Szukaj Pokaż menu
Witaj nieznajomy(a) zaloguj się lub dołącz do nas
…NIECODZIENNIK SATYRYCZNO-PROWOKUJĄCY

"To zdanie jest fałszywe", czyli 10 najpopularniejszych paradoksów

515 951  
1047   161  
Paradoksy, czyli - według wielce tajemnej wiedzy encyklopedycznej - twierdzenia prowadzące do sprzecznych wniosków, zajmowały już najtęższe światowe głowy. Najwyższy czas, by dziesięciu najpopularniejszym paradoksom przyjrzały się też umysły nieco mniejszej miary.

Wszyscy Kreteńczycy kłamią

Paradoksem paradoksu Epimenidesa jest to, że zasadniczo wcale nie jest on paradoksem. Ale do rzeczy. Historia rzecze, jakoby pewnego pięknego dnia w starożytnej Grecji pojawił się Kreteńczyk, który z rozbrajającą szczerością stwierdził "wszyscy Kreteńczycy kłamią". Pytanie: skłamał czy powiedział prawdę?

Niezależnie od tego, wciąż nie miał dość, więc tydzień później spróbował ponownie. Tym razem wyrzucił z siebie "wszyscy Kreteńczycy to kłamcy i wszystko, co mówię, to prawda". To nic innego niż paradoks kłamcy, równie dobrze ilustrowany na przykładzie Pinokia - "co się stanie, jeśli Pinokio powie >>zaraz urośnie mi nos<<"

Paradoks fryzjera


W pewnej wiosce był tylko jeden fryzjer. I ten właśnie fryzjer strzygł wszystkich, którzy nie strzygli się sami. Pytanie brzmi - kto strzygł fryzjera? Skoro żaden inny fryzjer nie był dostępny, wioskowy monopolista musiał strzyc się sam. Problem w tym, że z założenia wynika, iż nie mógł - "strzygł tych, którzy nie strzygli się sami". A gdyby przyjąć założenie, że nie strzygł się wcale?

Ten punkt widzenia również należałoby odrzucić, bo skoro nie strzygł się sam, a strzygł wszystkich, którzy nie strzygli się sami, to musiał... Psia jego mać!

Jeśli od każdej zasady jest wyjątek, to...

Mówi się, że wyjątki potwierdzają regułę, co samo w sobie jest bzdurnym założeniem. Ale żeby nie było za łatwo i żeby nie skończyć po jednym zdaniu... "Od każdej reguły jest wyjątek", a co z wyjątkiem od reguły, mówiącej że "od każdej reguły jest wyjątek"? Idąc dalej tym samym tropem: "każda reguła ma wyjątek z wyjątkiem tej reguły".

Achilles i żółw


Już samo założenie, jakoby Achilles miał ścigać się z żółwiem, brzmi paradoksalnie, ale jeśli zaangażować do pomocy gimnazjalne rozumienie matematyki, sprawa mocno się komplikuje. Na starcie tegoż sławetnego wyścigu Achilles, przekonany o własnej szybkości, dał żółwiowi fory. Postanowił wystartować dopiero w momencie, w którym przeciwnik pokona połowę dystansu. A następnie, już po wystartowaniu, raz po raz zmniejszał o połowę dystans dzielący go od żółwia. O połowę, potem o kolejną połowę i tak wkoło. Mówiąc w skrócie, choćby się Achilles pos*ał w trampki, żółwia nie dogoni. Dlaczego?

Zmniejszając dystans o połowę, każdorazowo zostaje mu do przebiegnięcia ta druga połowa. Z każdym kolejnym przypadkiem mniejsza, ale wciąż mająca decydujące znaczenie dla kolejności na mecie. Wychodzi na to, że Achilles nie ma co liczyć nie tylko na zwycięstwo, ale nawet na zwycięski remis.

Niezatrzymana siła i nieporuszony obiekt

Czy wszechmogący Bóg da radę stworzyć kamień tak ciężki, że nie da rady go podnieść? Chcąc nie chcąc, jest to zaprzeczenie wszechmocy, które wielu sceptyków wykorzystuje jako argument przemawiający przeciw istnieniu Boga. Ale nie czas to i nie miejsce na religijne spory. Zatem podobny paradoks, ale w nieco innych słowach - co się stanie, kiedy niezatrzymana siła napotka obiekt nie do poruszenia?

Podróże w czasie



Cechą wspólną wielu paradoksów jest ich czysto teoretyczne występowanie i założenia zupełnie nieprzystające do rzeczywistości. Naginane do takiego stopnia, że można niekiedy mieć wątpliwości, czy to jeszcze paradoks, czy już czysto lingwistyczna zagadka. Tak czy inaczej kwestia podróży w czasie to problem wart rozważenia - zwłaszcza przez tych, którzy nie przepadają za własnymi dziadkami.

