Szukaj Pokaż menu
Witaj nieznajomy(a) zaloguj się lub dołącz do nas
…BO POWAGA ZABIJA POWOLI

Terra Nova - tragiczna historia zdobycia bieguna południowego przez Brytyjczyków

57 534  
396   34  
Kiedy Robert Scott – niestrudzony podróżnik i badacz Antarktydy dowiedział się, że Norweg Roald Amundsen nosi się z zamiarem zdobycia bieguna południowego od razu poczuł, że musi działać szybko.

To Anglicy mieli stać się pierwszymi ludźmi, którzy tam dotrą! O ile jednak norweska ekipa doskonale swoją podróż przemyślała, to już Scott przygotowując się do swojej ekspedycji popełnił kilka karygodnych błędów.

Dekadę wcześniej, w 1901 roku, Robert Scott obrósł w sławę jako organizator wyprawy Discovery. Wówczas u boku samego Ernesta Shackletona (o przygodach tego odkrywcy pisaliśmy tutaj) ten dzielny oficer brytyjskiej marynarki wojennej dotarł na południe dalej niż ktokolwiek wcześniej. Ekspedycja trwała dwa lata, podczas których podróżnicy na saniach ciągniętych przez psy zaprzęgowe eksplorowali nieznane jeszcze nikomu tereny.
Oczywiste więc było, że ambicje Scotta nie pozwolą na to, aby ktoś ubiegł go w zdobyciu bieguna. Wtedy jeszcze jednak nie wiedział, że chrapkę na biegun ma też jego norweski konkurent.


Spośród ośmiu tysięcy śmiałków, którzy chcieli wziąć udział w tym historycznym przedsięwzięciu, wybrano 65 mężczyzn. Niektórzy z nich wiedzieli na co się porywają, bo wcześniej brali udział w wyprawie Discovery, a także w eskapadach Shackletona. Na pokładzie nie mogło też zabraknąć osób z kręgów naukowych. Scott zaprosił do swojego przedsięwzięcia Edwarda Wilsona – wyśmienitego zoologa, ale także i lekarza. Oprócz tego mężczyzna ten, który również towarzyszył Scottowi podczas wcześniejszej ekspedycji, był utalentowanym rysownikiem.


Historycy często podkreślają, że Scott zgromadził grupę najwybitniejszych naukowców, jaka kiedykolwiek brała udział w polarnej wyprawie. Nie zabrakło też starych wyg, takich jak chociażby Henry Owens - człowiek, który czterokrotnie opłynął świat dookoła.
Terra Nova, bo taką nazwą ochrzczono ten projekt, sfinansowana została częściowo z prywatnych pieniędzy, zaś połowa funduszy była grantem od brytyjskiego rządu. Największym kosztem było tu oczywiście nabycie statku.


O ile zakup tego sprawdzonego już w dalekich podróżach statku wielorybniczego był dobrym pomysłem, to już zastąpienie psów polarnych kucykami było wyjątkowo nieprzemyślane. Do opieki nad tymi zwierzętami zwerbowany został Lawrence Oates - podróżnik o sporym doświadczeniu z końmi.


Ostatecznie słynący z wyjątkowej awersji do czworonogów Scott dał się namówić na zabranie ze sobą ok. 30 psów – co było ilością śmiesznie małą jak na taką podróż.
Jak się później okazało, równie nietrafionym zakupem były sanie motorowe, które notorycznie się psuły.


Dopiero podczas postoju w jednym z nowozelandzkich portów, gdzie załoga zabierała ostatnie zapasy, Scott dowiedział się o Amundsenie. Norweg miał te same plany co on! Ale jeszcze była szansa, aby wyścig ten wygrać!
Niestety, statek Brytyjczyków był przeciążony. Sporym balastem były beczki z benzyną do motorowych sań i tony węgla. Ponadto kucyki okazały się wyjątkowo wrażliwe na zimno i zaczęły padać niczym muchy. Żeby tego było mało, statek nabawił się poważnej awarii pompy. Minęło trochę czasu, zanim udało się przywrócić mu pełną sprawność. A i tak wyprawa opóźniła się jeszcze bardziej, bo łajba utknęła w lodzie i przez blisko trzy tygodnie Scott i jego załoga byli całkiem unieruchomieni…





