Szukaj Pokaż menu
Witaj nieznajomy(a) zaloguj się lub dołącz do nas
…NIECODZIENNIK SATYRYCZNO-PROWOKUJĄCY

Przygody Żelaznego Karła IX

12 494  
4   6  

Wieść gminna niesie, że bohater audycji Wojciecha Manna, Wasyl, po wystąpieniu w tej jakże zacnej serii, zakończył karierę aktorską i otworzył punkt skupu złomu i innych surowców wtórnych. Ale to już inna historia, którą opowiemy Wam jak tylko skończymy zupę...

Żelazny Karzeł na boisku

Żelazny Karzeł imieniem Wasyl postanowił zainteresować się sportem. Uznał, że upływ czasu niekorzystnie wpływa na jego formę. Od czasu do czasu słyszał podejrzane piski w stawach. Zbyt silnie namagnesowany od częstego wycierania nos w sposób uciążliwy odkręcał mu łeb na północ. A tak sprawne niegdyś palce coraz częściej płatały mu figle już to upuszczając przedmioty na ziemię, już to niepotrzebnie je miażdżąc. Kiedy w poniedziałkowy ranek Wasyl niechcący zabił borsuka Wacława poprawiając mu beret - miarka się przebrała. Karzeł uznał, że niezbędny jest porządny trening, który przywróci mu pełną sprawność. Nie wiedział jednak, jaką gałąź sportu wybrać, a także czy zdecydować się na pion gwardyjski czy może LZS. Udał się więc po radę do znanego leśnego trenera i wioślarza, dzięcioła inżyniera Stanisława Korbaczewskiego. Dzięcioł Korbaczewski podumał, poskrobał się po plecach i powiedział rozumnie:


- Słuchaj Wasyl, popróbuj to tego, to owego.

Karzeł goraco podziekował trenerowi za pomoc, zapłacił za konsultacje i pobiegł prosto do losu...

- ...do lasu chyba?

- Tak, do lasu do LOS-u, do leśnego ośrodka sportowego.

- Aha, do LOS-u...

Tam rzucił się w wir dyscyplin.
Najpierw pobił rekord świata w rzucie oszczepem, z tym, że oszczepu już nigdy nie znaleziono.
Nastepnie chciał powtórzyć swój wyczyn w pchnięciu kulą ale kula rozsypała się w jego mocarnych palcach na proszek.
Skoczył więc wzwyż, ale spadając wybił z wyskoku dziurę na 6 metrów i zlikwidował tym samym skocznię.
Poradzono mu więc przeniesienie się na boisko i udział w sportach zespołowych. Wpadł na murawę i przyłączył się do jednej z drużyn piłkarskich. W ciągu 3 minut sfaulował 14 piłkarzy i wbił po 3 bramki każdej ze stron. Delikatnie wyproszony zdążył jeszcze na końcówkę finałowej rozgrywki w sali do koszykówki. Kiedy po pierwszym wyskoku zdruzgotał tablicę i przytwierdzony do niej kosz, mecz przerwano. Pobiegł więc ochoczo na basen by wspomóc waterpolistów. Tuż przy prysznicach dosięgła go jednak samonaprowadzająca rakieta typu ziemia-karzeł wcześniej zamówiona przez przewidującego doktora dzięcioła inżyniera Stanisława Korbaczewskiego. Dzięki jego społecznikowskiej postawie leśny ośrodek sportowy przetrwał, a ze złomu po Wasylu wykonano kilka kompletów hantli dla młodzieży. A trener Korbaczewski przeniósł się do siedziby dotąd zamieszkiwanej przez Wasyla i założył tam wypożyczalnię wideo.

Ale to już zupełnie inna historia, którą opowiem Wam, jak tylko skończę zupę.

 (2,53 MB)


Zadziwiająca przemiana Żelaznego Karła

Żelazny Karzeł imieniem Wasyl postanowił zostać kuśnierzem. Leżał na swoim legowisku ze starych lodówek i myślał:

- Mieszkam przecież w lesie, w którym jest dużo zwierząt. Większość zwierząt ma futro. Moge to przecież wykorzystać, a zdobyte skórki sprzedać w formie eleganckich strojów. Zadowolony ze swego planu wstał z posłania, nasmarował się towotem, wyczyścił zęby pilnikiem i uczesał się grabiami. Do sakwy wrzucił kilka podstawowych narzędzi i ruszył w las. Pierwszym stworzeniem jakie spotkał była Wiewiórka Łysa Skórka.

- No, no... - pomyślał Wasyl - nie jest to może materiał na etolę ale warto by się zacząć wprawiać.

Po wesołym powitaniu z Łysą Skórką Wasyl na chwilę odwrócił jej uwagę okrzykiem: - O! Ptak!
Kiedy zdziwiona wiewiórka rozglądnęła się, Wasyl zarzucił jej na głowę kawałek szmaty i szybko uderzył kilkakrotnie imadłem między uszka.
Wiewiórka bardzo się uspokoiła, więc Wasyl przystąpił do pracy. Już po kilku chwilach trzymał w żelaznej dłoni małe rudawe futerko.

- O, dużo to tego nie ma, najwyżej wystarczy na bardzo małą czapeczkę - zmartwił się Żelazny Karzeł - ale od czegoś trzeba zacząć. Teraz pójdę i trzepnę w łeb Krzywego Wilka.

Nie zdążył jednak dokończyć myśli, gdyż otumaniło go straszliwe uderzenie w czoło. Jak we śnie, czuł Wasyl, że jakaś straszna siła wygina go, walcuje i przekuwa. Tracił stopniowo przytomność.
W ostatnim przebłysku świadomości usłyszał głos swego przyjaciela - ogromnego niedźwiedzia Stefana:

- Wstałem rano i postanowiłem zostać ślusarzem. Na poczatek zrobiłem z Wasyla wiadro. Chodź wiewiórko, nanosimy wody Wasylem. Tylko narzuć coś na siebie, bo zaczyna się robić chłodno.

 (3,98 MB)

Nieustające podziękowania ślemy dla Krzyśka Koziarka, od którego się wszystko zaczęło, a który nadesłał materiały do kolejnych artykułów o karle i nie tylko...


Oglądany: 12494x | Komentarzy: 6 | Okejek: 4 osób

Dobra, dobra. Chwila. Chcesz sobie skomentować lub ocenić komentujących?

Zaloguj się lub zarejestruj jako nieustraszony bojownik walczący z powagą
Najpotworniejsze ostatnio
Najnowsze artykuły

18.04

17.04

Starsze historie

Sprawdź swoją wiedzę!
Jak to drzewiej bywało