Szukaj Pokaż menu
Witaj nieznajomy(a) zaloguj się lub dołącz do nas
…NIECODZIENNIK SATYRYCZNO-PROWOKUJĄCY

Jak to się robi na Wschodzie

98 233  
486   12  
Żaden z dzisiejszych bohaterów nie został wprawdzie nominowany do Nagrody Darwina, gdyż wszyscy jeszcze żyją, ale tkwiące w nich pokłady głupoty dobrze im rokują na przyszłość.

Kliknij i zobacz więcej!

#1. Do czego prowadzą marzenia...

Luty, 2010. Moskwa, Rosja
Dwaj koledzy postanowili obrabować salon z telefonami komórkowymi. Plan był prosty do bólu - weszli, poprosili, by im pokazać najdroższe modele, a kiedy młoda sprzedawczyni wyjęła z gabloty kilka nowości, jeden ze złodziei chyłkiem pokazał jej pistolet. Przyłożył palec do ust nakazując milczenie i po cichu zmył się z miejsca przestępstwa zabierając ze sobą kilka telefonów.

Tymczasem jego tępawy 25-letni wspólnik rozmarzył się i z otwartymi ustami studiował z podziwem gadżety w gablotach. Kompletnie zapomniał, po co tu przyszedł i nie zauważył, że jego 31-letni kolega zbiegł z łupem.
Sprzedawcy nie przeszkadzali idiocie w marzeniach, jedynie wyszli z salonu, zamykając rabusia wewnątrz. Gdy przybyli milicjanci, głupek przestał walić w szybę i wsypał wspólnika. Siedzą obaj.

#2. Five o'clock?


Marzec, 2010. Pietrozawodsk
Dwaj złodzieje włamali się do domu emerytki. Rozejrzeli się po pokojach i doszli do wniosku, że nie ma co kraść. Staruszka żyła biednie. Ale jako że z pustymi rękami wychodzić nie wypada, postanowili wynieść stary telewizor. Odeszli niedaleko, gdy przypomnieli sobie, że nie wzięli pilota od telewizora. Wrócili i zadzwonili do drzwi.
Staruszka, otworzywszy drzwi i zobaczywszy na progu włamywaczy, uśmiechnęła się i zaprosiła do domu:
– Zachodźcie, chłopcy! Może herbatki się napijecie?! Zaparzyłam herbatę, a i trochę wódeczki się znajdzie...
«A czemu by nie wypić herbaty?» – pomyśleli złodzieje i usiedli za stołem. Gdy delektowali się herbatką, podjechali milicjanci, których staruszka wezwała od razu po wyniesieniu telewizora.

#3. Amatorski photoshop.


Milicjanci zatrzymali podejrzanego mężczyznę i zażądali okazania dokumentów.  Ten wyciągnął z kieszeni czerwoną legitymację pracownika rosyjskiego MSW. Funkcjonariusze otworzyli dokumenty i ledwo powstrzymali się od śmiechu. Jak się okazało, zatrzymany mężczyzna wcześniej napadł na kobietę i ukradł jej torebkę. Zdobyczą złodzieja stały się nie tylko komórka i portfel, ale i legitymacja pracownicy milicji. Złodziej postanowił przerobić sobie legitymację wycinając ze zdjęcia twarz kobiety i wklejając własną. Kompletnie nie przeszkadzało mu, że dane w dokumentach dotyczą kobiety, oraz że na zdjęciu pod szyją została mu kokarda.
Pisaliśmy o nim tutaj.

Kliknij i zobacz więcej!

#4. Śnieżna pułapka.


Kwiecień, 2010. Republika Czuwaska.
Trzech kumpli postanowiło okraść dziewczynę. Proste, prawda? Ich trzech - ona jedna. Tym bardziej, że byli silniejsi i działali z zaskoczenia. Podbiegli do niej od tyłu, mocno popchnęli, wyrwali torbę i uciekli. A dokładnie uciekli w kierunku wąwozu. Ich oczom ukazało się śnieżnobiałe zbocze, gdzie jeszcze nie było widać żadnych śladów stóp po ostatnich opadach śniegu. 
– Skaczemy? – spytał jeden z nich.
– Skaczemy! – odparli wspólnicy.
I skoczyli!
Milicjanci wspominają ze śmiechem obraz, który ukazał się ich oczom, gdy przybyli na miejsce zdarzenia. Trzej złodzieje skutecznie ugrzęźli w zaspie śniegu. Próbowali brnąć przez zaspę, by wydostać się z pułapki śnieżnej - nic im z tego nie wychodziło. A ze śnieżnej pułapki przestępcy od razu trafili do kolejnej - do aresztu.

#5. «Polaroid» złapał złodziei.


Wuktył, Republika Komi
Ta historia miała miejsce w końcu lat 80. Dwaj koledzy postanowili okraść miejscowy sklep. Tuż przed zamknięciem ukryli się w sklepie i czekali, aż wszyscy pracownicy pójdą do domów. Na początek dobrze sobie popili i jeszcze lepiej zakąsili, gdyż ani jedzenia, ani picia w sklepie nie brakowało. Potem rozejrzeli się po sklepie i ich uwagę przykuł aparat "Polaroid". Włamywacze chwycili aparat i zaczęli robić sobie zdjęcia. Jakież było ich rozczarowanie, gdy zamiast kozackich zdjęć otrzymywali "prześwietlone", jak im się zdawało, zdjęcia.
– Złom! – doszedł do wniosku jeden ze złodziei i rzucił w kąt sklepu aparat razem z wybrakowanymi zdjęciami. Napakowali pełne torby wódki, zakąski i gumy do żucia i zmyli się ze sklepu.
Gdy następnego dnia milicjanci obejrzeli "wybrakowane" zdjęcia, na których pojawiły się twarze złodziei, bez trudu ich rozpoznali  – miasteczko nie jest duże.

