Szukaj Pokaż menu
Witaj nieznajomy(a) zaloguj się lub dołącz do nas
…NIECODZIENNIK SATYRYCZNO-PROWOKUJĄCY

Autentyki CDXXXVI - Weterynarze w Sylwestra

92 626  
317   24  
Dziś przemyślenia o dinozaurach, skutkach dowcipu wysłanego przez sms, lodówkowym eksperymencie oraz o jeździe bez biletu, oraz karze za nią.

DINOZAURY, BÓG I MAŁY LOGIK


Osoby dialogu: Młody Logik, lat pięć (ML) i Matka Młodego Logika (MML).
ML: Mamo, a czy dinozaury żyły w czasach, kiedy żyli ludzie?
MML: Nie, synku, dinozaury wyginęły na długo zanim na Ziemi pojawili się ludzie.
Chwila ciszy.
ML: A kto stworzył dinozaury?
MML: No Pan Bóg stworzył, tak jak i wszystko inne.
ML (triumfalnie): Ale przecież Pan Bóg był człowiekiem!
MML: Niezupełnie. Pan Bóg stał się człowiekiem, ale to nie od razu, tylko jakieś dwa tysiące lat temu. I dinozaurów już wtedy dawno nie było.

ML (po chwili namysłu): A to kim Pan Bóg był wcześniej? Dinozaurem?

by Aegidius

* * * * *

DOBRA IMPREZA

Wracam z koleżanką z rynku po północy i przed nami idzie grupa ludzi.
- Ty patrz... Uwaga nie wdepnij.
- Ble... Ktoś puścił hafta...
- A mówili, że impreza się nie zwróci.

by hudziel

* * * * *

MARCIN I SZCZERA PRAWDA

- Marcin, i jak?
- Nooo! Wyglądasz tak, że mógłbym Cię zjeść
- A co cię powstrzymuje?
- Cholesterol.

by macleod


* * * * *

SKUTKI DOWCIPU

W sumie rzadko wysyłam sms-y z dowcipami, ale jakiś czas temu dostałem od znajomego kilka, więc w ramach rewanżu odesłałem mu:

Robiłem zakupy dziś rano i koleś za ladą zapytał, czy chcę papierową torbę. Powiedziałem, że nie trzeba, po czym spojrzał na moją dziewczynę i zapytał: "na pewno?"

Nadmienić trzeba, że kolega pracuje w małym osiedlowym sklepiku.
Dzień - dwa później spotkałem go, z dumą prezentującego wielką, fioletową śliwkę pod lewym okiem. Co się stało - pytanie samo cisnęło się na usta.
- Pamiętasz ten dowcip, który mi przesłałeś? Kilka godzin później do sklepu wszedł taki chudy dresik z wyjątkowo nieurodziwą narzeczoną i aż się prosiło, żeby zapytać go o tę torbę. Wk*ił się i przypieprzył. Ale potem flachę przyniósł.

by telesfor

* * * * *

WPIENIŁ KASJERKĘ

Poszedłem do Lwiat*na oddać butelki, wchodzę do środka, a w tle rozmowa kasjerek:
- Gdzieżeś kolor robiła? (jak Państwo słyszą, akcja dzieje się w Krakowie)
- U tej co zwykle, a co, za ciemny?
- Nie no, super.
- Chciałam ciemny brąz, a wyszedł czarny.
Podchodzę do kasy, wykładam dziesięć buteleczek po Tatrach, a przy jedenastej po Harnasiu pozwalam sobie na mały żarcik:
- Heh, czarna owca...
Na to pani nałykawszy się w sekundzie całego tlenu, który sączył się ostatnią godzinę do sklepu przez niedomykające się drzwi:
- Jak się nie podoba, to do Ż*bki!

by mlody_gniewny

* * * * *

A teraz chwila przerwy na stare dobre czasy, czyli wspominki sprzed 300 odcinków. Tak, to się działo prawie 6 lat temu.

CZY STUDIA SĄ JAK KOBIETA?


