołącz do nas
…BO POWAGA ZABIJA POWOLI

Kolejni, którzy chcieli sprzedać tanie auto - niestety trafili na kupców - Januszów

170 032  
389   108  
Poprzedni odcinek rozwiązał worek z zakupowymi Januszami. W tym odcinku auta tanie i trochę droższe i nie tylko samochody. Jedno się nie zmienia. Klienci - Janusze zawsze są i czuwają.

Janusze zakupów - Joe Monster
Chciałem sprzedać auto. Blachy dobre stan techniczny ok. Z gazem. Kwota to cztery nowe letnie opony i nowy akumulator, czyli 1500 zł. Auto było gratis. Nie pykło bo alumy były zniszczone.

* * * * *

A tu przykład Mirka - handlarza

Gościu wystawił Mondeo mk3. Cena atrakcyjna, chodziło mi o gruza. Zamazane nr rejestracyjne. Pisze, pytam o nr rejestracyjny, VIN itd. Nawet nie odpisał, tylko tyle że RODO.

* * * * *

Mnie zaproponowano zamianę Seicento na router.

* * * * *

Kiedyś sprzedawałem Uno na chodzie za 1000 zł. Przyjechało dwóch. Obejrzeli i pytanie zadali: "A stówkę Pan opuści?" Opuściłem.

* * * * *

Wystawiłem na OLX Seicento za 1100zł. Z autem wszystko w porządku, pokrowce na siedzeniach, środek czysty, długo ważny przegląd i OC (wliczone w cenę auta). Minusem była wgniotka od strony pasażera, ale zero rdzy i też nie ukrywałem faktu, że wgniotka faktycznie jest. Telefony się urywały, każda rozmowa standardowo: "witam, aktualne?". Później umawianie oglądaczy, kopaczy opon, pilotów oblatywaczy itd. Mierniki lakieru na porządku dziennym... auto nie malowane, ale każdy z potencjalnych kupujących po oględzinach musiał sobie tę ważną decyzję o zakupie auta za 1100 zł przemyśleć. Wszystko przebił zainteresowany, który po usłyszeniu, że autem wcześniej jeździła znajoma stwierdził, że poprosi numer do tej znajomej i że chce z nią porozmawiać o tym aucie... Kurtyna.

* * * * *

Wystawiłem Galanta za 2 tysie (podobne stały wtedy 8-10). Silnik skrzynia wszystko cacy, ale był tak zgnity, ze aż strach. A co na to Janusze? Że za tanio i coś kombinuję.

* * * * *

Janusze zakupów - Joe Monster

Dawno temu chciałem sprzedać Audi 80 1.9 d. Za 2500 zł. Przyjechał koleś "fachowiec od Audi" - tak stwierdził. Przyjechał starym Uno i po 30 min oglądania, kopania po kołach, badania miernikiem stwierdził, że za 900 może weźmie bo dużo do zrobienia. Auto tydzień wcześniej było robione u mechanika.

* * * * *

Sprzedawałem swoje prywatne auto (Fiata Coupe) którego sam przywiozłem z Niemiec, ale niestety sytuacja mnie zmusiła, by się z nim rozstać. Przyjechał ojciec z synem i tekst:
- Auto było uderzone w przód, bo się rożni odcień.
- Nie przeczę, widzę ze się rożni, ale ja go kupiłem tak jak stoi, sam po niego byłem, mam zdjęcia jak ładujemy go na placu na lawetę.
- Pan go przywiózł rozbitego i źle poskładał.
- Mówię panu, że... (jak wyżej).
- Pan go przywiózł rozbitego.
- ... dziękuję, do widzenia.
Zamknąłem auto i wróciłem. Odechciało mi się tłumaczyć trzeci raz to samo.

