Szukaj Pokaż menu
Witaj nieznajomy(a) zaloguj się lub dołącz do nas
…BO POWAGA ZABIJA POWOLI

7 najgorszych typów szefów, których prawdopodobnie spotkasz na swojej drodze

142 715  
208   43  
Bycie szefem ma swoje lepsze i gorsze strony – z dwojga złego zawsze lepiej być zwalniającym niż zwalnianym. Ale i szefowie dzielą się na tych, którzy wiedzą co robią, oraz tych, którzy stanowisko najwyraźniej dostali w prezencie od rządzącej partii. Oto 7 typów najgorszych szefów, z jakimi wielu z nas przyszło lub dopiero przyjdzie się zmagać w pracy.

Mikromenadżer

Odstawisz kubek na niewłaściwe miejsce? Nie ma znaczenia, że właśnie zdobyłeś dla firmy kontrakt wart milion złotych – twoja kariera jest skończona. Postawiłeś spację przed kropką w mailu? Twoje godziny policzone. Mikromenadżer to bodaj najbardziej upierdliwy typ szefa, jaki można sobie wyobrazić. Biurowa pokrzywa, której jedynym celem jest czepianie się do wszystkich i do wszystkiego. Wielbiciel detali i dopinania na ostatni guzik. Osoba tak pedantycznie nastawiona do pracy, że – wbrew wszystkiemu – najbardziej cierpi na jej zachowaniu sama praca. Bo jak skupiać się na meritum, skoro jest jeszcze tyle innych detali do poprawy?

Dobry wujcio


Szef typu dobry wujcio, który nigdy nie odmówi dłuższej przerwy, fajrantu piętnaście minut wcześniej czy wyjścia do baru po pracy, to najprawdziwsze przekleństwo. Nie można – zwyczajnie nie można – kumplować się z kimś, kto decyduje o tym, czy w tym miesiącu będziesz miał co włożyć do garnka. Mimo że na początku jest miło i przyjemnie, ostatecznie kończy się na tym, że odbierasz telefony nawet o trzeciej nad ranem (bo przecież szef to też człowiek – widać ma powód, by dzwonić o takiej porze!), śmiejesz się z każdego nieśmiesznego żartu (bo tak wypada!) i zastanawiasz się, dlaczego do cholery nawet w czasie tak zwanym wolnym nie możesz uwolnić się od pracy.

Wykrzyknik!


Na kłopoty podobnież najlepsza jest ostra zjebka - niestety wielu szefów zarządzania i motywowania pracowników uczyło się z filmów pokroju Akademii Policyjnej. I tak nauczeni, że najlepszym argumentem jest wydarcie japy, wykrzykują oni swoje racje pracownikom, którzy godzą się słuchać tego wyłącznie dlatego, że ich sytuacja stała się na tyle ciężka, by przedkładać kilka złotych na jedzenie nad własną godność. Krzyki może i sprawdzają się w wojsku, ale nie w normalnej pracy. Zamiast motywować i uczyć, deprymują i prowokują postawę sprzeciwu. Czyli odnoszą dokładnie przeciwny do zamierzonego skutek. Szkoda, że wielu szefom tak trudno to zrozumieć.

Alfa (i Omega)


Szef, który najlepiej zna się na wszystkim, potrafi doprowadzić do szału nawet najspokojniejszego człowieka. A jednak pełno ich dosłownie wszędzie. Zna się na motoryzacji i na piłce nożnej, na technologiach cięcia kamieni i gotowania makaronu. Na składaniu origami i naprawie statków kosmicznych. Biada ci, jeśli natkniesz się na Alfę (i Omegę). Przygotuj się, że nic, co wiesz, nie ma większego znaczenia. Pamiętaj, że milczenie jest złotem – i jedynym sposobem, by mimo wszystko otrzymać w bólach wypracowaną wypłatę.

Pracoholik


Jeszcze tylko jeden projekt, jedno zadanie, małe poprawki na wczoraj... Pracoholizm szefa to zmora dla wszystkich, którzy nie otrzymują wynagrodzenia godzinowego. W przeciwnym razie uczeni są dbałości o każdy najdrobniejszy szczegół i poświęcenie dla firmy, o gotowość do którego nawet siebie nie podejrzewali. Nie wiedzieć czemu uwielbiający pracę szefowie uważają, że ich pracoholizm to – po pierwsze – żaden pracoholizm, oraz – po drugie – że przecież wszyscy gotowi są zrezygnować ze swojego czasu wolnego, by poprawić każdą drobnostkę. Za darmo, no przecież! Bo liczy się idea...

Pionier


Wśród szefów-pracoholików, istnych wrzodów na dupie umęczonej życiem klasy robotniczej, zdarzają się geniusze, wizjonerzy i pionierzy. To ludzie pokroju Tesli i Edisona, wynalazcy i pomysłodawcy, których nazwiska zapiszą się nie tylko na stronach Wikipedii. Problem w tym, że za każdym geniuszem stoją zawsze setki anonimowych wyrobników, którzy nie dość, że się narobią, to jeszcze wcale nie zarobią, a cały splendor i tak spadnie na jednego – szefa. Gdyby tak sam zaszczyt pracy dla geniusza był w stanie wystarczyć za wszystkie niedogodności...

Duch (nie)święty


Przeciwieństwem szefa, który wie wszystko, jest szef, który nie wie niczego. A właściwie we wszystkim zdaje się na pracownika. "Jak zrobić to? Może coś poprawić? Czy tak powinno być"? "Nie wiem, zrób jak uważasz"... Szef typu duch (nie)święty – tudzież "wszyscy słyszeli, nikt nie widział" – to w niektórych branżach zbawienie, ale ostatecznie tylko na krótką metę. "Niewpieprzanie się szefa" kończy się bowiem zwykle w momencie, kiedy trzeba przedłużyć umowę albo negocjować podwyżkę. Znienacka pojawia się wtedy szereg niespełnionych wymagań, pominiętych oczekiwań i niezrealizowanych zadań.

Źródła: 1, 2, 3
18

Oglądany: 142715x | Komentarzy: 43 | Okejek: 208 osób

Dobra, dobra. Chwila. Chcesz sobie skomentować lub ocenić komentujących?

Zaloguj się lub zarejestruj jako nieustraszony bojownik walczący z powagą
Najpotworniejsze ostatnio
Najnowsze artykuły

19.04

18.04

Starsze historie

Sprawdź swoją wiedzę!
Jak to drzewiej bywało