Szukaj Pokaż menu
Witaj nieznajomy(a) zaloguj się lub dołącz do nas
…BO POWAGA ZABIJA POWOLI

Autentyki XXXV - kibole, urzędnicy i podróżnicy

30 544  
6   35  
W redakcji jest niejaki Kozak. Nic do niego nie dociera – poza tym co przeczyta na głównej stronie JM. A w sklepie obok nas sprzedaje Jancia. I owszem – chodzi do niej bobesh po winko – ale kupuje je dla Kozaka, albowiem bobesh jest zatwardziałym alkoholikiem-abstynentem i sam nie spożywa…
Ale do ad-remu: Kozak to wczoraj to był ostatni raz!!! Nie proś więcej – nie pójdę… i Reszki…tfu!!! reszty z ostatniego też nie oddam…dotarło???

To tyle redakcyjnych swarów – czas na naszą autentykową neverendingstory:

Mamy wśród bojowniczej braci zapalonych kibiców. Na przykład taki biko:

Oglądając w Canal+ mecz Wisły z Amicą można było usłyszeć chwilami, że trybuny przy sędziowskich werdyktach niekorzystnych dla Wisełki skandują: "zło-dzie-ju!!" i coś tam jeszcze...

Dopiero dziś rozmawiam ze znajomym, który był na stadionie i pytam go, czemu tak krzyczeli..
Kumpel odpowiada:
- Jak to, to nie słyszałeś, co oni krzyczeli?
- Nie – odpowiadam.
- OD-DAJ KU-CHEN-KĘ , ZŁO-DZIE-JU!!!

(a jakby tak grała drużyna np. Bumar coś tam to by krzyczeli oddaj tanka??)

Splifstar bywa na meczach live:

Ostatni klasyk Lech - Legia:
Dwóch kibiców głośno zastanawia się przed wejściem na stadion:
- Ku*wa, gdzie by można kupić trąbki...
Ochroniarz stojący przy wejściu pokazuje palcem w kierunku zaparkowanego nieopodal Fiata 125p:
- Tam spytajcie, chyba sprzedają też trąbki!
Kibice kupują trąbki i próbują wejść na stadion, ten sam ochroniarz ich informuje:
- Niestety, na stadion nie wolno wnosić trąbek…

(wiemy wiemy – trąbka jest wyjątkowo niebezpiecznym narzędziem…jak się ją komuś w d..e wsadzi…)

Kompetencja polskich urzędników nas zatrważa. A nawet nie chcemy myśleć co będzie jak polscy urzędnicy staną się urzędnikami unijnymi… zaczyna Chypre:

Otwieram kopertę a tam zamiast oryginału pisma trzy kopie i nic więcej. Hm... dzwonię do nadawcy i pytam pannę po co mi przysłała trzy kopie, potrzebuję oryginał.
- Bo nam tak kazali! (ciekawe gdzie się uczyła obsługi sekretariatu)
Tłumaczę jak krowie na rowie, że kopie to ja sobie mogę sama zrobić, jedną, na kij mi trzy, ale muszę mieć oryginał.
- Tak? - dziwi się panna - napewnoooo? i to szybko?
Kufa już nie wyrabiam, ale wreszcie doczekałam się zrozumienia:
- Dobrze! To ja pani faxem przyśle!

(czyżby zlikwidowali etaty dla gołębi pocztowych?)

Brunner urzędnikom zawsze daje popalić:

Kiedyś dostałem telefon, w trakcie którego strasznie urażona panienka wypominała mi, że na druku zwolnienia postawiłem swój stempel "do góry nogami". Ja tam zasadniczo człowiek cierpliwy ale po kilku zdaniach w stylu "no jak tak można", "zero szacunku" itp. w końcu krew mnie zalała i powiedziałem: "Droga Pani - moja pieczątka jest postawiona prawidłowo, tylko Państwo wydrukowaliście druk na odwrót" - na szczęście, jak to kobietę (bez obrazy) załatwiłem na poziomie wyobraźni przestrzennej - po parunastu sekundach milczenia w słuchawce usłyszałem przeprosiny.

(EUREKA!!!!!! Więc moja domowa strona jest zupełnie dobra… tylko monitor trzeba do góry nogami postawić…..)

