Szukaj Pokaż menu
Witaj nieznajomy(a) zaloguj się lub dołącz do nas
…BO POWAGA ZABIJA POWOLI

Autentyki CCCXLI - Emigrant u doktora

75 450  
383   15  
Kliknij i zobacz więcej!A dziś zaczniemy od wizyty u lekarza i na lekarzu skończymy. A po drodze dowiemy się troszkę o Zenicie, poznamy współczującego policjanta oraz dowiemy się, jak to jest wejść, gdy dyskusja toczy się w najlepsze...

SUGESTIA PIELĘGNIARKI


Zabraliśmy naszego małego Adasia na kontrolne badanie. Badanie wykonała pielęgniarka: zmierzyła go (55 cm), zważyła (już 4,4 kg) i zadała mnóstwo pytań w stylu: a jak jest karmiony, jak często są kupki i tym podobne.
Pod koniec wizyty spytała:
- A zdarzyło się wam kiedyś, że zaczął robić siusiu właśnie wtedy, kiedy zmienialiście pieluszkę?
- Oj tak - odpowiedzieliśmy ze śmiechem. - I to nie raz!
- A zdarzyło się, że wysiusiał się sobie samemu na twarz?
- No tak - mówimy. - Raz miał taką przygodę.
- No to teraz dobrze zapamiętajcie co wam powiem - zaczęła poważnym tonem. - Jak Adam będzie wyprawiać osiemnaste urodziny, poproście o głos i przy wszystkich jego znajomych opowiedzcie o tym z najdrobniejszymi szczegółami. Na pewno będzie zachwycony!

Nie wiem co na to Adam, ale ja po prostu nie mogę się już tego doczekać!

by ziggy

* * * * *

OBSŁUGA ZENITA

To nie jest śmieszne, to jest załamujące. Wszyscy wiemy, że czasy się zmieniają, nasze dzieci już nie będą wiedziały, co to takiego kasety video np., ale bez przesady.
Wiecie lub nie, ale do tej pory ludzie używają Zenitów - rosyjskich, a wcześniej radzieckich aparatów fotograficznych, produkowanych od lat 50. XX wieku - czyli na kliszę, praktycznie full manual. To się widzi na pierwszy rzut oka. Ale do rzeczy.
Dzisiaj napisał do mnie na komunikatorze nieznajomy. Jego problem polegał na tym, że "dostał ostatnio jakiegoś starego złoma - Zenita - i nie wie kompletnie, jak się nim posługiwać, ma kilka pytań". "Słucham?" - odpisałam jak zwykle, spodziewając się pytań o pokrętła czy coś w tym rodzaju.
- Gdzie tu jest wejście USB? Szukam, szukam i znaleźć nie mogę!
Hmm, na chwilę mnie zamurowało, ale uznałam, że ktoś się wygłupia. Na litość boską! Postanowiłam odpowiedzieć podobnym głupim dowcipem:
- Zenity nie mają USB, są na minidyski 256GB.
- Kurczę, to chyba nie ten model...
- ...
- Bo tu podobno jakąś taśmę trzeba włożyć.
- Chyba kliszę..?
- No właśnie! Ale nie wiem zupełnie, jak ten aparat otworzyć, żeby tę taśmę włożyć.

by Asstellyte69

* * * * *

WOLONTARIUSZE

Tego roku byłem z kolegami w Galerii Mokotów w Warszawie jako wolontariusz WOŚP. No i zbieramy kasę, zbieramy, i w pewnym momencie jeden z kolegów podchodzi do jednego z przechodzących mężczyzn z pytaniem, czy wspomoże WOŚP. Mężczyzna odpowiada coś pod nosem - nie zrozumieliśmy, niestety. Kolega na to:
- A to jebak leśny...
W tym momencie wychyla się do nas pewien inny facet, który od jakiegoś czasu udając, że ogląda coś na wystawie sklepu przyglądał się naszym poczynaniom i rzecze:
- A skąd wiesz, że leśny?

by burtekdotryw @

* * * * *

ARGUMENT BYCIA SKARBNIKIEM

Wybrani już są: przewodniczący, zarząd, komisja rewizyjna itd. Czas na skarbnika. Jest kilku kandydatów, ale żaden nie chce się zgodzić. W stronę jednego z kolegów leci:
- Adam, zgódź się - w domu nie masz dostępu do pieniędzy, to chociaż związkową kasę potrzymasz...

by ziggrin

* * * * *


WSPÓŁCZUCIE POLICJANTA

Znajomi wracają sobie autkiem i złapali ich na radar, trochę przekroczyli, więc wiadomo - mandacik i punkty. Ale wdali się w rozmowę, że trochę wysoki mandacik, a on bezrobotny itd.
Pan policjant zauważa antenę od CB i mówi:
- Widzę, że pan nawet abonamentu od radyjka nie płaci, skoro nikt panu nie powiedział, że my tutaj stoimy.

by Alfred_ok

* * * * *

I WSZYSTKO JASNE


Bratowa moja, chcąc zagadać do mojego taty przy śniadaniu, rzecze:
- Ładnie wczoraj Polacy grali, prawda?
- No ładnie, dwie bramki strzelili.
- No i to bardzo szybko, bo w ciągu trzech minut obie!
- Jak w ciągu trzech minut? Przecież pierwsza na początku, a druga chyba w 70. minucie?
Chwila namysłu:
- Ania, oglądałaś powtórki..

by italianeczka

* * * * *

A teraz chwila przerwy na stare dobre czasy, czyli wspominki sprzed 300 odcinków.


