Szukaj Pokaż menu
Witaj nieznajomy(a) zaloguj się lub dołącz do nas
…BO POWAGA ZABIJA POWOLI

Kilka rzeczy, których nie wiesz o znanych artystach z lat 90.

157 449  
788   113  
To było dawno temu - właściwie to krótko po tym, jak żywota swego dokonał ostatni, sędziwy dinozaur. W tych pięknych czasach, kiedy to na ulicach nie zaznałeś ni jednego hipstera, a ludzkie uszy nieskalane były jeszcze indie rockiem, radia katowały nas innymi tworami, które chcąc nie chcąc stały się dla większości z nas najprawdziwszym soundtrackiem młodości.

Ace of Base

To drugi po Abbie powód, dla którego Szwecja powinna mieć zakaz prezentowania swojej muzyki poza granicami kraju. Podobno zbyt długie słuchanie tej kapeli prowadziło do poważnych wewnętrznych krwotoków. Na szczęście Szwedzi mają dość mocną kadrę złożoną z zespołów piekielnych (gdzie anielskie zaśpiewy pokornie ustępują potępieńczym growlom) – i za to można rozważyć wybaczenie im Ace of Base.

Oryginalnie kapela, która popełniła „All that she wants” zwała się Tech Noir, co miało być ukłonem złożonym w stronę Jamesa Camerona i jego „Terminatora” (w filmie pojawia się klub o tej nazwie).


Joker – założyciel zespołu zaczynał swoją karierę jako lider zespołów punkowych i hardcore'owych. Mówi się, że Ace of Base przyczyniło się do przywrócenia muzyki reggae na listy przebojów. My tam żadnego jamajskiego bujania w twórczości tych szwedzkich oprawców nie usłyszeliśmy, ale co my tam wiemy... 

Scatman

Wąsaty kapelusznik, który zasłynął jako facet ekspresowo wydający z siebie serie trudnych do zrozumienia dźwięków (Biribiri bop pam pam para poł!). W rzeczywistości John Paul Larkin był utalentowanym jazzmanem. Miał tylko jeden spory problem – niemiłosiernie się jąkał. W młodości zainteresował się scatem – wywodzącym się z przedwojennego Nowego Orleanu dźwiękonaśladowczym sposobem śpiewu. W latach 70. był znanym i lubianym jazzowym pianistą, nagrał nawet płytę. Później uzależnił się od narkotyków i alkoholu. Aby odbić się od dna grał do kotleta na statkach pasażerskich. Musiało minąć sporo lat zanim dał się nakłonić do śpiewania. Jąkający się jazzman został znanym nam wszystkim Scatmanem na pięć lat przed swoją śmiercią na raka płuc.





https://www.youtube.com/watch?v=3cnQCk0u49w


Captain Jack

Dziś kapitan Jack kojarzy się co najwyżej z Johnnym Deppem i jego piracką kreacją. Tymczasem ludziom, którym dane było zaznać przyjemności dorastania w latach 90. kapitan Jacek zawsze przywoływać będzie dźwięk dance'owej musztry wojskowej i obraz półpornograficznych teledysków z odzianym w kuse „uniformy” skoszarowanymi roznosicielkami wszelkich chorób wenerycznych.

Franky Gee – wokalista tej dwuosobowej kapeli wybrał taki a nie inny styl dzięki miłym wspomnieniom, jakie wyniósł z służby w armii Stanów Zjednoczonych. W praktyce głównym założeniem kompozycji tworzonych przez duet było śpiewanie prostych tekstów o miłości i pokoju w takt typowych przyśpiewek towarzyszącym żołnierskim treningom.

Mimo że zespół wznowił niedawno swą działalność, to oryginalny kapitan Jacek wspomaga kapelę już tylko duchowo – Franky Gee w 2005 roku dostał wylewu do mózgu i po pięciu dniach śpiączki przybrał temperaturę pokojową.

