Szukaj Pokaż menu
Witaj nieznajomy(a) zaloguj się lub dołącz do nas
…NIECODZIENNIK SATYRYCZNO-PROWOKUJĄCY

Sposób na Sebixów, na premię w pracy i inne anonimowe opowieści

60 104  
281   40  
Dziś przeczytacie także o sportowym zacięciu, nietypowej teściowej, pomocnym ojcu i dziecięcej wizji świata.

Od urodzenia mieszkam w niebezpiecznej dzielnicy. Na porządku dziennym było okradanie dzieci z kasy i telefonów przez tak zwanych rycerzy ortalionu.

W gimnazjum znalazłem sposób na oszczędzenie pieniędzy i telefonu. Otóż zawsze nosiłem przy sobie jednego blanta. Zawsze, gdy podchodził do mnie jegomość w dresie z klasycznym pytaniem: "Masz jakiś problem!?", odpowiadałem, że nie mam z kim zapalić. Takim oto sposobem znam po imieniu większość osiedlowych Sebixów i nie jestem już narażony na kradzież z ich strony.

* * * * *

Przedwczoraj postanowiłam wreszcie spełnić obietnicę, którą sobie składam od wielu lat. Jako że jestem zaniedbanym grubasem, w końcu zmotywowałam się, aby korzystając z ładnej pogody pójść pobiegać do lasu, który znajduje się w pobliżu mojego domu. Po przebiegnięciu pierwszych dwudziestu metrów musiałam skończyć mój „maraton”. Nie dla tego, że się zmęczyłam, ale dlatego, że potknęłam się o korzeń i z impetem wyrżnęłam o glebę.

Zaliczyłam złamanie piszczela w dwóch miejscach. Przez dwa miesiące będę unieruchomiona, a las oglądać mogę sobie przez okno...

* * * * *

Jestem policjantem. Syn (lat 19) komendanta mojego okręgu jest za to piratem drogowym. Przekracza nawet prędkości grożące zabraniem prawka na zabudowanym. I... I nic. Nikt z tym nic nie może zrobić.

Kiedy próbowałem, tatuś zapowiedział, że mnie zniszczy i roboty w tym zawodzie (a i wielu innych) już nie znajdę. Udałbym się do jego przełożonego, gdybym nie wiedział nieoficjalnie, że są najlepszymi kumplami. Zanosi się na to, że auto gówniarza już zawsze będzie autem-widmo dla radarów i naszych oczu. Dziwi mnie tylko, że ojciec nie martwi się o życie syna.

* * * * *

Wczoraj, idąc do pracy, minęłam żebraka, który smacznie sobie spał spowity ciepłym promykiem słońca. Wrzuciłam do jego kapelusza pięć złotych. „Niech chłopina ma” - pomyślałam sobie - „Obudzi się i będzie miał za co leczyć kaca...”. Zadowolona z siebie poszłam dalej.

Osiem godzin później, gdy wracałam z roboty, przechodziłam tę sama ulicą i w miejscu, gdzie drzemał sobie menel, teraz stało pogotowie. Dwóch sanitariuszy właśnie pakowało go do czarnego worka. Okazało się, że żebrak, którego rano poratowałam monetą, prawdopodobnie był już martwy od kilkunastu godzin…

* * * * *

Pracuję w dużej korporacji, gdzie „dziś jesteś liderem, jutro każdy o tobie zapomina. Niech tylko powinie ci się noga, a każda hiena pomoże cię pogrążyć”.
Mój szef to przystojny, żonaty facet przed 40. Ma żonę, ale wiem, że jest z nim głównie dla kasy. Nie interesuje mnie, czy ją zostawi czy nie.
Co robię, żeby się utrzymać i dostawać premię co miesiąc?
Proste - sypiam z szefem.
On ma satysfakcję, ja dobrze płatną pracę i pewne miejsce pracy bez względu ma wyniki.
Nie mam wyrzutów sumienia.
Jestem 30-letnim facetem i nawet nie jestem gejem.
Robię to, póki przynosi mi to realne korzyści materialne. Nie mam poczucia, że kogoś krzywdzę.

* * * * *

Jako młoda dziewczyna miałam wypadek. Złamałam obie ręce. Dzień później zaczął mi się okres. Mój tata wziął wolne w pracy, żeby siedzieć ze mną w domu i zmieniać mi podpaski...

* * * * *

Bardzo dużo widzę tu ostatnio wpisów o teściowych. Oczywiście negatywnych. To teraz ja chciałam dla odmiany napisać o swojej.

Mam najcudowniejszą teściową na świecie. Jest dla mnie jak druga mama. Mogę z nią o wszystkim porozmawiać. Pomaga mi przy dziecku, żebym mogła na pół etatu pracować i nie zwariować w domu, choć sama ciężko i fizycznie pracuje. Wychowała 4 dzieci (4 synów), praktycznie sama, bo teść zawsze miał coś ciekawszego do roboty. Gdy poznałam męża, zawsze mówił jaka to jego mama jest super, jak ją poznam, na pewno ją pokocham, bo jest wspaniałą osobą. Nigdy nie pomyślałam sobie, że jest maminsynkiem, skoro tak mówi, wręcz podobało mi się to, że darzy mamę takim szacunkiem.
Jego mama nigdy nie prosi o pomoc, nigdy nie narzeka i nigdy się nie żali. Nie wtrąca się do naszego małżeństwa i do wychowania mojego syna. Zajmując się nim, zawsze robi to, o co proszę. Piecze najlepsze ciasta i najpyszniejsze torty. Sama mówi, że jestem dla niej córką, którą zawsze chciała mieć.

