Szukaj Pokaż menu
Witaj nieznajomy(a) zaloguj się lub dołącz do nas
…BO POWAGA ZABIJA POWOLI

Pierre Brassau - francuski abstrakcjonista, który dobitnie upokorzył "znawców sztuki"

210 479  
608   90  
Na początku lat 50. miłośnicy sztuki oszaleli na punkcie abstrakcji. Na obrazy takich artystów jak Jackson Pollock czy Franz Kline niektórzy byli skłonni wydać niemałą fortunę, dostrzegając głębszy przekaz w pozornie chaotycznych, nieskładnych maźnięciach na płótnie.

https://img.joemonster.org/i/articles_images/2023/11/6555603c58e57.mp4

Popyt rodził podaż – a wielu cwaniaków uważało, że każdy może sobie frywolnie paćkać pędzlem, a potem sprzedawać swe obrazy za duże pieniądze. Przecież taki nabywca nie zobaczy różnicy pomiędzy dobrze przemyślanymi bazgrołami wybitnego abstrakcjonisty a miszmaszem zwykłego hochsztaplera.
Tymczasem na artystycznej scenie w Szwecji pojawiła się nowa gwiazda – pochodzący z Francji Pierre Brassau.


O nowym graczu od razu zrobiło się głośno. Dzięki dobrej promocji, malunki tego unikającego dziennikarzy artysty szybko zwróciły uwagę znawców współczesnej sztuki nie tylko w samej Szwecji, ale i w wielkich miastach Europy. Na wielkiej wystawie w Göteborgu prace francuskiego abstrakcjonisty zawisły w sąsiedztwie najznakomitszych sław z Holandii, Niemiec czy Włoch. I to właśnie dzieła Pierre’a wywołały wówczas najwięcej emocji. Goście galerii zachwycali się kunsztem malarza, a nadęci krytycy pochrząkując z ukontentowaniem wydawali mu pochlebne recenzje.
„Pierre maluje techniką silnych, pełnych najczystszej determinacji uderzeń. Jego maźnięcia wykręcają się ze wściekłą drobiazgowością. Pierre jest artystą tworzącym z delikatnością baletnicy!” - piał w najgłębszym ukontentowaniu znany krytyk sztuki Rolf Anderberg.


Wszyscy byli zgodni co do jednego – Brassau swoimi wybitnymi obrazami „ukradł show” pozostałym artystom, skupiając uwagę wszystkich na swoich dziełach. Pewien prywatny kolekcjoner, Bertil Eklöt, kupił jeden z obrazów abstrakcjonisty za równowartość współczesnych 700 dolarów.


Jednak w tym pełnym zachwytu jazgocie dał się usłyszeć jeden niezbyt śmiały głos niezadowolenia. Pewien krytyk recenzując wystawę śmiał napisać o malunkach Pierre’a, że „tylko małpa mogłaby zrobić coś takiego”.
To jedno zdanie miało w sobie więcej prawdy niż wszystkie kwieciste panegiryki na temat Brassau’a i jego „wściekłej techniki”.


Wszystko zaczęło się w 1964 roku, kiedy to szwedzki dziennikarz piszący dla tabloidu „Göteborgs-Tidningen”, Ake Axelsson, postanowił dać upust swojej irytacji. Wkurzała go ta cała moda na abstrakcyjne obrazy - niedzielni malarze aspirujący do miana wybitnych artystów i zamożni ignoranci, którzy wydają fortuny na chaotycznie ufajdane farbą płótna.

Dziennikarz udał się do ogrodu zoologicznego Borås, gdzie spotkał siedemnastoletniego opiekuna tamtejszych szympansów. Ake nakłonił chłopaka do swojego szalonego pomysłu – chciał uczynić z małpy malarza! Na kandydata do tej roli wybrał zachodnioafrykańskiego szympansa o imieniu Peter.


Małpie wręczono farby i pędzel. Peter zamiast skupić się na przelewaniu swych emocji na płótno, zabrał się za bezceremonialne pożeranie farby. Na szczęście, dzięki zachętom swojego opiekuna, szympans wreszcie zrozumiał o co chodzi w tej zabawie i zaczął brudzić płótna barwnikami. Najbardziej podobał mu się kobaltowy błękit, więc na większości jego prac właśnie ten kolor widać najbardziej.
Po skończeniu malowania Peter zajął się jedzeniem bananów i drapaniem się po tyłku, natomiast zachwycony Axelsson ze wszystkich szympansich prac wybrał cztery obrazy, które jego zdaniem można było pokazać światu jako dzieła wybitnego abstrakcjonisty.
Ake, dzięki swoim znajomościom, zdołał nakłonić organizatorów wystawy do wywieszenia prac w Galerie Christinae. Jako że imię Peter nie brzmiało zbyt dostojnie, dziennikarz nazwał malarza „Pierre Brassau”, tym samym zmieniając jego obywatelstwo z afrykańskiego na francuskie.




Kiedy nieznany dotąd nikomu artysta stał się prawdziwą sensacją, a krytycy rozpływali się w zachwytach nad jego talentem, Axelsson publicznie przyznał się do swojego przekrętu, upokarzając tym samym zarówno podnieconych recenzentów, jak i gości galerii, którzy całymi godzinami wlepiali swe oczy w płótna uświnione farbą przez małpę.

Aby ratować swój honor, krytyk Rolf Anderberg, który parę dni wcześniej porównywał kunszt szympansiego malarza do tańca zwiewnej baletnicy, postanowił iść w zaparte twierdząc, że w dalszym ciągu uważał prace Pierre’a za najlepsze w tej galerii.


Czy dziennikarz uzyskał planowany efekt wykpienia mody na abstrakcyjne bohomazy pędzla nieznających się na sztuce amatorów? Oczywiście, że nie. Stworzył za to całkiem nową modę na obrazy malowane przez zwierzęta. Tworzeniem dzieł sztuki zaczęły się więc zajmować małpki kapucynki, ptaki, słonie, goryle, a nawet wyścigowe konie... Tymczasem nowobogaccy znawcy dobrego smaku, marzący o awangardowych perełkach wiszących na ścianach swoich domów, z chęcią płacili za te bohomazy grubymi plikami banknotów.

10

Oglądany: 210479x | Komentarzy: 90 | Okejek: 608 osób

Dobra, dobra. Chwila. Chcesz sobie skomentować lub ocenić komentujących?

Zaloguj się lub zarejestruj jako nieustraszony bojownik walczący z powagą
Najpotworniejsze ostatnio
Najnowsze artykuły

20.04

19.04

Starsze historie

Sprawdź swoją wiedzę!
Jak to drzewiej bywało