Kelly Family

Utalentowany chór zamieszkałych w Hiszpanii, amerykańskich prosiąt. Niegdyś przyznanie się do słuchania tej grupy porównywalne by było chyba tylko z ujawnieniem swojej fascynacji Justinem Bieberem. Mało kto jednak wie, że debiut tej muzykalnej rodzinki miał miejsce w latach 70. - dzieciaki nie chodziły do szkoły, a naukę muzyki pobierały u swojego ojca. Gromada zapuszczonych szczyli grała na ulicy i w pubach prosząc o wrzucenie datków do kapelusza. I, prawdę mówiąc, wszystkim na dobre by wyszło gdyby na tym poprzestali ;)
Wam też białko w oczach się ścina na ten widok powyżej?;)

New Kids on the Block

 
Jeśli można kogokolwiek winić za wysyp upiornych „bojsbandów”, który według wielu zwiastował rychłe nadejście Armageddonu (ponoć nawet Majowie to przewidzieli), to za kozła ofiarnego spokojnie można uznać tę właśnie grupę.

Być może członkowie tego słodkiego niczym stężony aspartam zespołu wyglądają niczym zastęp cherubinów wyśpiewujących ckliwe piosnki o miłości, kolorach tęczy i „u, bejbe”, ale NKOTB ma i dość mroczne epizody. 

Donnie Wahlberg (bardziej dziś znany dziś jako aktor) trafił do aresztu za podpalenie hotelu, a pewna nastolatka zeznawała w sądzie, że została przez jednego z członków zespołu zgwałcona.
 


Vanilla Ice

Pozujący na gangstera bujającego się po niebezpiecznych osiedlach, biały raper z kwadratowym klockiem na głowie, po latach kariery zepchnięty został z postumentu przez innych, równie przypałowych, muzyków. Próby reanimacji skończyły się dla niego fiaskiem.
I wtedy coś w głowie Waniliowego Loda, pękło (pewnie klocek) – raper zainteresował się rastafarianizmem, zapuścił dorodne dready, przeszedł na wegetarianizm i bez skrępowania odpalał kolejne skręty z konopną zawartością. Później przerzucił się na ecstasy, amfetaminę, aby ostatecznie skończyć jako uzależniony od heroiny ćpun. Po udaremnionej samobójczej próbie artysta wziął się za siebie. Wyprowadził się na Florydę aby... na poważnie zająć się motocrossem i wyścigami na skuterach wodnych. Później mu przeszło i znów wrócił do muzyki.

MC Hammer

Dziś już nie wiadomo czy Mc Młotek bardziej jest znany za sprawą swych śmiesznych porciąt czy przebojowego numeru U can't toch this”. Rick James wściekł się, kiedy doniesiono mu, że jakiś raper bezczelnie bazując na jego kompozycji sprzedał 10 milionów kopii swe singla.

https://www.youtube.com/watch?v=QYHxGBH6o4M&ob=av3e

Faktem natomiast jest to, że ten prekursor pop-rapu sprzedał łącznie 50 milionów płyt na całym świecie. Do 1994 roku wynegocjował umowę na trzy krążki. Zainkasował wtedy 25 milionów dolarów. Kupił sobie za to 15 samochodów, prywatny samolot i willę. Po krótkim czasie pławienia się w luksusach, Młotek opamiętał się. W 1996 roku ogłosił bankructwo i publicznie zdał sobie sprawę, że zbyt mało czasu poświęcał Bogu.
Został więc pastorem i gospodarzem chrześcijańskiego programu telewizyjnego. A, no i okazało się, że skrót „MC” należy odczytywać jako „Man of Christ” czyli „Człowiek Chrystusa”.


HAMMERTIME!


 
Autor nieszczerze przeprasza za zamierzoną i wykonaną  z pełną premedytacją obrazę miłośników zespołu ABBA, jednocześnie cieszy się, że nie podpadł fanom Slayera.;)



Źródła: 12345

Oglądany: 157449x | Komentarzy: 113 | Okejek: 788 osób

Dobra, dobra. Chwila. Chcesz sobie skomentować lub ocenić komentujących?

Zaloguj się lub zarejestruj jako nieustraszony bojownik walczący z powagą
Najpotworniejsze ostatnio
Najnowsze artykuły

18.04

17.04

Starsze historie

Sprawdź swoją wiedzę!
Jak to drzewiej bywało