Ale wiecie za co ja ją uwielbiam najbardziej? Za to, że kiedy jej się pożaliłam, że mąż mi nie pomaga w domu i wytyka, że opieka nad dzieckiem i praca na pół etatu to jest urlop, nigdy nie powiedziała "mój synuś ciężko pracuje, więc masz mu wszystko podstawić pod nos", tylko wzięła go na rozmowę, powiedziała, że w sobotę we dwie idziemy na zakupy, do kina i na piwo, a on ma się zająć dzieckiem, posprzątać, zrobić zakupy, ugotować nam kolację i jak jeszcze raz powie, że nic w domu nie robię, tylko odpoczywam, to dostanie pasem. Jedna sobota wystarczyła, żeby dotarło.

* * * * *

Moja mama jest Polką, ojciec Niemcem - jako dziecko mieszkałem w Wielkiej Brytanii, gdzie rodzice pracowali. Rodzice chcieli, abym nauczył się każdego języka, więc z mamą rozmawiałem po polsku, z ojcem po niemiecku, a w przedszkolu i szkole używałem języka angielskiego. Do około 7 roku życia byłem przekonany, że KAŻDY ma swój własny język, którym rozmawia tylko z mamą, odrębny do rozmowy z tatą i kolejny (uniwersalny) do rozmowy z innymi ludźmi. Kurtyna.

* * * * *

Nie cierpię antyszczepionkowców. Ale tak głęboko, z całego serca. Uważam ich za podwójnie niebezpiecznych: raz, że narażają swoje dzieci oraz resztę rodziny na groźne choroby, których można uniknąć lub mocno złagodzić ich przebieg; dwa, że są absolutnie odporni na jakąkolwiek logikę. Dotychczas nie miałam z nimi do czynienia poza okazjonalną wymianą komentarzy na Facebooku. Ale i na mnie przyszedł czas...

Po zaręczynach zaczęłam być zapraszana na "imprezy rodzinne" narzeczonego. Na jednej z nich pojawiła się jakaś dalsza rodzina, Marek nie zna ich zbyt dobrze. No ale pogadać wypada, zwłaszcza że sami chętnie zagadują. Rodzinka w składzie: matka, ojciec, starsza córka (lat na oko 5) i młodszy syn (niespełna roczny). Gadka leci, jest przyjemnie, aż do czasu, kiedy się pytają, co robię w życiu. Gdy dowiedzieli się, że studiuję medycynę, to nastąpiły dwie przeciwne reakcje. Ojciec wyraźnie się ucieszył, matka wykrzywiła twarz w złości. Patrzę na nich zdziwionym wzrokiem, myślę sobie, ki diabeł? Może ktoś im bliski niedawno umarł z powodu błędu lekarskiego?

Okazało się, że nie. Mamuśka wysyczała (wąż mógłby jej pozazdrościć!), że na pewno jestem za tymi truciznami w strzykawkach. Początkowo nie rozumiałam, o co jej chodzi, dopiero po chwili załapałam, że chodzi jej o szczepienia. Z pełnym spokojem, choć czując nadchodzącą burzę odpowiedziałam, że tak, bo chociaż jak po każdym leku mogą pojawić się objawy niepożądane, to zyski zdrowotne są o wiele większe.

Nie będę przytaczać całej rozmowy, możecie się jej jednak domyślić: ona rzuca absurdalnym argumentem, ja odbijam aktualną wiedzą medyczną (temat przewinął się na historii medycyny, higienie, mikrobiologii, immunologii klinicznej, czekam z niecierpliwością na choroby zakaźne). Przez cały czas zachowałam spokój, jej mąż i mój wybranek śmieją się coraz bardziej.

W końcu zaczęło mnie to irytować. Wskazałam na jej dzieci i zapytałam się, czy je też naraża na śmierć. Z dumą powiedziała, że córka niestety została zaszczepiona, jednak udało jej się uchronić synka od tego paskudztwa. Ojciec wtrącił, że jej może tak, ale on zadbał o to, żeby nabyło odporność. Jego żona wyraźnie się tego nie spodziewała. Awanturę, jaką mu zrobiła, zapamiętam na długo. Skończyło się na tym, że okładała go torebką (a mała ona nie była), wyzywając od idiotów. Została odciągnięta przez jakiegoś innego mężczyznę i wyprowadzona na zewnątrz. Jej mąż był w niezbyt dobrym stanie: podbite oko, rozcięty policzek i łuk brwiowy.

Zdecydował, że pójdzie z tym na policję. Powiedział, że paradoksalnie czekał na ten moment - żona już wcześniej była agresywna, teraz ma dowód i świadków. A szczepić będzie dalej. Niestety nie wiem, jak się skończyło.
18

Oglądany: 60104x | Komentarzy: 40 | Okejek: 281 osób

Dobra, dobra. Chwila. Chcesz sobie skomentować lub ocenić komentujących?

Zaloguj się lub zarejestruj jako nieustraszony bojownik walczący z powagą
Najpotworniejsze ostatnio
Najnowsze artykuły

19.04

18.04

Starsze historie

Sprawdź swoją wiedzę!
Jak to drzewiej bywało