Na początku 1911 roku załoga dotarła do Przylądka Evansa na Morzu Rossa. Scott odkrył to miejsce parę lat wcześniej – podczas ekspedycji Discovery. Wówczas ochrzcił je nazwą Skuary. Teraz jednak przemianował przylądek na cześć swojego podwładnego – Edwarda Evansa.
Podróżnicy zbudowali tam bazę, w której przetrwać mieli do lata. Niejeden mecz piłki nożnej rozegrano w oczekiwaniu na poprawę pogody…




Kiedy warunki były już sprzyjające, Scott postanowił zbadać tereny na zachód od cieśniny McMurdo Sound. To była świetna okazja, aby przetestować motorowe sanie. Niestety – silniki pozamarzały i żadna z maszyn nie chciała odpalić. Pomóc mógł tylko konstruktor tych pojazdów – Michael Barne. Jego jednak na pokładzie statku nie było. Mężczyzna niedawno wziął ślub i w dalszym ciągu nie wyleczył swoich odmrożeń po poprzedniej podróży u boku Scotta. Miał więc w najgłębszym poważaniu tę ekspedycję i został w domu…


Również i kucyki odmawiały współpracy. Było im zimno i grzęzły w śniegu. Pozostało więc skorzystać ze starych, sprawdzonych metod, czyli psich zaprzęgów.


Podczas jednej z kolejnych eskapad badawczych załoga Terra Novy natknęła się na obóz rozbity w okolicach Zatoki Wielorybiej. Była to baza Framheim założona przez Roalda Amundsena! Norwedzy przyjęli brytyjskich konkurentów wyjątkowo serdecznie. Pragnęli, by ci rozbili swój obóz w pobliżu. Sam Amundsen, dowiedziawszy się o kłopotach z motorowymi saniami, zaoferował Brytyjczykom podarowanie im własnych psów (a miał ich prawie trzykrotnie więcej niż anglojęzyczna ekipa). Ci jednak grzecznie odmówili i wrócili na Przylądek Evansa, aby poinformować Scotta o tym spotkaniu.



Dowódca wyprawy wiedział, że trzeba się spieszyć. Wiedział też, że najbezpieczniejszym posunięciem będzie skorzystanie z trasy wytyczonej przez Ernesta Shackletona, który to podczas swej wyprawy Nimrod zbliżył się do bieguna na odległość 180 km. Tymczasem Amundsen zdecydował się na ryzykowniejsze podejście i obrał nieznaną jeszcze nikomu, o 100 km krótszą trasę.


Przeprawa zapowiadała się na wyjątkowo ciężką, więc Scott zarządził, aby przed wyruszeniem w głąb lodowego lądu postawić kilka prowizorycznych składów z zapasami. Podczas tego przedsięwzięcia kuce w zastraszającym tempie wyciągały kopyta. Te, które nie wyzionęły ducha z wycieńczenia (najczęściej skracano im męki i je odstrzeliwano), tonęły – lód łamał się pod ich ciężarem.
Wkrótce zapadła polarna noc. Aby jednak nie tracić czasu na grzanie tyłków w bazie, zorganizowano kilka badawczych wypraw. W najgorszych warunkach z możliwych, kiedy temperatura spadła do minus 60 stopni Celsjusza (przy takim ziąbie Rosjanie zakładają już szaliki!), ruszyła ekspedycja, która to miała dotrzeć do gniazd pingwinów i zabrać kilka jaj dla celów naukowych. Wszyscy trzej śmiałkowie, którzy podjęli się tego zadania oślepli na skutek zbyt długiego przebywania na tak ekstremalnym mrozie. Misja zakończyła się jednak sukcesem.



24 października 1911 roku Scott i czteroosobowa grupa najwytrwalszych podróżników (zoolog Edward Willson, odpowiedzialny za opiekę nad końmi Lawrence Oates, Edgar Evans, na którego cześć nazwano przylądek oraz dzielny globtroter Henry Bowers) wyruszyła ku swojemu ostatecznemu celowi. Drużyna zabrała ze sobą ciągle szwankujące sanie motorowe, psy oraz wytrzebione stadko kucyków.
Do 9 grudnia wszystkie konie padły z wycieńczenia i braku pożywienia. Plus był taki, że polarnicy mogli teraz zajadać się pożywną koniną. W międzyczasie szlag trafił przeklęte, motorowe sanie i już po kilku dniach mocowania się z nimi Scott postanowił posłać je do diabła.
Najlepiej sprawdzały się psy. Czworonogi świetnie dawały sobie radę z ciągnięciem sań, ale wkrótce zaczęły się kurczyć zapasy psiego żarcia, więc dowódca odesłał zwierzaki do bazy. Resztę trasy trzeba było zrobić na piechotę, siłą własnych mięśni wlokąc za sobą sanie.