Kliknij i zobacz więcej!

#6. Uwaga! Wk#rwiony pies.


Kwiecień, 2010. Obwód irkucki.
36-letniego idiotę z Irkucka przywieziono późną nocą na oddział chirurgiczny z odgryzioną częścią męskiego przyrodzenia.  Był w nieciekawym stanie: zwijał się z bólu i nie mógł udzielić wyjaśnień, co się właściwie stało. Ale i po operacji, w trakcie której udało się przyszyć oderwaną część penisa, nasz bohater nie był skory do odkrycia kart.
Wtedy lekarze przedstawili mu fakty: sądząc z charakteru odniesionych ran, część penisa została oderwana zębami jakiegoś zwierzęcia z dużymi kłami, a na odgryzionym kawałku znaleziono ślady ludzkiej spermy.
Pod ciężarem niepodważalnych faktów pacjent zaczął mówić. Jak się okazało, wiódł kawalerski tryb życia, a potrzeby seksualne załatwiał z pomocą swego psa - 4-letniego dobermana. Psu taka sytuacja nie bardzo odpowiadała i  w końcu postanowił dać temu wyraz, dokładnie w trakcie orgazmu swego pana.
Teraz idiotę czeka wielomiesięczna rehabilitacja, a o seksie w jakiejkolwiek formie może zapomnieć na długo.

#7. Nadziana babka.


Kwiecień, 2010. Białoruś.
60-letnia rencistka z Rosji przyjechała do miejscowości Homel, by odwiedzić groby bliskich. Dotarła do cmentarza, rozpoznała znajome ogrodzenie i zamierzała wejść do środka, gdy okazało się, że furtka jest nieco przyrdzewiała i nie chciała się dać otworzyć.
Kobieta wyraźnie przeceniła swoje możliwości i nie doceniła swej wagi. Postanowiła przejść przez półtorametrowe ogrodzenie. Nie zniechęciły jej ostre zakończenia sterczące na całej długości ogrodzenia.
Efekt – nadziała się na dwa ostre zakończenia. Przybyli na miejsce ratownicy musieli wyciąć część ogrodzenia - idiotkę razem z ogrodzeniem  wpakowali do karetki i zawieźli do najbliższego szpitala. Na szczęście lekarze zdążyli na czas.

#8. Ząb głupoty.


40-letniego mężczyznę rozbolał ząb. Co znaczy ból zęba - wiedzą wszyscy, a kto nie wie, niech się cieszy. Sprawdzona taktyka: ketonal, nie przechodzi - do dentysty. Inny wariant: ibuprom, drugi ibuprom, płukanie jamy ustnej, do dentysty. Nasz bohater postanowił zmienić nieco kolejność. Przeczytał kiedyś gdzieś o ludowym sposobie płukania jamy ustnej octem. Zapomniał, że każdy przepis trzeba czytać uważnie i szczegółowo. Zamiast octu winnego lub jabłkowego, użył 70% esencji octowej. Gdy zaczęła go palić w ustach, przypadkowo ją połknął... Przed nominacją do Nagrody Darwina uratowała go błyskawiczna interwencja pogotowia i szpitalni chirurdzy.

Kliknij i zobacz więcej!

#9. Wybuchowy balonik.


Kwiecień, 2010. Obwód swierdłowski.
26-letni głupek z niedużego uralskiego miasteczka mieszkał z babcią w dwupokojowym mieszkanku. Podczas gdy staruszka w sąsiednim pokoju oglądała sobie seriale, nasz idiota umierał wprost z nudów.  Nagle jego wzrok przykuł balonik. Problem nudy sam się rozwiązał - chłopak postanowił puścić balonik z balkonu. Niestety nie miał helu pod ręką, jak zatem spowodować, by balonik pofrunął do góry? Chłopak postanowił skorzystać z takiego gazu, jaki miał w domu.
Zdjął palnik z kuchenki gazowej, napełnił balonik gazem i zaniósł go na balkon. Przy wiązaniu balonika tasiemką wytworzyła się iskra. balonik eksplodował, wybijając szyby w oknach mieszkania. Staruszka najadła się strachu, a 26-letni fizyk-praktyk trafił do szpitala z poparzeniami twarzy i brzucha.

#10. Przepraszam, jak dolecieć do biblioteki?


Kwiecień, 2010. Kraj Stawropolski.
Do skarbonki idiotów 2010 roku wrzucimy jeszcze pilota «kukuruźnika» ze Stawropola. Zadanie przed pilotem postawiono następujące: przelecieć z punktu А do punktu B, przy tym w trakcie przelotu obejrzeć pole z lotu ptaka. Z tym zadaniem pilot sobie nie poradził - zabłądził na niebie. Co robić? Naturalnie, spytać o drogę najbliższego napotkanego. Ale na niebie nie ma kogo pytać o drogę - nie leciał żaden samolot pasażerski ani nawet inny "kukuruźnik". Za to w dole słychać było przyjaźnie terkoczący traktor.  Pilot postanowił zatem spytać o drogę traktorzystę. Przy czym zrobić to zamierzał, rzecz jasna, lecąc.
Zniżając się do poziomu traktora, zahaczył o kabinę traktora i rozbił się na polu. Na szczęście ani traktorzysta, ani pilot nie zostali ranni.




Oglądany: 98233x | Komentarzy: 12 | Okejek: 486 osób

Dobra, dobra. Chwila. Chcesz sobie skomentować lub ocenić komentujących?

Zaloguj się lub zarejestruj jako nieustraszony bojownik walczący z powagą
Najpotworniejsze ostatnio
Najnowsze artykuły
Sprawdź swoją wiedzę!
Jak to drzewiej bywało