Szukaj Pokaż menu
Witaj nieznajomy(a) zaloguj się lub dołącz do nas
…NIECODZIENNIK SATYRYCZNO-PROWOKUJĄCY

A co, jeśli...? - "spiskowe" teorie, które mogą być prawdziwe

112 030  
253   87  
Nie ma miejsca na kompromis – przyswajając historię, musimy dać wiarę badaczom przeszłości, którzy mając do dyspozycji kilka teorii powstałych na podstawie archeologicznych znalezisk, kronik oraz ustnych przekazów, wybierają tę jedną – prawdziwą. Teoria staje się faktem i trafia do podręczników, a cała reszta hipotez wrzucona zostaje do worka z napisem „spiskowy bulszit”.

Amerykanie wiedzieli o planowanym ataku na Pearl Harbor?

Atak japońskiego lotnictwa na amerykańską bazę Pearl Harbor był wydarzeniem, które otworzyło nowy rozdział największego konfliktu zbrojnego ubiegłego wieku. Wybuchła tzw. wojna na Pacyfiku, której bardzo efektownym finałem było zrzucenie Japończykom dwóch bomb atomowych na głowy.


Istnieje pewna teoria mówiąca, że atak na hawajską bazę wojskową był Amerykanom bardzo potrzebny – tylko po jawnym akcie agresji ze strony Japonii Kongres Stanów Zjednoczonych mógłby wyrazić zgodę na przystąpienie USA do wojny.
Aby sprowokować wroga do działania, Wywiad Marynarki Wojennej wytypował komandora podporucznika Arthura McColluma do opracowania planu wkurwienia Japończyków. Projekt miał osiem punktów, a do prowokacyjnych posunięć należało m.in. wprowadzenie przez USA i Wielką Brytanię pełnego embarga na handel z wrogim krajem, wsparcie militarne dla Chin, które od 1937 roku toczyły z Japonią wojnę, czy umowa z rządem Wielkiej Brytanii na udostępnienie amerykańskim wojskom brytyjskich baz na Pacyfiku. Plan z miejsca został wprowadzony w życie.


Podczas gdy Amerykanie gromadzili swoje oddziały na Hawajach, kryptolodzy rozpracowali szyfr, którym posługiwali się Japończycy - Kaigun Ango (znany też pod nazwą 5-Num). Teraz do dowództwa zaczęły trafiać przechwycone od wroga depesze, na podstawie których łatwo można było przewidzieć kolejne posunięcia japońskich wojsk. Sekretarz marynarki wojennej Frank Knox osobiście miał ostrzegać dowódców wojsk na Pacyfiku o planowanym przez wroga ataku.
Rozkodowanych depesz miało być tysiące, w tym i ta, w której admirał Yamamoto, dowódca japońskiej marynarki, rozkazuje wdrożenie planu ataku na hawajską bazę. O tej decyzji szybko miał się dowiedzieć Biały Dom.


Niektórzy historycy twierdzą, że „niespodziewana agresja Japończyków na Pearl Harbor” wcale taka niespodziewana jednak nie była. Jak by nie patrzeć – amerykańskie władze mają za sobą długą historię prowadzenia operacji typu „fałszywa flaga”, więc poświęcenie życia 2387 własnych żołnierzy wcale nie musi być czymś szczególnie zaskakującym.

Sfinks może być starszy, niż dotąd sądziliśmy. Dużo starszy!

Z zajęć historii wiemy, że Sfinks z Gizy zbudowany został na rozkaz Chefrena, faraona, który rządził Egiptem 2500 lat przed naszą erą. Tymczasem wielu historyków sugeruje, że władca ten jedynie nakazał odświeżenie monolitycznego „kota”.


Propagatorem takiej koncepcji jest m.in. Robert Schoch – profesor Nauk Naturalnych z Uniwersytetu Bostońskiego. Uczony ten zauważył na ścianach posągu wyraźne ślady erozji, które – jego zdaniem musiały być bardziej efektem działania silnych opadów niż wiatru i piasku. Tymczasem ostatnia fala potężnych deszczów miała w Egipcie miejsce ok. 8 tysięcy lat temu!

Titanic nigdy nie zatonął!

Słynny pechowy okręt był jednym z trzech bliźniaczo do siebie podobnych jednostek. Jeden z nich – Britannic – w 1916 roku spotkał się z niemiecką miną i poszedł na dno. Ale był jeszcze Olympic – parowiec, który z kolei w 1911 roku zderzył się z brytyjskim krążownikiem HMS Hawke. Dość poważnie uszkodzony okręt miał zostać odholowany do portu.
I w tym właśnie porcie doszło do wielkiego, historycznego spisku, przekrętu stulecia – tak w każdym razie twierdzą niektórzy miłośnicy alternatywnych teorii, na czele z Robinem Gardinerem, który poświęcił parę ładnych dekad życia na zbieranie informacji dotyczących rzekomego szwindlu.


Otóż w porcie okręty zostały podmienione, a jednostką, która 14 kwietnia 1912 roku wypłynęła w swój ostatni rejs, miał być właśnie nieco podreperowany Olympic. Zgodnie z założeniem jego właścicieli – parowiec miał zderzyć się z górą lodową. Plan był taki, aby w momencie tonięcia parowca wszyscy pasażerowie zostali ewakuowani na inne okręty. Tymczasem kawał żelastwa poszedłby na dno, a wtedy można by szybko sięgnąć po kasę wypłaconą z ubezpieczenia. Jakież to proste, prawda?