* * * * *

Mój wujek sprzedawał jakiś czas temu Fabię, nie pamiętam który rocznik dokładnie, dajmy na to 99. Auto kupił w polskim salonie swojej żonie na dojazdy do pracy, ta jednak A to raz autobusem, to z koleżanką i skoda stała w garażu, aż w końcu całkowicie o niej zapomnieli i stała się autem zastępczym na wypadek gdyby drugie auto miało spędzić dłuższy czas u mechanika. W zeszłym roku sprzedawał autko z przebiegiem 92 tys, oryginalnym, co było widać po aucie bo było prawie jak nowe. Spotkał się z falą hejtu, ludzie dzwonili mówiąc że jest oszustem itd, nikt nie przyjechał nawet obejrzeć.
Po trzech tygodniach podczas rozmowy ze znajomym mechanikiem zdecydował się na przekręcenie licznika... O 100 tys. w górę.
Klient znalazł się jeszcze tego samego dnia, przyjechał i zachwycony stanem auta odjechał.
Bez morału.

* * * * *






* * * * *

Ostatnio sprzedawałem naprawdę ładne BMW. Nie było się do czego przyczepić. Prywatne osoby oczywiście dawały po 2-3 tysiące mniej pomimo tego, że auto najtańsze w województwie. Zależało mi na sprzedaży. Przyjechał handlarz, od mojej ceny zbił tylko 300 zł, podziękował, zapłacił i odjechał. Na drugi dzień kilka osób dzwoniło, każdemu mówiłem, że auto poszło do handlarza to mieli pretensje, że przecież byli zainteresowani. Auto pojawiło się kilka dni później z upranym środkiem, pomalowaną kierownicą i nowymi oponami za kilka tysięcy więcej niż chciałem.

* * * * *

Ostatnio jak sprzedawałem swojego małego dostawczaka, proponowali po 2-3 tysiące mniej niż chciałem, ale ten nie dość, że nie przeczytał opisu to jeszcze pytał czy nie będę przejazdem przez jego miasto.


* * * * *

Do mnie kiedyś przyjechało dwóch znawców za starą BMW za 3500zł.
Na wstępie powiedzieli, że takie z V8 kupują za 3000 zł i na bank tyle ile chcę nie dostanę. Zaznaczyli, że mają 8 takich modeli na placu. Po wejściu do auta pytali się co to za schowek obok kierownicy. Był to schowek oryginalny, taki jak występował w poliftach w tym w wersjach V8 (widać znawcy).
Po oględzinach stwierdzili uszkodzony przepływomierz, uszczelkę pod głowicą (trochę pociło się spod pokrywy, ale to zaznaczyłem w ogłoszeniu, także chyba im się pomyliło coś). No i najlepsze, bez odpalania auta stwierdzili, że skrzynia biegów do wymiany, bo wałek atakujący się rozleciał.
Byłem w takim szoku, że w takim aucie zaglądali pod uszczelki drzwi, sprawdzać czy nie malowana.

* * * * *

Ostatnio sprzedawałem samochód za 6500 zł. Gościu do mnie piszę, że czemu tak drogo, on widzi ogłoszenia po 4000 zł w lepszym stanie. Na końcu, że kupi, ale za 5500 zł. To go pytam, czemu nie kupi tych za 4000 zł, skoro lepsze. On, bo za 6500 zł nie sprzedam i on się o mnie martwi.

* * * * *






Przypomniała mi się historia jak próbowałem się pozbyć kuchenki elektrycznej z mieszkania (było przed remontem i musiałem mieć je puste). Sprzęt był sprawny jednak już miał parę lat. No i wystawiłem ją na pewnym portalu za 50 zł oczywiście zaznaczając, że nie mam zamiaru jej nigdzie wieźć. Zadzwonił Pan który po upewnieniu się ze wszystko jest sprawne stwierdził, że "uratuje mnie" i weźmie ją za 30zł jak mu przywiozę ja do domu (mieszkał ok 40km dalej). Powiedziałem, że jak mam ją wieźć gdzieś to będzie to jedynie złom i tyle. Owy Pan powiedział mi żebym powiedział mu na które wysypisko się wybieram i kiedy to będzie...