Ostatnia sesja w życiu. Stoję ja pod aulą, gdzie bractwo elektryczne zdaje egzamin poprawkowy (poprawka poprawki, poprawki kombajnu). Egzamin ten zdawał między innymi kolega, który jest odzwierciedleniem powiedzenia, że "studia są jak kobieta, nie trzeba zaliczyć za pierwszym razem" i pobiera edukację już ósmy rok.
Nagle drzwi się z hukiem otwierają i wybiega ów kolega, cały czerwony, z okrzykiem:
- Yes! Yes! Yes! (czyt. kuffa, kuffa, kuffa, zdałem!)
Podchodzę, przywitałem się kulturnie i zagaduję:
- Gratuluję, to powiedz, jakie to uczucie skończyć wreszcie studia po ośmiu latach?
- Kuffa, proste jak podstawówka...

by krzys444

* * * * *

ROZMÓWKI POLSKO - WŁOSKIE

Autentyk opowiedziała mi moja Żona, a jej moja teściowa w czasach, gdy jej zięć spędzał upojne popołudnia leżakując w przedszkolu.
Moja teściowa pracowała w Fabryce Wełny Czesankowej w Łodzi (czy jakoś tak) na jakimś ważnym stanowisku z racji znajomości języków. Do fabryki zjechały kiedyś nowoczesne maszyny z Włoch wraz z fachowcami, którzy mieli nauczyć polskich robotników obsługi tychże. Problem polegał na tym, że jedni tylko po polsku, drudzy tylko po włosku, ale na migi jakoś szło i przy okazji poznawało się podstawy języka interlokutorów.
Któregoś dnia, podczas spotkania dyrekcji, wtargnął na salę włoski robotnik, niemiłosiernie wkurzony i zaczyna coś nawijać, ale niestety, nikt ani mru mru po włosku, a ten nawija i nawija. Ludzie pytają, o co chodzi (po polsku), a ten nawija i nawija. W końcu zorientował się, że nikt nie zrozumie jego ojczystego języka, przypomniał sobie rozmowy z polskimi robotnikami i wspiął się na wyżyny międzynarodowej komunikacji, udając całym sobą pracę wiertarki, wykrztusił:
- Wrrrrrrrrrrr podpierrrrrrrrdolili!!!
Dyrekcja w całości położyła się na podłodze ze śmiechu, do którego nie było jedynie wściekłemu Włochowi. Wrrrrrrrrrrr się nie znalazło.

by pietshaq

* * * * *

FORTEPIAN PILNIE SPRZEDAM

Mam znajomego. mieszka na Pomorzu. Ma spory dom, taki poniemiecki, a w nim dziadka oraz fortepian - prawdziwy oryginalny Stainway. Poniemiecki jak cały dom.
"Fortepian PILNIE sprzedam" - zamieścił dziadek w ogłoszeniu. Kupcy pojawili się niezwłocznie. Gadka szmatka.
- Zabytek klasy zero. - orzekli kontrahenci - Wiele wart.
- Się wie - odparł dziadek i zaznaczył, że tanio nie odda.
Oddał drogo. Potargowali, podpisali - kupili.
Rzecz w tym, że - jak twierdzi dziadek - ten fortepian najpierw tu stanął, a potem Niemiec wokół niego dom postawił (mur solidny, gruby). Na pytanie, jak oni to mają zabrać, odparł wymijająco (jakoś tak):
- Umowa jest, fortepian wasz, to se bierzcie.
Średnio raz na dwa, trzy lata, dziadek sprzedaje fortepian. Ma całkiem poważne źródło dochodu. Aktualnie siedzi i kombinuje jak jest po niemiecku "Sprzedam PILNIE fortepian..."

by BeLpHeR

I powracamy do autentyków teraźniejszych:


* * * * *

POMYŁKA BABCI

Zasłyszany przed chwilą w Trójce. Facet zadzwonił i opowiedział historię pewnego zdjęcia. Zdjęcia, które pokazała mu kiedyś jego znajoma.
Zostało zrobione podczas wycieczki jej babci do Gdańska. Widniała na nim owa babcia, pozująca pod pomnikiem Westerplatte. Na odwrocie adnotacja:
"Pozdrowienia z Monte Cassino przesyła Babcia."

by telesfor

* * * * *

EKSPERYMENT

Chyba trochę sytuacyjny, ale postaram się przybliżyć...

