Szukaj Pokaż menu
Witaj nieznajomy(a) zaloguj się lub dołącz do nas
…NIECODZIENNIK SATYRYCZNO-PROWOKUJĄCY

Piekielne autentyki XLIX

54 296  
207   9  
W ramach wyjaśnienia i wstępu do historii: NIE mieszkam w Rzymie ani Watykanie, ani nawet w Krakowie czy też Wadowicach. Mieszkam w miejscu, przez które papież jeden raz przejeżdżał.

Jest u nas w mieście, w ścisłym centrum pomnik JPII. Jako że u nas wszystko jest na górkach, to plac na którym stoi pomnik też jest na zboczu. Projektant wyszedł z problemu maskując spadek różnymi pochylniami, stopniami i tarasami ziemnymi. Między tym wszystkim JPII na tronie.

Jako że w ścisłym centrum nie idzie uświadczyć placu zabaw, a pochylnie i stopnie zrobione są z dość śliskiego granitu, wszystkie dzieci z okolicy ćwiczą na tym jazdę na rolkach i wyczynowo na rowerze. Ewentualnie biegają w kółko dookoła tronu i ślizgają się po poręczach. Trochę się drą. JPII patrzy na to wszystko z rozczuleniem i pobłażaniem, bo przecież wszyscy wiemy, że lubił dzieci.
Z rozczuleniem i pobłażaniem, patrzą na to też mamy siedzące przy pobliskiej fontannie.
Więc siedzę z koleżankami i jemy lody, a dzieci biegają, wrzeszczą itd.
Przychodzi baba. 40 stopni upału, a ona w płaszczu i o dwóch kulach, mocno przegięta do ziemi. Kładzie przed tronem bukiet, zapala świeczkę, modli się. Ogarnia wzrokiem to co się dzieje i powoli idzie w naszym kierunku. Staje 3 m przed nami i we wrzask:
- JAK WY DZIECI WYCHOWUJECIE?! ŻADNEGO SZACUNKU DO NICZEGO! TOŻ TO GRÓB PAPIEŻA, CZŁOWIEK TU LEŻY, A ONE PO NIM SKACZĄ! PO PIERSIACH MU SKACZĄ! CHAMY!
...I poszła.

takatamtala

* * * * *


Mieszkam w kamienicy na parterze. Jest to mieszkanie tak położone w budynku, że okno z mini salonu wychodzi na pseudo podwórek, przez który codziennie przechodzi dużo ludzi na skróty. No i dzisiaj jestem sobie w tym saloniku, okno uchylone. Ja - bez koszulki. Nagle słyszę zza okna jakiegoś faceta:

- Ubierz się.
- Słucham? - odpowiadam.
- Ubierz się ku*wa, bo mi dzieciaka deonanizujesz! (O.o)
Mówię, że jestem u siebie i mogę chodzić nawet nago. Na co ten dzieciaka złapał pod pachy, wziął w górę i kierując go w moją stronę mówi:
- Patrz, jak ten frajer cię deonanizuje!
I poszedł.

Dalej się zastanawiam, co to miało być. Dobrze, że do mieszkania nie próbował wchodzić, żeby mnie naonanizować. Szkoda tylko młodego, bo wyraz jego twarzy mówił, że to chyba nie pierwsza taka akcja.

by wysraszony

* * * * *


W Koszalinie budują park wodny. Ogłoszono wśród mieszkańców konkurs na jego nazwę.
Zgłoszono 180 propozycji. Wygrała nazwa "Park Wodny Koszalin", pierwsze nagrodzone miejsce.
Jestem pewna, że jakaś ynteligętna komisja wzięła pod uwagę głęboką fantazję twórczą autora/ki!

Jeden z komentarzy na FB: "- Gdzie byłeś?
- W parku wodnym "Park Wodny Koszalin" w Koszalinie."

by the

* * * * *

Niektórzy ludzie to jednak zamiast mózgu mają papkę...