* * * * *

Rok temu oddawałem na złom Sharana 2,0 lpg. Tłukłem go przez 3 lata na budowę i niewiele w nim robiłem. Lista usterek nie zmieściłaby się na formacie a1. Silnik chodził, ale zwykła instalacja gazowa zapewniała bardzo mizerne osiągi i bardzo duże spalanie. Skończyła się homologacja na butlę, przegląd i zostało jakiś tydzień do końca OC. Co się nasłuchałem od rodziny, że dobre auto złomuję! No jakbym komuś krzywdę robił. Na złomie też na mnie patrzeli jak na idiotę, bo auto nie wyglądało jakby w nim mieszkała cygańska rodzina, tylko było w środku czyste i (prawie) pachnące (a co!). Później dowiedziałem się, że wóz nie poszedł na kasację, został rozsprzedany na części i dawno takiego auta na złomie nie widzieli. Ja się cieszyłem, bo dostałem 8 stówek i pozbyłem się kłopotu.

* * * * *

Ostatnio sprzedawałem Punto z 1995r. w dieslu za 1700 zł do lekkiej negocjacji. W pełni sprawne z nowym wydechem. Telefony głuptaków i pierdzielenie jaki to złom. Wielkie oburzenie, że za 1000 zł nie chcę sprzedać. Aż chłopak przyjechał z panną w nocy, nawet nie oglądał, przejechał się i wziął bez gadania za 1550.

* * * * *


* * * * *

Sprzedawałem Mercedesa C.
Kupiłem go jako 5-latka, ściągniętego z zagramanicy, a sprzedawałem jako 11-latka.
Samochód był sprawny jak muł Lupe z Miłości, szmaragdu i krokodyla. Oczywiście maiła swoje mankamenty co też;

W pierwszym ogłoszeniu skrupulatnie opisałem, każdy detal, każdą stłuczkę i każdą rysę + mnóstwo zdjęć, tak aby zainteresowani (lub nie) nie musieli się nadwyrężać, a dodatkowo uznałem, że nie mam nic do ukrycia. A dodatkowo uważałem, że samochód na prawdę komuś posłuży mimo że miał pyknięte ponad 300k.
Nie zadzwonił i nie napisał na @ dosłownie nikt.

W drugiej iteracji ogłoszenia (przy tej samej lekko zawyżonej cenie) ogłoszenie uszczupliłem, nie opisując nic poza full wyposażeniem, zdjęcia zostawiłem 4 poglądowe.
No i się zaczęło telefony (wywiady, telewizja, delegacje z większych zakładów pracy, nawet pan dzielnicowy z górki) się urywały z pytaniami o najróżniejsze duperele; ja ucinałem rozmowę informacją: samochód jest do obejrzenia tu i tu, jaki jest koń, każdy widzi. No i go sprzedałem, nawet blisko zakładanej przeze mnie ceny sprzedaży...

Co ciekawe, z kupcem pojechaliśmy do warstatu, w którym specjalista "znalazł" w moim wozie, jakieś pierdoły, a wszystkich powyższych, opisanych przeze mnie w pierwszym ogłoszeniu nie... A kupujący nic się mnie nie pytał - chciał tylko fachowej rady pana Zenka, nie mojej...

Mam wrażenie, że w Polsce nie można normalnie sprzedać samochodu!

Biorąc pod uwagę powyższy materiał, z drugiej iteracji ogłoszenia cytat z pamięci z rozmową z Januszem:
on do mnie:
- Panie czemu ten samochód ma 310 tys. przebiegu?
- Bo dość dużo jeździłem po Polsce i zagranicą, ale nie zarobkowo - zwiedzałem po prostu.
- Zajeźdźiłeś Pan samochód na śmierć, na pewno na taksówce.
- Nie szanowny Panie, tak nie było, mam całą dokumentację z każdego warsztatu w Polsce.
- Pierd..olisz, samochód w tym roczniku musi mieć mniej niż 140 tys na liczniku.
- To chce Pan abym go panu podkręcił.
- ... [trzask słuchawki]

* * * * *

Ja pod koniec tego roku żeniłem starego golfa 4, 1,9 sdi. Auto w rodzinie od 14 lat, najpierw ojciec nim w delegacje jeździł, natłukł kilometrów jak wściekły, potem siostra nim się uczyła jeździć, a na końcu ja go wziąłem "na dorżnięcie" jak moje poprzednie auto umarło. Dorzynałem go ze 2,5 roku i nie dałem rady, taka bestia twarda była. Fakt, tu lampa wymieniana bo siostra walnęła, tu z przodu coś robione bo ojciec stłuczkę miał, ja też go potem przetarłem gdzieś. No, ale w końcu odbiłem się z kasą, kupiłem nową furę to Golf poszedł pod młotek... Wystawiłem za symboliczną kasę, bo nie mam czasu się produkować i użerać ileś tam tygodni. Po prostu chciałem się go pozbyć. Nazjeżdżało się Januszy, że opony słabe (pisało, że do wymiany), że rysa na drzwiach (była na fotach), że co on tyle kilometrów ma (było napisane)... W końcu jakiś kumpel ojca wziął dla syna co dopiero prawko zdał.