Cóż więc stałoby się, gdyby cofnąć się do przeszłości i zawczasu zabić własnego dziadka? Problem z głowy? Nie, to dopiero początek problemów. Bo skoro nie ma dziadka, to nie może być wnuczka. A skoro nie ma wnuczka, to kto cofnie się w czasie, żeby ukatrupić dziadka? Tak źle i tak niedobrze.

Protagoras i Euathlus w sądzie

Euathlus był uczniem Protagorasa, uczył się od niego prawa zgodnie z umową, w myśl której miał zapłacić nauczycielowi z chwilą, w której wygra swój pierwszy proces. Uczeń zmienił jednak zdanie i zamiast zająć się prawem, poszedł do polityki. Rozgoryczony Protagoras wpadł na pomysł w jego mniemaniu genialny. Pozwał Euathlusa, rozumując w prosty sposób: jeśli uczeń przegra, zgodnie z wyrokiem sądu będzie musiał zapłacić nauczycielowi. Jeśli zaś wygra Euathlus, to - zgodnie z ich własną umową - uczeń i tak zobowiązany będzie do zapłaty. Sytuacja doskonała?

Nie do końca, bo Euathlus - patrząc z dokładnie odwrotnej perspektywy - także miał powody do zadowolenia. Bo jeśliby wygrał, zgodnie z wyrokiem sądu nie musiałby płacić Protagorasowi. Gdyby zaś przegrał - zgodnie z umową między uczniem a nauczycielem - nie miałby powodu płacić.

Niespodzianka, przyszliśmy cię powiesić!

Tak sobie myślimy, jak by tu sprawić, żeby publiczność była bardziej zaangażowana...

Niegdyś, w tych pięknych czasach, kiedy więźniów wieszano zamiast zapewniać im dostatnie życie na koszt podatników, siedział w celi mężczyzna oczekujący na egzekucję. Sędzia, wydając wyrok, zapowiedział, że egzekucja zostanie wykonana w dzień roboczy w następnym tygodniu, w południe. Który to jednak będzie dzień, miało pozostać niespodzianką. To tchnęło nadzieję w osadzonego - zaczął rozumować w taki sposób:

Nie może zostać powieszony w piątek, bo - mając za sobą cztery dni życia - piątek byłby ostatnim dniem "okienka egzekucyjnego". Czyli, przeżywszy czwartek, wiedziałby, że zostanie powieszony w piątek. Nici z niespodzianki. Skoro jednak nie piątek, to może czwartek? I w tym wypadku więzień rozumował podobnie. I tak w trzech kolejnych przypadkach, aż doszedł do wniosku, że uniknie egzekucji. Nic z tego. Powiesili go w środę. Co samo w sobie było dla niego pewną niespodzianką.

Dwie łódki

Załóżmy, że któryś z bojowników uważnie chłonął wiedzę przekazywaną przez Adama Słodowego i postanowił zbudować łódź - dajmy na to, z tysiąca drewnianych desek (co samo w sobie jest absurdalne, ale nie w tym rzecz). Łódź gotowa, bojownik szczęśliwy. W przypływie natchnienia nazywa łódź "Tą przeklętą łajbą". I wtedy - tknięty przeczuciem - bojownik postanawia zamienić jedną z desek na jakiś metalowy odpowiednik. A potem kolejną deskę i kolejną. Wreszcie zamienia wszystkie deski, zastępując je metalem, a z desek buduje drugą łódź. Pytanie brzmi... która to "Ta przeklęta łajba"?

Paradoks rynku pracy

- Dlaczego porzuciłeś ostatnią pracę?
- Firma się przeniosła i nie powiedziała mi dokąd.

Jest jeszcze jeden, niestety bardzo popularny paradoks, który dotyka większość osób wchodzących na rynek pracy nie tylko w Polsce, ale na całym świecie. Doświadczenie zdobywa się w pracy, ale żeby zdobyć pracę, potrzebne jest... doświadczenie. Problem w tym, że na rozwiązanie tego paradoksu nikt jeszcze nie zdołał wpaść.

Źródła: 1, 2, 3
23

Oglądany: 515951x | Komentarzy: 161 | Okejek: 1047 osób

Dobra, dobra. Chwila. Chcesz sobie skomentować lub ocenić komentujących?

Zaloguj się lub zarejestruj jako nieustraszony bojownik walczący z powagą
Najpotworniejsze ostatnio
Najnowsze artykuły

20.04

19.04

Starsze historie

Sprawdź swoją wiedzę!
Jak to drzewiej bywało