Szukaj Pokaż menu
Witaj nieznajomy(a) zaloguj się lub dołącz do nas
…NIECODZIENNIK SATYRYCZNO-PROWOKUJĄCY

Byłem w Chinach, oto 11 rzeczy, które mnie tam zaskoczyły

285 046  
1405   130  
Jak to jest w końcu z tym jedzeniem psów? Jak wygląda chińska toaleta i dlaczego dzieci z niej nie korzystają? Co tak ciągle strzela i jak smakuje chińska wódka? Postaram się to wyjaśnić, przy czym od razu chciałbym uprzedzić, że Chiny to kraj wielkości całej Europy (Chiny 9,6 mln km2 - Europa 10,2 mln km2) - jest bardzo zmienny, a jeśli byłeś/łaś w Pekinie czy Szanghaju i jego okolicach - te miasta są zupełnie inne od wszystkich.

#1. Dzieci robią boby na chodnik



Był ciepły słoneczny dzień. Jedzenie na mieście już się znudziło, więc poszedłem z moją Angeliką na zakupy do Carrefoura. Aż tu nagle, na dziale z płatkami, mały Chińczyk metr przed nami zrobił kupę doprawioną złocistym sosem. Myślicie sobie - jak to? Gdzie byli rodzice? Gdzie była pieluszka? Dlaczego policja nie zareagowała? Kto rozpylił sztuczną mgłę? Ano, mama chłopca była tuż obok. Popatrzyła na nasze zmieszane twarze, kopnęła kupę pod regał i dwoma kolistymi ruchami buta roztarła sosik. Pampersy w sklepach są, ale jakieś 40% dzieci zamiast je nosić, gdy są poza domem, ma w ubranku wbudowaną specjalną, niczym niezakrywaną dziurę. Mokry sen pedofila.

Kolega mówił, że w Europie też korzystamy z takiego rozwiązania.

#2. Petardy


Jest 6 rano, a ktoś pod twoim domem odpala petardy. Za 20 minut dobudzają cię kolejne wystrzały. Wracasz po pracy do domu i wciąż bum, świst, bum - czujesz, jakbyś był w zajętej wojną Syrii, a nie w Chinach. Petard (czasem jedynie hukowych) używa się, aby świętować czyjeś urodziny, ślub, otwarcie nowego lokalu, firmy czy budynku. Jest to jeden z głównych elementów ceremonii. Petardy odpalane po czyjejś śmierci mają inny, bardzo charakterystyczny odgłos. Coś jakby startujący odrzutowiec połączony ze świszczącym czajnikiem, przy którym stoi osoba, która zjadła mnóstwo bobu.

#3. Nie taki duch Mao straszny, jak go malują

Angelika z Mao - ogromny pomnik młodego Mao Zedonga na Pomarańczowej Wyspie w Changshy

Jeśli mediom i obrońcom Tybetu udało się wpoić ci do głowy, że Chińska Republika Ludowa jest czymś pomiędzy Koreą Północną a ZSRR, to na miejscu spotka cię rozczarowanie. Nikt już nie każe robotnikom chodzić w święta narodowe z transparentami. Chińczycy spędzają te (nawet 7-dniowe) święta tak, jak większość Polaków - jadąc w jakieś atrakcyjne miejsce. Pomniki "pracującego ludu", żołnierzy czy Mao są, ale nie oznacza to, że ludzie nie krytykują byłego przewodniczącego lub innych polityków. Nikt nie wtrąci cię do obozu pracy za to, że powiesz, że twoi dziadkowie walczyli o republikę, a nie republikę ludową. Wielu Chińczyków tak mówi, ale dopóki nie zamierzasz rewolucji czy założenia strony internetowej w tej tematyce - jesteś bezpieczny. Internet jest przyblokowany, ale każdy kto nie chce mieć klapek na oczach i nie wierzy w to, że Chiny to synonim słowa świat, bez problemu przegląda zagraniczne portale. Nasi chińscy znajomi wiedzą o wprowadzeniu zakazu aborcji w Polsce i całej otoczce z tym związanej. Wiedzą też o Smoleńsku (byłem naprawdę zaskoczony, że używają słowa "zamach"). Wiedzą o wszystkim, co dzieje się na świecie. Nawet w telewizji jest więcej wiadomości ze świata niż w TVN.

