Szukaj Pokaż menu
Witaj nieznajomy(a) zaloguj się lub dołącz do nas
…BO POWAGA ZABIJA POWOLI

Jak zakończyła się nasza akcja pomocy

18 797  
1   26  
Tydzień temu, w sobotę 29 stycznia, udaliśmy się wraz z kolegą Masakrą na wycieczkę edukacyjno - kontrolno - poznawczą do Stołecznego Centrum Rehabilitacji, zwanego pieszczotliwie STOCER. Naszą tajną misją było sprawdzenie jak sprawuje się owoc naszej wspólnej akcji charytatywnej.

Przypomnijmy kilka faktów - 24 grudnia 2004 był na Joe Monster.org dniem specjalnym bo odbyła się u nas charytatywna akcja  ŚAP, której celem było zebranie kasy na coś ważnego - a wybraliśmy w tym roku właśnie Stocer.  Z waszych SMSów, 3 aukcji na Allegro (DVD Monthy Pythona poszło za 250 zł, koszulki za 200 zł i 120 zł ) oraz wkładu własnego zebraliśmy wtedy 1227 zł.

Charakterek z pomocą pracującego w STOCER’ze pana Marka rehabilitanta przygotował listę sprzętu i w efekcie, za łączną sumę 1282,78 złotych kupiliśmy w firmie ActiMed (dzięki za darmowy transport!)  następujące przedmioty:

-------------------------------------------------------------------------
- Stół do masażu Medmal z podgłówkiem regulowanym 904,89 zł
- Wałek 15x60 35,34 zł
- Piłka Thera-band rehab. 75 cm   72,25 zł
- Taśma Thera-band 5,5 m czerwona 53,55 zł
- Taśma Thera-band 5,5 m zielona  57,80 zł
- Taśma Thera-band 5,5 m niebieskie 63,75 zł
- Makaron Thera-band x4 95,20 zł
-------------------------------------------------------------------------
RAZEM 1 282,78



Tu widzimy stół, piłkę (podobno to najlepsza rzecz do siedzenia przed komputerem - będę wkrótce to sprawdzał) oraz taśmy. Makarony dotarły dopiero w poniedziałek, więc nie ma ich na fotkach, za to ciekawe czy w ogóle wiecie co to są te makarony... :)



Crash test taśmy

Przegląd operacyjny na miejscu wykazał że sprzęt dotarł dzień cały i w jednym kawałku. Pana Marka nie spotkaliśmy, za to panią Anię jak najbardziej. To ta niewiasta na pierwszej fotce. Pierwsza jej reakcja na nasz widok była jakby niechętna, być dlatego, że nie zszedł nam jeszcze z twarzy ten głupawo-radosny wyraz twarzy, który zagościł podczas piątkowego świtu w audycji radiowej Radiostacji, która dopuściła do mikrofonów ekipę JM (Joe, Maskara i Kiszot).

Po chwili jednak, gdy okazało się, że jesteśmy wysłannikami darczyńców, zostaliśmy po królewsku ugoszczeni, nakarmieni (nie, nie makaronami) oraz wytłumaczono nam, laikom do czego służą te wszystkie urządzenia, które pomagają ludziom wracać do normalnego życia.



Sala ćwiczeń - pusta, bo w sobotę o 12 jest już po ćwiczeniach

Tu czas na mały dyskurs o niespodziewanej gwieździe wypadu. Pacjent Janusz był świadkiem robienia przez nas zdjęć sprzętowi oraz sprzętowi i pani Ani. Widząc to, poczuł nagle niepowstrzymane pragnienie bycia fotografowanym i z siłą perswazji nie znoszącej sprzeciwu poprosił o to, aby jego również sfotografować. Co też uczyniłem. Czterokrotnie. Pacjent Janusz ponowił potem prośbę, lecz ja się wykręciłem udając, że muszę usiąść, bo mnie nogi bolą od zdjęć. Zasiadłem z pani Anią do czekoladek oraz herbaty.

A kolega Masakra zniknął był. Fakt ten zauważyłem po kilku minutach a wyraz twarzy pani Ani wyjaśnił wszystko - Masakra został uwiedziony przez pacjenta Janusza. Jak się okazało proces uwiedzenia odbywał się w różnych interesujących częściach tegoż ośrodka, włączając w to kaplicę, księdza i święte obrazki.



Mimowolny debiut Masakry w roli fotografika

Na dowodowych zdjęciach widać radość z uwiedzenia tak mocno maskowaną przez kolegę Masakrę, że prawie wyglądająca na smutek. A przecież to nieprawda, że Masakra się smucił, bo tego jeszcze nikt nie widział i nie udowodni.



Smutny czy wesoły?

Po paru minutach zaniepokojona pani Ania udała się  na ratunek z odsieczą. Udało się. Prawdziwie szczery uśmiech wrócił na twarz Masakry. Pojawił się ponownie pan Janusz, który odmówił przyjęcia swoich fotek w postaci mailowej i zażyczył sobie przesłania pocztą co też pewnie kiedyś uczynimy. Na zakończenie, za te 30 zdjęć, które oczekuje otrzymać, wręczył nam dwa święte obrazki 2x3 cm z papieżem. Podziękowaliśmy.



Nurtuje mnie jedno pytanie: kto pierwszy pozował do tego plakatu?

Następnie ja zostałem jeszcze promocyjnie półpodwieszony, ale jako że czas miał się ku końcowi, to podziękowalismy za gościnę i pobiegliśmy na ostatni przed dwugodzinną przerwą autobus z Konstancina do Warszawy.

* * * * *

Serdeczne i wielki dzięki dla wszystkich, którzy czynnie wzięli udział w naszej akcji, pozostali - nie przejmujcie się - codziennie są okazje, żeby komuś pomóc w ten czy inny sposób, a następna taka akcja już za rok!

Wszystkiego naj.

Joe Monster


Oglądany: 18797x | Komentarzy: 26 | Okejek: 1 osób

Dobra, dobra. Chwila. Chcesz sobie skomentować lub ocenić komentujących?

Zaloguj się lub zarejestruj jako nieustraszony bojownik walczący z powagą
Najpotworniejsze ostatnio
Najnowsze artykuły

24.04

23.04

Starsze historie

Sprawdź swoją wiedzę!
Jak to drzewiej bywało