17 stycznia niezmordowana piątka doczłapała do swego upragnionego bieguna. Scott tak wówczas napisał w swoim pamiętniku: „Dobry Boże! To miejsce jest upiorne. To straszne, że musieliśmy włożyć tyle wysiłku, aby tu dotrzeć i przekonać się, że nie byliśmy pierwsi”.


Tak, biedny podróżnik zastał na miejscu majestatycznie powiewającą flagę norweską. Z listu pozostawionego przez konkurentów wynikało, że cel swój osiągnęli dokładnie miesiąc przed Brytyjczykami. Norwegowie pozostawili też po sobie prowiant dla przybyszów oraz list adresowany do norweskiego króla. Scott miał go wysłać zaraz po powrocie do domu. Tak się jednak nie stało.
Zawiedziona drużyna ruszyła w drogę powrotną. Do zrobienia było 1300 kilometrów, a pogoda z dnia na dzień się pogarszała, co dodatkowo wpływało także i na psychiczny stan ekspedycji.


Pierwszy ducha wyzionął Edgar Evans, który zaniemógł w połowie trasy - u samego podnóża lodowca Beardmore'a.
Warunki były coraz surowsze, temperatura ciągle spadała, a poważne odmrożenia dawały się mężczyznom we znaki. W szczególnie kiepskim stanie był oficer Lawrence Oates. W jego ciało wdała się gangrena i zdawał sobie sprawę, że swoją obecnością jedynie spowalnia pozostałą trójkę wędrowców. Pewnego wieczora wyszedł z namiotu i rzekł do Scotta: „Idę na zewnątrz. Może mnie nie być przez chwilę”. W rzeczywistości Oates celowo poszedł na pewną śmierć i prawdopodobnie zamarzł niedługo po opuszczeniu swoich kompanów.


23 marca, po kilku dniach wędrówki, pozostała trójka półprzytomnych ze zmęczenia podróżników zaskoczona została śnieżną nawałnicą. Scott i jego przyjaciele schronili się w namiocie. Musieli tam koczować przez jakiś czas, zjadając ostatnie porcje jedzenia, jakie im zostały.


Mimo fatalnych warunków drużyna usiłowała w ciągu dnia kontynuować swoją wędrówkę. Tym bardziej że wiedzieli o znajdującym się w pobliżu największym składzie z jedzeniem, który to zgodnie z zarządzeniem Scotta został zbudowany właśnie po to, aby wracający z wyprawy śmiałkowie mogli uzupełnić tam swoje siły.


Zwłoki mężczyzn znaleziono w październiku 1912. Wszyscy leżeli w namiocie rozbitym dosłownie 18 kilometrów od składu z jedzeniem. Scott najprawdopodobniej zmarł jako ostatni. Przy jego ciele znaleziono list do żony. Zaczynał się on od słów „Droga wdowo”. Zwłoki pochowano tam, gdzie je znaleziono. Usypano śnieżny kopiec, w który wetknięto krzyż, na szybko złożony z dwóch nart.


Kiedy Terra Nova wróciła do brytyjskiego portu niosąc ze sobą smutne wieści o Scotcie i jego ekipie, nie tylko ich rodacy pogrążyli się w żałobie. Zorganizowano zbiórkę pieniędzy dla wdów po zmarłych podróżnikach, a także otworzono Instytut Badań Polarnych imienia Roberta Scotta. Działa on zresztą do dziś.

Źródła: 1, 2, 3, 4, 5, 6, 7
1

Oglądany: 57534x | Komentarzy: 34 | Okejek: 396 osób

Dobra, dobra. Chwila. Chcesz sobie skomentować lub ocenić komentujących?

Zaloguj się lub zarejestruj jako nieustraszony bojownik walczący z powagą
Najpotworniejsze ostatnio
Najnowsze artykuły

18.04

17.04

Starsze historie

Sprawdź swoją wiedzę!
Jak to drzewiej bywało