Opowiedziana po powrocie z rejsu po Zalewie Szczecińskim. Okolica niezbyt rozwinięta turystycznie, chłopaki zmęczone i głodne (no i oczywiście spragnione), więc przy okazji postoju w jakieś maluteńkiej wioseczce postanawiają zrobić zakupy. Niestety w pobliżu nie widać nic, co przypominałoby sklep, jedynie na horyzoncie majaczy sylwetka jakiejś poczciwej starowinki z siatkami. Jeden ochotnik wyrwał się do niej pędem, aby zasięgnąć języka, niestety nie dogonił jej, bo jak tylko zaczął biec, cała reszta załogi zaczęła krzyczeć:
NIECH PANI UCIEKA, TO WARIAT...

by bladerunner

* * * * *

Kolo opowiadał taką oto historię:
Otóż po sesji (zdanej), radośnie chlał przez tydzień na umór. Ponieważ czasy były ciężkie, zdarzało mu się pić również mniej markowe trunki (nalewki, bełty itp.) w związku z czym przekalibrował sobie z lekka narządy trawienne.
Po tygodniu, w ramach odwyku, postanowił udać się kulturalnie do knajpki na małe jasne, w gronie znajomych. Pech chciał, że zaraz po wejściu do knajpy, przycisnęło go na "dłuższe posiedzenie". Udał się do właściwego pomieszczenia, spędził tam przepisowe dla kac-kupy 30 minut, no i wraca do towarzycha. Włazi do głównej sali, gdzie w przyćmionym świetle brać studencka przyciszonymi głosami dyskutuje o polityce, sztuce...
I w tym momencie zza jego pleców dobiega wrzask babci klozetowej, echem obijając się od ścian pubu:
- PANIEEE!!! COŚ PAN, TRUPY ŻARŁ??? JA TU PRACUJĘ!!!

by trupojad

* * * * *

Pamiętam - gdy przychodziło do posiłku, każdy dzieciak zajmował własne miejsce przy stole; ja siedziałem przy ścianie i miałem tylko jednego sąsiada, szczerze mówiąc sąsiadkę - moją przyszłą ofiarę - nawet już nie pamiętam, jak się dziewczę zwało, a uraz psychiczny mógł jej pozostać... Ale po kolei.

Tego konkretnego dnia na obiad na pierwsze danie była akurat zupa (jak każdego innego dnia). Ta konkretna zupa w moim konkretnym talerzu charakteryzowała się kawałem mięcha (takim całkiem konkretnym). Dzisiaj bym się cieszył, jednak wtedy byłem mały i głupi (w odróżnieniu od stanu obecnego, kiedy przynajmniej jestem duży; zawsze to jakaś pociecha) i nie lubiłem mięcha w zupie! Niestety, były to w przedszkolu czasy ustroju totalitarnego i dzieci musiały zjeść wszystko, co na talerzu.

Pomysł usunięcia mięcha z talerza genialny był w swojej prostocie. Rzucenie na podłogę nie wchodziło w grę - było taaaaakie niefinezyjne, no dajcie spokój! Każdy na moim miejscu zrozumiałby, że aby pozbyć się tego mięsa wystarczy jeden precyzyjny ruch rączką. Ale czy każdy miałby odwagę to zrobić? Ja owszem - w dogodnej chwili (fachowo mówi się "godzina zero") oszczędnym ruchem wyłowiłem sedno mojego zmartwienia i (chlup!) utopiłem w kompocie koleżanki z mojej lewej, który stał jako forpoczta drugiego dania. Szybko pogrążyłem się w kontemplacji farby na ścianie po mojej prawej. Fachowa robota malarza pokojowego...

Niestety! Ofiara zauważyła podstęp i bez żadnych skrupułów zameldowała kapo, znaczy facetce nalewającej zupę:
- Plosem paniiiii!!! On mi wzucił mieeeenso do kompotu!
Gdybym wtedy znał popularne dziś słowo, powiedziałbym "kulwa", po czym zakląłbym szpetnie.

Tymczasem jednak kontynuowałem zgłębianie tajemnicy farby olejnej, czując na plecach oddech zbliżającej się walkirii z chochlą.
- Gdzie? - zagrzmiał gniewny głos oprawcy.
Jakbym miał oczy z tyłu głowy - dokładnie poznałem moment, w którym kucharka dokonuje inspekcji feralnego kompotu; pamiętam, że spociłem się momentalnie.Przyłapany na gorącym uczynku spodziewałem się najgorszego. Tymczasem owa miła pani od nalewania zupy, wiedziona wieloletnim doświadczeniem pracy w kuchni (poznać kucharkę po figurze), swoim śpiewnym głosem powiedziała:
- Nie marudź! To śliwka się rozgotowała.

by KoX

I powracamy do autentyków teraźniejszych.