* * * * *


* * * * *

Ja właśnie próbuję sprzedać 23 letniego Civica. Wymieniłem w nim 3/4 zawiasu, przewody hamulcowe i inne pierdoły. Ma świeży przegląd, dosłownie sprzed miesiąca. Zainteresowanie jest, ale jak mówię uczciwie przez telefon że są tarcze do wymiany, stuka półoś przy zawracaniu i jak postoi to się zacina jeden zacisk to zainteresowanie znika.
Ludzie serio oczekują nówki sztuki za 2 tysiące...

* * * * *

Kocham takich ludzi - sprzedawałem raz Seata Leona 1.8T z 2000. Kolor żółty - więc problemy z odchodzącym klarem, ale mechanicznie stan można powiedzieć idealny.
Samochód wzmocniony do 290 koni, skrzynia biegów zrobiona na nowo, nowa dwumasa, nowe sprzęgło, nowy rozrząd, nowe hamulce, nowe opony i ogólnie na kwestiach mechanicznych nie było Januszowego oszczędzania. Wystawiłem samochód za 7500zł z myślą by poszedł za 6500zł. I trafił się super ultra uber znaffca który uznał, że to ulep, że może dać mi max 3000 bo by musiał go oddać do lakiernika itd (już pomijam fakt, że sam silnik bym sprzedał za 4,5k+). W weekendy byłem na drugim końcu Polski ze względu na kurs jaki wtedy robiłem i uprzejmy pan powiedział, że skoro sprzedaję samochód, to powinienem siedzieć w domu i czekać na klientów, a nie jeździć po kraju (najlepiej to chyba z pracy nawet zrezygnować bo księciunio może przyjechać oglądać). Jak odmówiłem to codziennie wydzwaniał do mnie po kilka razy, aż w końcu zaczął mnie wyzywać i grozić, że mi "najebie" jak przyjedzie. Ogólnie można było dojść do wniosku, że Januszek chciał nieduży mocny samochód do zabaw kupić tanio, ale nie wyszło. W końcu napisał do mnie chłopak, że jemu nie zależy na tym jak samochód wygląda, tylko by miał fajny silnik i był sprawny mechanicznie ale jest obecnie za granicą i czy mógłbym poczekać ze sprzedażą aż wróci bo weźmie ode mnie na pewno i jeszcze mi dopłaci. Półtorej miesiąca czekania i samochód sprzedany za 2 tysiące więcej niż wystawiony. Ale co uśmiane przy Januszku to moje.

* * * * *

Trzy lata temu sprzedawałem Seicento 900, 2001r 150 000 przebiegu (prawdziwego) za jedyne 2500 zł. Przegląd na 10 miesięcy, OC na pół roku, butla podtlenku gazotu z nową homologacją (400zł) na 10 lat. Znajomi którzy nie raz twierdzili że to auto jest mega zadbane w środku jak i na zewnątrz sami próbowali zbić z ceny po 1000zł (- opłaty które zrobiłem to wziąłbym za niego 500zł...). No ale przejdę do jednych młodych Januszów. Wpadli BMW X5, jakieś gównixy młodsze ode mnie i starszy Pan który jako jedyny się przywitał, w sumie to miło przegadaliśmy 15 minut przy papierosie a łebki latały dookoła auta, zaglądali wszędzie aż w końcu padło słowo klucz "BITY". Jako że bity nie był zapytałem po czym to wnoszą? Odpowiedź:
- Drzwi pasażera ciężej się zamykają (tak było! nie zmyślam!).
Od razu zaproponowałem z bananem na twarzy że tak jak w ogłoszeniu napisałem udostępnię im czujnik lakieru - nie chcieli. Pokazałem im gdzie jest brama i się pożegnaliśmy. Dzisiaj sejko ma 190k przebiegu a od tamtej pory wymieniłem tłumik (120zł), poduszkę skrzyni (40zł) klocki (40zł) i przewody hamulcowe z przodu (20zł) olej i filtry (100zł).