Ale w biurach można też zabawne dialogi usłyszeć… taki fragment rozmowy przez telefon podsłuchał dla nas samorodek:

- Potrzebuję tą część jak najszybciej...sprawa gardłowa!! Halo...słyszy mnie pani?
- …
- Dobra...przyślę tam kierowcę...Nazywa się Obrok...
- …
- O b r o k ! ! !
- …
- O B R O K !!!!!
- …
- TO KU**WA CO KOŃ WPIE***ALA!!!

(wytłumaczył?? … wytłumaczył… no może trochę niecenzuralnie, ale podobno cel uświęca środki…)

Dziś znów udajemy się w podróże… na początek kraje arabskie odwiedziła dla nas Krolowa_sniegu i przywiozła krótki kurs językowy:

Idziemy sobie z mamusią po bazarku naprzeciw nam wychodzi kolejny naganiacz, zorientował się skąd jesteśmy i głośno z szerokim uśmiechem na twarzy wykrzykuje po polsku:
- Teściowo ty stary rowerze?!?!?!?!?!?!
Po opanowaniu ataku śmiechu dowiedziałyśmy się, że turyści z Polski nauczyli go tego zwrotu i miał on znaczyć:
- Szanowna pani, czy mogę pokazać pani mój sklep?...

Poszliśmy zaznać nocnego życia, siedzimy w knajpie pijemy sobie dziwne drinki, nagle do mamuni podchodzi arab i wskazując na mnie rozmarzonym głosem mówi:
- doooobra duupa, oooj doooobra....
Według tego co powiedzieli mu polacy znaczyło to:
- pięęęękna dziewczyyna, oooj pięęęękna

Po zaciekłej walce o cenę kupiłyśmy piękny alabastrowy wazon
wśród ukłonów i uśmiechów żegnamy się:
- dziękujemy! do widzenia!
- do widzenia, do wiedzenia kup se trąbkę do pierdzenia!!!!
Nie miałam siły zapytać jaki to zwrot grzecznościowy...

I przygoda mamuni z Malezji:
Przybyli do rezerwatu w buszu, wszędzie stoją maleńkie chatynki, które jak się okazuje są kwaterami dla turystów, zaczyna się przydzielanie noclegów, wszyscy dostali numerki domów, przewodnik mówi:
- No proszę państwa posiadacz domku numer 26 jest prawdziwym szczęśliwcem!!! kto ma numer 26??
Moja mamunia podskakuje z radości:
- Jaaaa!!!!!ja!!!!! my mamy 26!!!!!
- No to gratulacje!! w drzewie pod oknem domku mieszka gigantyczna tarantula....

(oj dooobra dupa… dooobra dupa ta Krolowa…co whisky?)

I na moment skoczymy jeszcze z Bonią3 do Włoch:

Jadę z ulubionymi kierowcami - Pawłem i Sławkiem, oni znają drogę więc o nic się nie musze martwić - jedynie o szczęście turystów.
W autobusach jest klimatyzacja, co objawia się wyciekaniem wody z rury wydechowej i co prawie każdy postój przychodzi zmartwiony turysta informując, że woda cieknie z rury! Chce pomóc kierowcom i dlatego informuje.
Stoimy na postoju, podchodzi turysta i patrząc na Sławka chce coś powiedzieć, a Sławek (piana z pyska już mu leci):
- Tak wiem!!! Cieknie mi z rury! Ale to normalny objaw! Wszyscy to mają!!!
a turysta:
- No tak, prostata!!!!

W autobusie towarzystwo zbierane z paru zakładów pracy, ogólnie sympatycznie. Zaczynam opowiadać o Italii, o kulturze, zwyczajach i dochodzę do ciekawostek dotyczących tego kraju. Tłumacze, ze w barach kawę pije się na stojąco przy barze, bo taki zwyczaj, natomiast kawa pita przy stoliku jest droższa - bo kelnerowi trzeba zapłacić, stolik zetrzeć. Konkluduje, że będąc we Włoszech pije się kawę jak prawdziwi Włosi czyli na stojąco, bo to bardziej stylowo i oszczędniej.
Jesteśmy w barze, ludziska zamawiają kawę, wszyscy grzecznie stoją i pija więc wychodzę na świeże powietrze, po jakimś czasie wychodzi kobitka cała czerwona widać, że mocno wnerwiona!pytam:
- A co się stało?
- Bo mnie za kawę strasznie skasowali!
- Bo jak się siedzi przy stoliku to się płaci więcej!
- Ale ja nie siedziałam tylko kawa stała na stoliku. Na krzesełku to torbę położyłam!