* * * * *

PRZEDSTAWIŁ SIĘ GRZECZNIE

Ojczyzna Hamleta (w sumie to nie ma znaczenia, ale...). Wizytujemy razem z kolegą nowych klientów, w celu omówienia szczegółów pracy zleconej. Mili starsi państwo, Poul i Georgia (wym. dżordżia).
Witamy się z każdym, pani podchodzi do kolegi i się przedstawia:
- Georgia.
Kolega z uśmiechem kombinerek:
- POLAND!

by dedeer

* * * * *

GRUNT TO WEJŚĆ W TEMAT

Słowo wprowadzenia: sytuacja dzieje się na jednej z licznych studenckich domówek. Opowieść będzie dotyczyć koleżanki, która ma ksywkę Ryba.
Historia właściwa: siedzimy w kilka osób na kanapie i okolicznych fotelach, tematy różne, różniste, alkoholu dużo, ludzie z różnych kierunków. No i kolega z jakiegoś tam kierunku, związanego ze zwierzętami (ja tam nie wiem jak to się nazywa), zaczął opowiadać o tym, jak różne zwierzęta zdobywają pokarm.
- A na przykład, jak ryba piła...
W momencie, gdy zaczynał kolejną historię, z kuchni weszła przedstawiona wyżej koleżanka Ryba i z pochmurną miną rzekła:
- Musisz wszystkim opowiadać, jak zarzygałam mieszkanie?!

by zdzislawBVB

* * * * *

ZORIENTOWANA

Mam sąsiadkę, która notorycznie przychodzi do mnie na pożyczki, a to cukier, a to mleko, a to mąka. Z oddawaniem się raczej nie kwapi. Ostatnim razem pożyczała bułkę tartą.
Dziś robię zakupy, a sąsiadka stoi za mną. Mówię do sprzedawczyni:
- To chyba już wszystko.
A sąsiadka:
- Nie, jeszcze bułkę tartą kup, bo ci się skończyła!

by anulka177

* * * * *

ZNAWCZYNI TEMATU

Oddaję pustą skrzynkę po piwie z promocji (dobre było) i zastanawiam się, czy może czegoś przy okazji nie kupić. Wydedukowałem, że w domu brak jedynie wody i ketchupu, więc poszedłem "na sklep" zakupić. Nie żebym musiał, ale jak już jestem...
Żeby odebrać kaucję za skrzynkę, musiałem udać się do tzw. "kasy głównej". Stoję więc grzecznie przy ladzie i czekam. Wychodzi pani i lekko zaskoczona moją obecnością, pyta:
- A pan co?
Wychodzi druga, fachowy rzut oka na moje zakupy i z pełną powagą rzuca:
- Jak to? Nie widzisz? Pomidorową będzie gotował...

by Bladerunner

* * * * *

MA KAWĘ

Koleżanka do mnie wczoraj, jak weszłam do pracy:
- Edzik, skoczę do sklepu po kawę, bo nie ma.
- Nie idź, mam w torebce, dostałam wczoraj za PIT-a.
Koleżanka wielkie oczy:
- Wychodziłaś stąd zapita i wsadziłaś kawę do torebki? Kretynko, masz pewnie teraz wszystko w torebce upierd*lone!
Ja wielkie oczy, chwilę zajęło mi przejście na jej tok myślenia i w śmiech. Spojrzała na papiery, które trzymałam i błysk w oku:
- Eeee... sorry, mi też zrobisz?

by atitta

* * * * *

EMIGRANT U DOKTORA

Chodził sobie chłopak gdzieś tam na łajzy jakieś, po Londynie. Chodził, chodził aż wychodził. Nabawił się francy jakiejś, która mu małego zaatakowała. Takie paskudztwo złapał, że mu z ptaszka ropa leciała. (ble)
No cóż, rad nierad, odżałował trochę funciaków i poszedł do lekarza.
Wszedł do gabinetu, doktor zapytał, co za dolegliwości go tu sprowadzają.
A ten biedak po angielsku tak nie bardzo, to strzelił tekstem, który mu pierwszy do głowy przyszedł:

- Doctor, my penis is diesel!

Podobno doktor prawie z krzesła spadł, ale zrozumiał.

by AgwazGG

Chcesz poczytać więcej autentyków, wejdź na nasze forum "Kawałki mięsne". Jeżeli chciałbyś opowiedzieć jakąś zabawną historię ze swojego życia, możesz zrobić to na forum (koniecznie zaznaczając przy wątku taki znaczek: ), lub wysłać ją TYM TAJNYM KANAŁEM W tytule wpisz Autentyk


Oglądany: 75450x | Komentarzy: 15 | Okejek: 383 osób

Dobra, dobra. Chwila. Chcesz sobie skomentować lub ocenić komentujących?

Zaloguj się lub zarejestruj jako nieustraszony bojownik walczący z powagą
Najpotworniejsze ostatnio
Najnowsze artykuły

24.04

23.04

Starsze historie

Sprawdź swoją wiedzę!
Jak to drzewiej bywało