#4. Żuli nie ma, ale też jest zajebiście


Ciężko trafić na obrzyganego "pijaka śmierdziucha". Może to dlatego, że Baijju, chociaż mocna, smakuje jak woda, którą przemyto miskę po rzygach. O wiele łatwiej spotkać tu ludzi chorych psychicznie niż miejscową patologię. Czy to oznacza jednak, że na ulicy nie ma bezdomnych? Nic z tych rzeczy. Jeśli jesteś już za stary, żeby pracować, a twoje dzieci cię nie lubią czy mają ci coś za złe (patrz punkt 1.), a nie masz pieniędzy - lądujesz na bruku. Jeśli maszyna w fabryce obcięła ci ręce, to albo nauczysz się ją obsługiwać nogami, albo umrzesz z głodu. Tak, ciężko w to uwierzyć, ale gdzieś na świecie istnieje gorszy ZUS niż w Polsce. Chociaż w sumie ten tutaj nie istnieje, wiec może nasz jest poza konkurencją.


Ponadto mieszkania w Chinach dla przeciętnego Lǐ są bardzo drogie, chociaż poza Szanghajem i Pekinem ceny najdroższych sięgają 15 000 juanów za metr, a średnia to 3000 (juan to ok. 0,6 zł), a przeciętny Lǐ przynosi do domu pierwszego ok. 2000-3000 RMB. Swoją drogą, mieszkania w ChRL i ogromna liczba mieszkań widmo to już temat na osobny artykuł.

#5. Chaos na drogach w zwolnionym tempie

Tak, to po lewej to chodnik.

Idziesz na zielonym, wjeżdża w ciebie samochód, który nie tylko nie zwalnia, ale i trąbi. Policjant widzi to, ale nie może nic zrobić. Jest bezsilny. Nie zapisze nawet numerów rejestracyjnych, ponieważ samochód, podobnie jak pozostałe 15% poruszających się po drogach, nie miał tablic (przez miesiąc od zakupu NOWEGO auta jest to legalne). Prawdę mówiąc, nawet gdyby miał, taka sytuacja to norma i policja najzwyczajniej to olewa. Autobus, którym jedziesz, gwałtownie skręca z lewoskrętu w prawo, zajeżdżając przy tym drogę samochodom na pozostałych 4 pasach i powodując jeszcze większe korki. Po 2 godzinach autobus pokonał 18 km, a dojeżdżając do przystanku hamowanie zaczyna 10 metrów przed nim. Kiedy już jesteś na chodniku i właśnie odzyskujesz swoje kolana, trąbią na ciebie skutery. Cały rój skuterów, których nie obowiązują żadne zasady. Nie używają w nocy świateł, bo większość z nich jest elektryczna, a od bezpieczeństwa ważniejszy jest zasięg. Zresztą samochody też nie zawsze ich używają.

Chińska motoryzacja nigdy nie przestanie mnie zadziwiać.

W końcu wisienka na torcie. Jazda pod prąd. Jeśli jest korek na wjeździe na autostradę, dlaczego by nie wjechać zjazdem – standard, nawet wśród komunikacji miejskiej. Często kończy się to tak, że jadący zgodnie z prawem i idiota nie mieszczą się, nikt nie chce ustąpić i przez najbliższe 5 minut... trąbią. Myślisz, że skoro są tak szaleni, że sam Boguś z M3 mógłby się od nich uczyć, to na pewno są wściekle szybcy. Nie, najbardziej szalony taksówkarz, z którym jechałem, wyprzedzał wszystkich, a jechał najszybciej aż 60 km/h (w nocy, na praktycznie pustej 7-pasmówce). Na autostradach można jechać 120, ale mało kto dociera do tej zawrotnej prędkości. W sumie nic dziwnego, bo nie raz widziałem kogoś, kto zmieniał na środkowym pasie autostrady koło. Gdzie tu logika? Ano nigdzie. To Chiny.


#6. Czuć jak zanieczyszczone jest powietrze

Tak, czuć. W najgorsze dni widoczność znacznie spada, ciężej się oddycha. Wiele osób z Europy, Ameryki czy Afryki skarży się w takie dni, że boli je gardło.