Wystawiłam na stronie znanego portalu za darmo kilkanaście pustych zaproszeń na ślub z wkładkami na wesele - być może przydadzą się jakiejś parze, która będzie robiła tylko niewielkie przyjęcie.

Pominę osoby, które się zgłaszały, umawiały na konkretny dzień i godzinę i o których słuch zaginął, bo tego się spodziewałam, ale dzisiejszy telefon mnie powalił...

Dzwoni pan (na "ucho" ok 50 ) i mówi, że jest zainteresowany zaproszeniami. Mówię, że dam znać, bo jest jedna zainteresowana osoba i czekam na jej decyzję. Pan odpowiada, że dobrze, dobrze, że będzie czekał tylko...

<< i tu padłam >>

... żebym mu opowiedziała trochę więcej na temat tego wesela i czy nie mogłabym mu wpisać jakiejś osoby towarzyszącej.

Nie dało się panu wytłumaczyć, że to puste zaproszenia dla jakiejś pary młodej, która mogłaby z nich skorzystać zapraszając gości na własne wesele, więc się rozłączyłam.

W sumie mało piekielne raczej śmieszne :)

Wiktorzyna

* * * * *


Warszawa, wyjście z patelni w stronę dworca Śródmieście. Miejsce idealne do przeprowadzania wszelkiego zbieractwa - czy to podpisów, czy pieniędzy...

Dzień jest piękny, a ja idę na zakupy, które uczynią go jeszcze piękniejszym. I zaczepia mnie jakiś [S]ęp z szerokim uśmiechem na twarzy.

[S] - Dzień dobry! Chciałbym spytać, jak oceniłaby pani w skali 1-10 mój uśmiech, pozytywne podejście do życia i radosne usposobienie?
[Ja] - No, takie mocne dwa na dziesięć mogę ci dać. A tak mniej więcej, to o co chodzi?
[S] - Ja i moi znajomi zbieramy pieniążki na operację dla naszej śmiertelnie chorej koleżanki.
[Ja] - A na co jest chora?
[S] - Na AZS...

Atopowe zapalenie skóry - przypadłość, którą ma wiele osób (w tym również ja) i wątpię, żeby kiedykolwiek kogoś operowano z tego powodu. Ja zaśmiałam się chłopakowi w twarz, ale przecież nie każdy musi znać wszystkie choroby o bardzo groźnie brzmiących skrótach.
Idea wyłudzania kwitnie, tylko metody się zmieniają...

gateway

* * * * *


Uwaga, będzie obrzydliwie.

Kilkanaście lat temu pracowałam w małej firmie odzieżowej. Moja szefowa była właścicielką dwóch sklepów i do tych sklepów szyłyśmy odzież damską. Dodatkowo można było, odzież zakupioną u nas, dopasować na miejscu (zwężenie, poszerzenie, skrócenie).

Pewnego dnia szefowa przywiozła do przeróbki partie ubrań z drugiego sklepu. Akurat tego dnia to ja zajmowałam się przeróbkami. Zabrałam się za dopasowanie spodni. Były za luźne w tyłku i w udach. Zawsze najpierw wkładałam rękę w spodnie, łapałam za szew krokowy i wywijałam spodnie na lewą stronę. Ale tym razem coś mnie powstrzymało i najpierw zajrzałam do środka. I prawie zwymiotowałam. Spodnie wyglądały tak, jakby nosiła je kobieta bez bielizny, w trakcie upławów. Odwiesiłam spodnie na wieszak i powiedziałam że nie będę ich szyć.

Po południu przyszła do pracy szefowa i pyta czy można już zabrać przeróbki. Mówię jej, że wszystko zrobione, ale tych konkretnych spodni przerabiać nie będę i wytłumaczyłam dlaczego. Szefowej wystarczył mój opis, jakoś nie miała ochoty sprawdzać jak to wygląda.