(no cóż – zostało jej tylko obejrzeć Papieża i mogła już umrzeć…)

Nie może zabraknąć autentyków od Miśka666 – dziś w temacie odmiennym – imprezowym:

Mój kolego Pudel swojego czasu pił z góralami w Bukowinie Tatrzańskiej ... w pewnym momencie nie miał już siły i wyszedł na zewnątrz zaczerpnąć powietrza i jednocześnie zrobić siusiu ...
Rozpiął rozporek, wystawił co trzeba i zaczął sikać do małego strumyka, który płynął wzdłuż ścieżki ...
Nie wiem jak to zrobił ale jednocześnie trzymał ręce w kieszeniach ...
W pewnym momencie "nieoczekiwany podmuch wiatru" sprawił że Pudel stracił równowagę i upadł twarzą do przodu ...
Leżał tak w poprzek strumienia jak most ...nogi po jednej stronie ... głowa po drugiej... siusiak w strumieniu ...a ręce w kieszeni ... no normalnie pułapka.
W pewnym momencie koło niego stanął jeden z młodych juhasów ... nie przejął się zbytnio pozycją Pudla ... rozpiął rozporek, nasikał do strumienia i na odchodne rzucił :
- Rypki łowis?? Tu nie biorom!

(a w każdym razie nie na taką przynętę…)

I dzisiejsza powiastka od Grec’a nominowana do hitów – dowiecie się poniżej dlaczego…

Kolega Wojtek jest miłośnikiem, tyle że bardziej od panienek rajcują go czołgi, modele broni z II wojny światowej i historia III Rzeszy. Łazi non-stop z tym swoim wykrywaczem metali po polach i szuka guza. Guza jednak oberwał w tramwaju. Stoimy sobie grzecznie w gronie znajomych, aż tu wsiada femme fatale, lub raczej ubersoldat: bojówki moro, płaszcz z naszytą niemiecką flagą i ... wojskowy hełm , bodaj z trupią czachą. Makijaż a’la Marylin Manson, a dziewczyna całkiem całkiem. Wojtek z błyskiem w oku (bo na jedno nie widzi - stąd kategoria D) podchodzi do tej "JI Jane" i mówi:
- Fajny hełm…
Dziewczyna zmroziła go zimnym spojrzeniem i zbliżyła się, Wojtek zaczyna się wycofywać:
- Ej, ja tylko powiedziałem że masz fajny hełm...
Rozjuszona panienka spycha go w naszą stronę
- E no słuchaj, mówię że fajną czapkę masz...
- SLAP!!! - dostał z całej siły w pysk.
- CZY NIKT W TYM ZASRANYM MIEŚCIE NIE MOŻE ZROZUMIEĆ, ŻE JA SIĘ UBIERAM ALTERNATYWNIE??!!! - wrzasnęła z płaczem w głosie i wybiegła na następnym przystanku...

(Reszkaaaaa!!!! Chonotu!!!!! To ten Cię napastował????? Na pewno ten??????
No kolego Wojtek… macie teraz jak w czołgu…)

Nawiasem mówić gdy spotkacie na mieście faceta w kasku głupio się uśmiechającego… nie zaczepiajcie… to na 99% jest Bobesh… on tak ma od wizyty na budowie paręnaście lat temu, kiedy cegłówka… ale to zupełnie inna bajka.

I apelujemy do wszystkich ekspedientek w kraju. Nie sprzedawajcie Kozakowi wina, choćby wam pokazał dyplom wyższej uczelni. On po „Jabłuszku sandomierskim” trzy dni do tyłu chodzi i takie głupoty na głównej wypisuje… a dyplom i tak będzie z bazaru.

Do zobaczenia za tydzień :}


Oglądany: 30544x | Komentarzy: 35 | Okejek: 6 osób

Dobra, dobra. Chwila. Chcesz sobie skomentować lub ocenić komentujących?

Zaloguj się lub zarejestruj jako nieustraszony bojownik walczący z powagą
Najpotworniejsze ostatnio
Najnowsze artykuły

25.04

24.04

Starsze historie

Sprawdź swoją wiedzę!
Jak to drzewiej bywało