Tak jak my widzimy miasto - w ten dzień stężenie pyłu zawieszonego PM2.5 wyniosło 221 ug/m3 - zwykle w chińskich miastach wynosi ono 120 ug/m3


Trochę Photoshopa i oto Changsha widziana z góry Yuelu

#7. Spanie w ubraniach i niemycie zębów


Trochę uogólnię, więc niech nikt nie czuje się urażony. Wystarczy wsiąść rano do autobusu/taksówki/czyjegoś auta, aby poczuć się jak w fabryce kociej karmy. Druga sprawa to pogniecione ubrania. Mógłbyś pomyśleć, że to dlatego, że Chińczycy nie przepadają za żelazkiem, co częściowo też jest prawdą, ale w dużej mierze jest to efekt fazy REM spędzonej w ciuchach. Oczywiście nie wszyscy tak robią, ale przeważnie jest tak: przed pójściem spać ktoś pyta, ile czasu potrzebujemy rano na ogarniecie się. Odpowiadamy, że 30 minut - na umycie się, ubranie, zjedzenie czegoś, no i Angelika jeszcze na umalowanie się. Chińczycy patrzą zdziwieni, ale OK, i idą spać. Nazajutrz: my już prawie gotowi do wyjścia, Chińczycy wstają, spali ubrani, Chinki zmieniają bluzkę (jeśli się malują, zrobią to w trakcie dnia) i mówią, że są gotowi. A prysznic? Przeważnie biorą go koło 17...

#8. Czego Fāngi się nie nauczy, tego Fāng nie będzie wiedział

Tak Chińczycy widzą świat - na zdjęciu pokazuję Polskę

Znowu trochę uogólnię. Jesteście z Europy? O Europa, Paris. Tam jest ten słynny most? Prawda? Aaa, wieża... masz rację. Ona jest najwyższa na świecie, prawda? Jak jesteś z Europy to masz, napij się piwa, normalnie raczej nie pijemy często, ale dla ciebie kupiliśmy całą zgrzewkę. (Swoją drogą to było bardzo miłe i bardzo to doceniam) W jakim języku mówicie? Polski? To wasz dialekt? Jak to, w Europie wszyscy nie mówią po angielsku? (Nie mam pojęcia, kto uskuteczniał taką propagandę, ale czasem ludzie z wyższym wykształceniem nie wiedzą o istnieniu niemieckiego, polskiego czy włoskiego). W takim skrócie, za pomocą miksu wypowiedzi, jakie usłyszałem w ostatnim czasie, można scharakteryzować wiedzę o świecie Chińczyków. Chińczycy mają tylko 2 lata geografii w gimnazjum, ale część chyba i tak nie uważała na lekcjach, bo nie znają prowincji, gór i pustyń w swoim kraju.

Suzhou

Nie tylko geografia kuleje. Kuleje prawie każda dziedzina wiedzy, której używa się w codziennym życiu. Gaszenie oleju wodą? Obliczenia typu 2x15 - to standard. Wszędzie, gdzie jest kasa, są też maszyny do przeliczania pieniędzy. Takie, jak u nas w bankach. W mniejszych sklepach, gdzie kasa to wycięty kartonik, zawsze możecie liczyć na jakiś rabat. Ostatnio przy wydawaniu reszty w takim sklepie zakupy były dla mnie nie tylko za darmo. Sprzedawca nawet zapłacił mi 2 juany za to, że zrobiłem zakupy w jego sklepie, po czym wrócił do internetowej gry na telefonie.

#9. Hipermarkety


Idźcie do chińskiego marketu, a nigdy nie wyjdziecie z niego głodni. W sklepie wielkości standardowej Biedry może być nawet 20 hostess, które częstują cię wszystkim, od płatków, słodyczy, po rzeczy takie jak mięso lub ananas. Na koniec przez megafon pytają, czy ci smakowało. Codziennie, od rana do wieczora. Boli was kupowanie żywego karpia? Tu samemu do reklamówki specjalną łychą nakłada się żywe raki, które maja związane szczypce. W foliówkach duszą się też żółwie, żaby, bo ryby i węgorze to oczywiście standard. Produkty europejskie, nawet polskie są, ale są ekstremalnie drogie. Produkty chińskie to temat na osobny artykuł.


Poza hipermarketem mięso można kupić tylko u rzeźnika. Rzeźnik w Chinach to stragan lub trzykołowy motor z częściami zwierząt ponabijanymi na hak. I tak przy 40 stopniach bez mroźni.

5 litrów "wódki" za 18 zł...

#10. Dobra, to jak jest z tymi psami?