Moja Piękna ma w zwyczaju zostawiać w lodówce najróżniejsze produkty spożywcze celem przeterminowania i zapomnienia o nich (np. słoik ogórków kiszonych z "pluszakiem" wielkości piłki tenisowej). Nie ukrywam, że na dłuższą metę jest to nie tylko groźne epidemiologiczne, ale po prostu wkurzające.

Czas jakiś temu - patrzę, stoi sobie "za rogiem skryty" kubeczek jogurtu. O, fajnie, zjem sobie, bo mam ochotę. Podnoszę, kubek nie tyle okazał się podejrzanie lekki, ale i grzechotał. Sprawdziłem datę - 3 miesiące po terminie. Natomiast zawartość zdążyła wyschnąć/popękać/zmumifikować_się_sama. Się wkurzyłem. Zareagowałem:

- Co to jest?
- Jogurt.
- A ile on tu stoi?
- Długo.
- No, raczej długo. On nie tyle zdążył się popsuć, co wyschnąć.
- Bo przeprowadzałam eksperyment.
- I jaki jest wynik eksperymentu?
- Jogurt wysycha.

Łapy opadły, ale i wqrw przeszedł.

by Ebo1a

* * * * *

ROMANTYZM PRZEDE WSZYSTKIM

Bohaterowie: on i ona
Sceneria: łóżkowa
On całując ją czule po szyi, słyszy:
Och tak, tak, tam mnie pocałuj, gdzie przed chwilą, ooo tuuu, mmmmm.
On: Podoba Ci się?
ona: Tak, swędziało mnie, a twoja broda tak dobrze drapie.

by rossija

* * * * *

KARA ZA JAZDĘ BEZ BILETU

Mieliśmy raz taką akcje z kumplem. Jechaliśmy pociągiem na gapę. Gdy nagle wchodzi kanar [k] i pyta się o bilety i wtedy znajomym rozmawia z kanarem:

[k] No panowie kara wynosi miej więcej na was dwóch 180 złotych.
[z] To może jakoś się dogadamy... Wystarczy tak z 40 złotych?
[k] Dobra dajcie 40 złotych i będzie dobrze...
Na co ja wyjmuje stówę i bardzo poważnie mówię:
- Ma pan rozmienić?
Mina kanara i śmiech kolegi bezcenny.

by Kapahl

* * * * *

WETERYNARZE W SYLWESTRA

Spokojnie dyżur, jak w sezonie ogórkowym dla weterynarzy, w przychodni nam mijał. Jeden, drugi pacjent i w międzyczasie włamanie (jakiś narkus chciał zdobyć trochę grosza i drugów). Dzięki bystrości klienta z poczekalni i mojej znajomości kung fu opryszek został zatrzymany - tyle tytułem wstępu.
Policja przyjechała, chyba z 5 patroli się rzuciło do nas, bo co chwila jakieś nowe umundurowane twarze wchodziły i wychodziły, a szefowa smętnie pod nosem:
- Kurcze, tyle psów na raz, to u nas nigdy nie było!

by FJP

Chcesz poczytać więcej autentyków, wejdź na nasze forum "Kawałki mięsne". Jeżeli chciałbyś opowiedzieć jakąś zabawną historię ze swojego życia, możesz zrobić to na forum (koniecznie zaznaczając przy wątku taki znaczek: ), lub wysłać ją TYM TAJNYM KANAŁEM W tytule maila wpisz Autentyk.


Oglądany: 92626x | Komentarzy: 24 | Okejek: 317 osób

Dobra, dobra. Chwila. Chcesz sobie skomentować lub ocenić komentujących?

Zaloguj się lub zarejestruj jako nieustraszony bojownik walczący z powagą
Najpotworniejsze ostatnio
Najnowsze artykuły

20.04

19.04

Starsze historie

Sprawdź swoją wiedzę!
Jak to drzewiej bywało