Ponoć kalkulacje szlag trafił, a wysłużony Olympic zniknął w głębiach oceanu zdecydowanie za szybko i nie udało się uratować większości jego pasażerów…


No, dobra - zatonął, ale powodem katastrofy wcale nie była góra lodowa!

Całkiem niedawno pojawiła się jeszcze jedna teoria związana ze słynnym parowcem. Otóż na jednej z fotografii znalezionej w pewnym domu aukcyjnym widać Titanica zaraz po opuszczeniu stoczni w Belfaście. Na kadłubie potężnego transatlantyku widać tajemniczą czarną smugę, która – jeśli wierzyć autorom dokumentu nakręconego przez National Geographic – jest niczym innym jak dymem. Jeszcze zanim Titanic opuścił port, załoga walczyła z pożarem, który wybuchł w składzie opału.


Informacja o rzekomym pożarze pojawiła się już wcześniej - mówił o tym ocalały z katastrofy Frederick Barret - pracownik kotłowni. Nie dało się zgasić ognia, więc zbierano rozżarzony węgiel i wrzucano go do pieca. W ten sposób udało się utrzymać kontrolę nad żywiołem. Jednocześnie jednak temperatura była tak wysoka, że konstrukcja prawej strona kadłuba była mocno osłabiona.
Kapitan miał ponoć od samego początku wiedzieć o pożarze, jednak mimo to zdecydował się na kontynuowanie rejsu, wierząc, że w końcu uda się opanować sytuację. Po zderzeniu z górą poszycie parowca pękło dokładnie w tym miejscu, gdzie znajdował się feralny skład węgla. "Niezatapialny" transatlantyk zaczął błyskawicznie nabierać wody i ostatecznie poszedł na dno.



Wyewoluowaliśmy ze śmieci!

Słyszeliście kiedyś o zjawisku panspermii? W skrócie – to teoria mówiąca, że życie nie powstało na Ziemi, ale trafiło na nią np. w formie jednokomórkowych organizmów, które dostały się na naszą planetę na meteorycie. Wielu wybitnych naukowców, w tym i na przykład Neil DeGrasse Tyson, promuje tę koncepcję.
Tymczasem rozwinięciem tej hipotezy jest „teoria śmieci” stworzona przez znakomitego austriackiego astronoma Thomasa Golda. Według tego uczonego wyewoluowaliśmy z odpadków pozostawionych kiedyś na Ziemi przez przedstawicieli obcej cywilizacji, którzy wpadli kiedyś do nas na piknik i nie zabrali ze sobą swojego bajzlu.


Szekspir był szpiegiem!

William Szekspir przyszedł na świat w 1564 roku. Skończył edukację po sześciu latach nauki. Zamiast zdobywać wiedzę, skupił się na pilnowaniu biznesu swego ojca oraz na szemranych, lichwiarskich interesach. I nagle ten źle wykształcony, wychowany w niepiśmiennej rodzinie chłopak chwycił za pióro i zaczął tworzyć genialne dramaty?
Według pewnych teorii Szekspir zlecał pisanie „swoich” dzieł. Jednym z autorów, który miał podpisywać się tym nazwiskiem był prawdopodobnie Edward de Vere – hrabia z oksfordzkiego dworu, który nie chciał, aby osobiste tematy, które nierzadko poruszał w swych pracach, utożsamiane były z jego osobą.


Inni zwolennicy tej teorii twierdzą, że do stylu pisania Szekspira bardziej pasuje twórczość Christophera Marlowe’a – utalentowanego biseksualnego skandalisty, który ściągnął na siebie ogień krytyki po tym, jak zaczął publicznie głosić teorię, jakoby Jezus miał dopuszczać się czynów grzesznych w ramionach samego Jana Chrzciciela. Mimo sporej protekcji ze strony dworskich szych, poecie groziła śmierć na szubienicy. Teoria głosi, że Marlowe sfingował swe zabójstwo i uciekł do Włoch, gdzie pisał swe dzieła, które to następnie wysyłał do ojczyzny. Ich autorstwo „brał na siebie” William i wystawiał dramaty Marlowe’a na deskach angielskich teatrów.


Kim natomiast mógł być sam Szekspir? Według niektórych pracował jako katolicki szpieg, inwigilujący środowisko angielskich protestantów. Być może był on też „wtyczką” działającą na zlecenie londyńskich władz. Większość z tych przypuszczeń wysnuta została na podstawie listów, które to poeta miał wysyłać do Londynu. Wyglądały one bardziej jak szczegółowe sprawozdania dotyczące działalności ludzi związanych z zamożnymi kręgami szlacheckimi niż zwykła korespondencja.

Źródła: 1, 2, 3, 4, 5, 6, 7
21

Oglądany: 112030x | Komentarzy: 87 | Okejek: 253 osób

Dobra, dobra. Chwila. Chcesz sobie skomentować lub ocenić komentujących?

Zaloguj się lub zarejestruj jako nieustraszony bojownik walczący z powagą
Najpotworniejsze ostatnio
Najnowsze artykuły

19.04

18.04

Starsze historie

Sprawdź swoją wiedzę!
Jak to drzewiej bywało