* * * * *


* * * * *

Wystawiłem ostatnio rower. Za 50 zł na OLX. Jeden facet odezwał się, że właściwie to weźmie - o ile mu go dowiozę do Gdańska (100 km).

* * * * *

Jak sprzedawałem Punciaka za 800 zł, to typek chciał podjechać na warsztat go sprawdzać. A jak będzie coś nie tak, to będzie mój koszt. Koniec końców sprzedałem mu, ale soczystego kopa w dupsztala.

* * * * *

Janusze zakupów - Joe Monster

W czasach kiedy jeszcze byłem piękny i młody miałem Forda Escorta z 91r. Kupiłem go od zięcia wujka bo wyjeżdżał do UK. Dałem 1500 zł a że był to mój pierwszy samochód to za OC dałem 1400 (interes życie kfa mać). Było to 1.6 i chlało ile wlezie więc założyłem gaz za... 1500 zł najtańsze gówno jakie było (interes życie nr 2). Potłukłem się tym dwa lata a że fordy ruda szmata wpieprza lepiej niż moją stara Vectre i jak padał deszcz to na nogi pasażera zaczęło kapać bo dziurę wyżarła w podszybiu więc myślę o***e na allegro. Wystawiłem wtedy za 1600 zł (interes życia nr3). Przez pierwszy miesiąc nikt nie dzwonił, więc po trochu zmniejszałem cenę a że zbliżała się data końca OC więc powoli doszedłem do kwoty 800 zł i zaczęło się. Dziennie miałem po 15-20 telefonów a co tam, a dlaczego, a co tak tanio. Ale jak napisałem w ogłoszeniu że instalacja gazu jest dwuletnia wtedy się rozpętało. Janusze biznesu czyli w skrócie: kupie złoma i przemontuje gaz do innego i sprzedam za pierdyliard cebulionów zaczęli atak. Ostatecznie skończyło się na tym że dwóch się prawie pobiło o tą kupę złomu przed moim domem a że jeden przyjechał z cała familią i miał przewagę liczebną (9 osób na dwa samochody przyjechali) to wygrał. Za to jak zadzwoniłem do trzeciego że auto już sprzedane to zwyzywał mnie od kłamców i że mam mu zapłacić za dniówkę bo sobie wolne wziął w pracy, a on z Radomia i daleko ma. Ludzie są dziwni.

* * * * *

Kiedyś sprzedawałem 20 letnie VW polo z przebiegiem 180 000. Od 75 000 przebieg w Polsce był udokumentowany i na 100% prawdziwy (benzyna 1.4mpi - kto wie o co chodzi ten wie, że nie do zajeżdżenia). Chciałem 3000 złotych.
Miałem taki telefon J-Janusz, S-sprzedajacy):
S: Halo.
J: Proszę powiedzieć mi co w tym aucie jest nie tak.
S: Powtarzam to co napisałem w ogłoszeniu, że podświetlenie deski czasem nie świeci ale wystarczy "puknąć" i rdza na nadkolu.
J: To wszystko?
S: Tak, to wszystko.
J: Aha, na pewno (rozłączył się).

Kolejny telefon do tego samego auta i proszą abym podjechał do warsztatu. Przyjeżdżam, a tam czterech mechaników, nie zaczynają sprawdzać a już pier*olą że za to auto to max 1500.
Poza tym jeden z tych cymbałów zaczął niby sprawdzać sprzęgło i słyszę dźwięki jakby miało się rozwalić.
J: To sprzęgło do wymiany - tysiąc daję - nie więcej!
S: Zwracam uwagę, że prawie w ogóle nie wcisnął sprzęgła (a wkurrr..rzył mnie tym konkretnie). Mówię, że nie sprzedam auta za tyle i do widzenia. Za tydzień ściągam ogłoszenie i dostaje za godzinę SMS od mechaników, że biorą za 3000. Potem zrobiłem jeszcze 40 000 km i sprzedałem auto za 2600 zł.

