W ramach wyjaśnienia i wstępu do historii: NIE mieszkam w Rzymie ani Watykanie, ani nawet w Krakowie czy też Wadowicach. Mieszkam w miejscu, przez które papież jeden raz przejeżdżał. 
Jest u nas w mieście, w ścisłym centrum pomnik JPII. Jako że u nas wszystko jest na górkach, to plac na którym stoi pomnik też jest na zboczu. Projektant wyszedł z problemu maskując spadek różnymi pochylniami, stopniami i tarasami ziemnymi. Między tym wszystkim JPII na tronie.
Jako że w ścisłym centrum nie idzie uświadczyć placu zabaw, a pochylnie i stopnie zrobione są z dość śliskiego granitu, wszystkie dzieci z okolicy ćwiczą na tym jazdę na rolkach i wyczynowo na rowerze. Ewentualnie biegają w kółko dookoła tronu i ślizgają się po poręczach. Trochę się drą. JPII patrzy na to wszystko z rozczuleniem i pobłażaniem, bo przecież wszyscy wiemy, że lubił dzieci.
Z rozczuleniem i pobłażaniem, patrzą na to też mamy siedzące przy pobliskiej fontannie.
Dobra, dobra. Chwila. Chcesz sobie skomentować lub ocenić komentujących?
Zaloguj się lub zarejestruj jako nieustraszony bojownik walczący z powagą