Ale tutaj narodził się problem: jak klientce zwrócić delikatnie uwagę? Bo to była bardzo dobra klientka, która często robiła u nas zakupy. Szefowa wymyśliła, że powołując się na opinie krawcowej, zasugeruje klientce wypranie spodni przed przeróbką. Bo ta tkanina może się skurczyć w trakcie prania i przeróbka może być zbędna. Spodnie już po raz drugi do nas nie trafiły. Za to ja od tego czasu, zawsze dokładnie oglądałam szwy przed wywinięciem spodni.

Przy okazji rada dla osób, które korzystają z usług pogotowia krawieckiego: zawsze pierzcie ubrania przed oddaniem do przeróbki. Krawcowa zawsze wie, czy ubranie było noszone czy nie, nawet jeśli były założone na godzinę i nie widać tego na pierwszy rzut oka. Bo po przeróbce wszystkie szwy trzeba wyprasować, a wysoka temperatura uwalnia z tkaniny wszystkie zapachy. A najczęściej jest to mieszanka potu i perfum. Jeśli ktoś jest ciekawy efektu, proponuje wieczorem wyprasować spodnie lub koszulkę, noszoną w ciągu dnia, przy użyciu żelazka parowego.

fingerbol

* * * * *


Dostałem zlecenie na posprzątanie działki przed sprzedażą.
Wykoszenie pokrzyw i zielska, wyzbieranie gruzu i złomu, przycięcie drzewek. Działka w centrum miasta, przy uczęszczanej ulicy.
Zasuwam kosą, połowa działki skoszona, przechodzi chodnikiem człowiek, zagląda, staje, odchodzi, znowu się cofa, wchodzi na działkę i idzie do mnie. Wyłączyłem kosę i czekam.

Sądziłem w pierwszej chwili, że może jakiś sąsiad ciekawy jest co tam robię, ale widząc gościa z bliska dość naiwnie pomyślałem, że może parę złotych chce zarobić przy pomocy.

Facet podchodzi i zaczyna ściemniać, że 50 gr mu zabrakło, że może bym poratował, takie tam gadki typowe.

Mówię do gościa:

- Tam stoją grabie, trzeba zagrabić to co jest skoszone, dam 20 zł (na pół godzinki roboty).

A ten:

- Nieee panie, ja nie potrzebuję. Mi 50 groszy tylko zabrakło, kierowniku, pan poratuje...

Normalnie miałem ochotę zerwać parę pokrzyw i machnąć go parę razy po plecach...

Garrett

* * * * *


Kilka lat temu, mój wtedy-jeszcze-nie-mąż postanowił sprzedać pojazd marki Fiat 126p. Szybko zjawił się chętny. Okazał się nim chłopak z sąsiedztwa (aczkolwiek z kartoteką na koncie). Oznajmił że przejedzie się tylko i zaraz wróci po dokumenty. Nie wrócił. Drzwi nie otwierał.

Udaliśmy się więc na policję. Tam odmówiono przyjęcia zgłoszenia i odesłano do urzędu celem odrejestrowania wozu, żeby nie płacić już OC. W urzędzie oczywiście odmówiono, bo nie mamy świstka z policji, że samochód skradziono. No to biegiem na policję - nie wystawią pisma, bo nie przyjmą zgłoszenia. Dlaczego? Bo byliśmy przy kradzieży.

Napisaliśmy oficjalny wniosek - dostaliśmy odpowiedź, że "nie doszukano się znamion czynu zabronionego". Wysłaliśmy kolejne pismo, powołując się na odpowiednie paragrafy. Odpowiedź - przesłuchano niedoszłego kupca (którego podaliśmy imię, nazwisko i adres). Jako że się wyparł - brak podstaw do zgłoszenia kradzieży. Za to wezwano nas, przesłuchano i oznajmiono, że skoro mamy dowód rejestracyjny, a auta nie ma, to będziemy mieli spore problemy jeśli np. ten maluch odnajdzie się na jakimś złomowisku.