Tak, Chińczycy jedzą psy. Ba, niczym Alf, jedzą nawet koty, tygrysy, raki, robaki i wszystko inne, co wykazuje jakiekolwiek czynności życiowe, oprócz... małpy. Dlaczego małpy nie? Bo im nie smakują. Ponieważ są zbyt podobne do ludzi. A co do naszych czworonożnych pupili... są raczej najdroższą pozycją w menu, a restauracji, które podają psie/kocie mięso jest mało, więc raczej nie zjecie go przypadkowo podczas wizyty. Pokolenie ludzi, którzy są wciąż przed menopauzą/ kupieniem porsche nie je klientów pedigree i whiskas, ponieważ posiadają "tę" świadomość i mają w domu psa przyjaciela, a nie psa obiad. Chociaż większość z nich próbowała psa w dzieciństwie, za namową starszych, dziś z tego powodu jest im głupio. Ale wiadomo, na wsiach, na których pola wyglądają jak ogródki działkowe, wciąż pierze się w rzece, a 3-pokoleniowa rodzina mieszka, gotuje i myje się w jednym 16-metrowym pomieszczeniu, no i je się wszystko, co wpadnie w ręce.

Przekąski w Zhangjiajie

#11. Kibelek i łazienka


W chińskim domu łazienka jest zawsze połączona z ubikacją, a ta, obok nieefektywnych pałeczek i chińskiego charakteru pisma, jest jedną z najbardziej przestarzałych rzeczy, z jakimi przyjdzie wam się spotkać. Ponieważ poza brakiem konieczności układania gniazda w miejskiej toalecie nie ma żadnych plusów, zacznę od minusów. Sprawa nie wygląda źle, jeśli musisz tylko psipsi. Gorzej, jeśli chodzi o coś większego. Zapomnij o uczuciu ulgi, o gazecie w ręce czy sprawdzaniu e-maili na telefonie. Musisz przyjąć pozycję podobną do tych, którą przyjmują psy. Jeśli jesteś w toalecie publicznej, twój nos dotyka wtedy drzwi, co przynajmniej trochę zabezpiecza cię przed wpadnięciem w poślizg na kałuży sików. Nie ma miejsca na papier - niektórzy noszą własny, niektórzy... nie chcę wiedzieć. Do większości i tak nie wolno wrzucać papieru, więc jest śmietnik, a nad nim muchy. Z takiej toalety też śmierdzi. No i przy spłukiwaniu czasem lepiej się odsunąć. Zaufajcie mi.

Fenghuang

Wanny nie znaleźliśmy ani w domu prezesa chińskiego Orlenu, ani w domu właściciela fabryki, ani w żadnym hotelu. Nie ma brodzika, nie ma kabiny. Woda z prysznica leci na kafelki, a stamtąd spływa do kibelka. Podobnie jest z wodą z umywalki, co jest trochę niebezpieczne, gdyż łatwo wywinąć orła na własnych mydlinach...


Starałem się wybrać ciekawostki, na które nigdy wcześniej nie trafiłem w Internecie. Mam nadzieję, że nie zniechęciły was do podróżowania, a wręcz przeciwnie. Mamy XXI wiek i możemy łatwo i coraz taniej podróżować. Za każdym razem, kiedy podróżujemy do innego kraju (zwłaszcza gdy ten oddalony jest o tysiące kilometrów od naszej ojczyzny) poznajemy tak naprawdę 2 kraje. Ten, do którego podróżujemy oraz nasz kraj. Dostrzegamy w nim rzeczy, których wcześniej nie dostrzegaliśmy - nowe wady i zalety. Tak naprawdę odkrywamy wtedy też samych siebie.

PS Chiny to dziwny, piękny i zapierający dech w piersiach kraj. Ludzie też bywają dziwni, ciężko się z nimi dogadać, ale chociaż ciężko pracują i są pochłonięci przez swoje smartfony, nigdy od nikogo nie usłyszałem "nie rozumiem cię, nie mam czasu".
13

Oglądany: 285046x | Komentarzy: 130 | Okejek: 1405 osób

Dobra, dobra. Chwila. Chcesz sobie skomentować lub ocenić komentujących?

Zaloguj się lub zarejestruj jako nieustraszony bojownik walczący z powagą
Najpotworniejsze ostatnio
Najnowsze artykuły

24.04

23.04

Starsze historie

Sprawdź swoją wiedzę!
Jak to drzewiej bywało