* * * * *




* * * * *

W tym tygodniu sprzedałem Tico którym jeździłem 2.5 roku. Cena w ogłoszeniu 1600 zł. I dzwonią do mnie handlarze oferując od 500 do 800 zł. Nie liczył się stan techniczny tylko to że na zdjęciach było widać odpadający bezbarwny z maski i pomalowane amatorską metodą doły drzwi, i że trzeba lakiernika żeby tym pojeździć (znając ich pomalowali by maskę tylko a drzwi upaćkali w biteksie żeby było że zakonserwowany). Ale reszta klientów była normalnych i trzeci oglądający kupił auto za 1000 zł (mało ale klient nie wybrzydzał, nie narzekał więc przystałem na jego pierwszą ofertę).
Przez te 2,5 roku miałem fantazję żeby zmienić Tico na coś bardziej emocjonującego. Byłem oglądać Hondę Civic za 3 tysiące. Na zdjęciach bez szału ale coś w sobie miała że pojechałem 130 kilometrów na oględziny. Na miejscu brak oleju w silniku, bijące tarcze (miały być nowe). Znajomy Hondziarz uznał że on odradza. Ja chciałem mimo to dać 2400. Oni 2500 i nie ma opcji mniej. Za 3 tygodnie właścicielka pisała że odda za 2 tysiące. Chyba byłem jeleniem który dawał najwięcej, a oni (córka z ojcem) jeszcze większymi jeleniami że nie opuścili mi tej stówy.

* * * * *

Pamiętajcie w sprzedaży auta czy to za 1, 2 lub 3 tysiące ważne jest:
Krótki opis z danymi do kiedy opłaty przegląd lub legalizacja LPG (reszty i tak nie będą czytać).
Dobre zdjęcia czystego umytego auta. Nie trzeba lustrzanki ale zdjęcia robione kalkutorem nie przyciągają uwagi. Ale najlepiej spytać się wujka Google który podrzuci wam artykuły jak robić zdjęcia do ogłoszeń.
W trakcie rozmowy telefonicznej odpowiadajcie na pytania zadane przez potencjalnego kupującego. Jeśli klient od razu proponuje 50-70% ceny to raczej nie weźmie, ale jeśli przyjedzie to i tak będzie chciał zejść jeszcze 10%. Cena do negocjacji na miejscu i koniec.

* * * * *

Sprzedaję Punto z 2006r. Musiałem wymienić dowód rejestracyjny , bo się skończyło miejsce na wpisy badań technicznych. Jeden koleś stwierdził, że coś kombinuję bo to nie możliwe, że takie stare auto ma nowe papiery.

* * * * *


* * * * *

Mój "ulubiony" typ klienta:
- Paaanie co tak drogo (8000)? Mój sąsiad to TAKI SAM samochód za 5000 chce sprzedać.
- To niech Pan kupi to auto od sąsiada.
- No ale on ma dwa lata starszy i bez klimy. No i w dieslu a ja diesla nie chcę.

Jeszcze ciekawszy przykład "inteligencji" miałem sprzedając mój telefon który wziąłem w abonamencie (Motorola Milestone). Aukcja wystawiona na pewnym znanym serwisie. Ceny: 1000-1200. Koleś wylicytował za 800. No trudno, płakać nie będę.
- Dlaczego pan mnie oszukał?
- Nie rozumiem?
- Bo na paragonie jest cena 1zł.
- No tak i co z tego?
- To czemu pan mi go tak drogo sprzedał?

Zapraszam do polubienia motokillerowego instagrama. A jeśli chcesz kontynuacji i kolejnych historyjek - podziel się nimi w komentarzach, tudzież wyślij mi na cześka...

I jeszcze link do poprzedniej części
20

Oglądany: 170032x | Komentarzy: 108 | Okejek: 389 osób

Dobra, dobra. Chwila. Chcesz sobie skomentować lub ocenić komentujących?

Zaloguj się lub zarejestruj jako nieustraszony bojownik walczący z powagą
Najpotworniejsze ostatnio
Najnowsze artykuły

19.04

18.04

Starsze historie

Sprawdź swoją wiedzę!
Jak to drzewiej bywało