Tak nas odsyłano z niczym przez ponad rok! W końcu jakiś miły urzędnik się zlitował i podpowiedział jakie pismo wystosować do Prezydenta Miasta by odrejestrować złoma. Udało się. Za to nauczyliśmy się, że wystarczy słowo notowanego łobuza, by policja uznała, że samochód sam się ukradł.

chipsi

* * * * *

Historia sprzed 3 lat. Musiałem znaleźć sobie praktyki na wakacje, bo na studiach tego ode mnie wymagali. Jedyne warunki to czas trwania (1 miesiąc) oraz fakt, że miały być darmowe. Uczelni nie obchodziło w jakiej branży zrobimy praktyki, co tam będziemy robić i jak je sobie znajdziemy.

Z racji moich studiów stwierdziłem, że najlepiej zrobić takie praktyki w jakimś banku. Każdy bank na swojej stronie ma zakładkę Kariera i tam "wspaniałe" oferty dla studentów. W końcu darmowy pracownik przez miesiąc to dobra opcja dla każdej firmy. Byłem więc spokojny i zacząłem aplikować do kilku jednocześnie.

Po paru dniach pierwszy odzew. Dzwoni telefon, odbieram i okazało się, że [K]obieta z jednego banku. Rozmowa wyglądała mniej więcej tak:

[K]- Dzień dobry, nazywam się XYZ i dzwonię z banku ABC. Czy pan matematyk?
[J]a- Tak.
[K]- Dzwonię w związku z pana aplikacją na praktyki letnie. Czy jest pan nadal zainteresowany?
[J]- Tak, oczywiście.

Tutaj następuje coś na wzór uproszczonej rozmowy kwalifikacyjnej.

[K]- Przeszedł pan rozmowę pozytywnie i jesteśmy chętni przyjąć pana na praktyki. Jest tylko mały problem. Aplikował pan do działu kredytów, a niestety nie ma tam wolnych miejsc. Możemy zaproponować jednak pracę w innym dziale. Czy jest pan tym zainteresowany?
[J]- A jakie działy wchodzą w grę?
[K]- Obecnie mamy wolne miejsca tylko w dziale administracyjnym.
[J]- A na czym polegałaby praca w tym dziale?

Kobieta zaczyna się lekko jąkać i stresować.

[K] - Dział ten zajmuje się sprawami codziennymi. Dba o wyposażenie, zaopatrzenie, o flotę samochodową, robi remanent i tak dalej. Przy czym właśnie panu chcielibyśmy zaproponować zarządzanie flotą samochodową.

Brzmi to dość dziwnie, więc wolę dopytać.

[J]- Jakie byłyby moje obowiązki?
[K]- Eee... przed naszą centralą jest duży parking strzeżony i potrzebny jest parkingowy na wakacje.
[J]- Pani mówi serio?
[K]- Ja rozumiem, że to inne stanowisko niż pan chciał, ale praktyki w naszym banku to przepustka do kariery i niezależnie od stanowiska będą świetnie wzbogacać pańskie CV.
[J] - Przykro mi, ale nie jestem zainteresowany. Dziękuję za rozmowę.

Oczywiście kobieta próbowała mnie jeszcze przekonać, żebym przyjął ofertę. Że bycie parkingowym w ich banku, to w zasadzie początek mojej świetlanej przyszłości. Że jak się sprawdzę w tej roli, to zaproponują mi coś poważniejszego.

Cóż, nie skusiłem się na tę niesamowitą ofertę.

matematyk

<<< W poprzednim odcinku

2

Oglądany: 54296x | Komentarzy: 9 | Okejek: 207 osób

Dobra, dobra. Chwila. Chcesz sobie skomentować lub ocenić komentujących?

Zaloguj się lub zarejestruj jako nieustraszony bojownik walczący z powagą
Najpotworniejsze ostatnio
Najnowsze artykuły

19.04

18.04

Starsze historie

Sprawdź swoją wiedzę!
Jak to drzewiej bywało